Top 15: Najlepsze filmy o podróżach w czasie

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/Top+15%3A+Najlepsze+filmy+o+podr%C3%B3%C5%BCach+w+czasie-141160
Top 15: Najlepsze filmy o podróżach w czasie
Podróże w czasie.... Kto nie chciałby cofnąć się do przeszłości, wrócić do przyszłości i tak do znudzenia. Starożytny Egipt, przedwojenna  Warszawa, a może przyszłość za 50 lat? Oprócz marzeń zostaje nam póki co jedynie kino. Filmów o podróżach w czasie nie brakuje, a dla filmowców to często scenariopisarski samograj. Przedstawiamy Wam 15 najlepszych wehikułów czasu, do których możecie wsiąść już dziś. 

NAJLEPSZE FILMY O PODRÓŻACH W CZASIE. 15 FILMÓW, KTÓRE WARTO OBEJRZEĆ


Dokonując wyboru, kierowaliśmy się przede wszystkim jakością filmów, ich znaczeniem w historii kina, ale też sprawami prozaicznymi – każdy film o podróży w czasie to przecież jakaś przyszłość i jakaś przeszłość, mniej lub bardziej atrakcyjna. Znajdziecie tu klasykę gatunku ("Powrót do przyszłości", "12 małp" czy "Wehikuł czasu") i kino klasy B, będą łamigłówki o paradoksach i pętlach czasowych ("Looper", "Interstellar"),  romantyczne historie o namiętnościach ("Czas na miłość"), a także coś dla najmłodszych. Zapnijcie pasy, ruszamy! 

Miejmy to z głowy. "Seksmisja"  w reżyserii Juliusza Machulskiego to najlepszy polski film o podróżach w czasie. Kropka.  Bohaterowie filmu – w tych rolach nieodmiennie rewelacyjny duet Olgierd Łukaszewicz i  Jerzy Stuhr – zostają wybudzeni ze snu hibernacyjnego po 53 latach w świecie całkowicie zdominowanym przez kobiety. Co z tego wyszło kiedyś? Niezapomniana  i uniwersalnie śmieszna komedia. Jak ogląda się "Seksmisję" dziś? Powiedzmy, że jest to film który zasługuje na nową, kulturową analizę. Co oczywiście nie zmienia faktu, że nie stracił nic na swojej komediowej sile.

Co dekada, to wehikuł. My stawiamy na hollywoodzką wersję z 1960 roku – przede wszystkim dlatego, że chyba najlepiej wplata w fabularną tkankę wątki z biografii H.G Wells'a. Wiadomo, bez Wellsa popkultura mogłaby się w rozmaitych wehikułach w ogóle nie zakochać – i na pewnie nie powstałoby tylu filmów poruszających tematykę podróży w czasie. A oprócz tego, to solidne kino przygodowe ze świetnym Rodem Taylorem w roli głównej: zaskakująco uniwersalne i aktualne, jeśli chodzi o wydźwięk, a także niepozbawione uroku perły z lamusa.

Fuzja "Szeregowca Ryana", "Dnia świstaka" (o którym później), kilku gier wideo oraz dowolnego filmu o inwazji obcych. Zdegradowany do rangi szeregowca spec od wojskowego PR-u, William Cage (Tom Cruise), zostaje rzucony w wir pola bitwy, a następnie uwięziony w pętli czasu. Po każdej śmierci przeżywa ten sam dzień jeszcze raz, by znów umrzeć w krwawym boju. Punkt wyjścia zaczerpnięty z powieści graficznej Hiroshiego Sakurazukiego staje się fundamentem obłędnego hollywoodzkiego spektaklu. Dzieje się dużo, szybko, a z lekko skamieniałego wątku nieszczęśnika uwięzionego w czasowym wirze twórcy wyciskają maksimum emocji i efektownej akcji. Za kamerą Doug Liman.

Odrobinę niedoceniona i zapomniana animacja Disneya. A szkoda, bo historia osieroconego chłopca, który konstruuje wehikuł umożliwiający odtworzenie wspomnień z dzieciństwa, to solidne kino familijne, rzecz od lat pięciu do stu pięciu. Ponieważ wynalazek zostaje skradziony przez niejakiego Kolesia w Meloniku, który chce go wykorzystać do swoich niecnych celów, scenarzyści mają sporo powodów, by rozkręcić karuzelę akcji i humoru, a na koniec pokrzepić nas mądrym przesłaniem. Produkcja może nie arcydzielna, ale warta obejrzenia – po seansie nie będziecie potrzebować wehikułu czasu.

Zmieniamy klimat. Przygotowujemy notatnik, długopis i przez osiemdziesiąt minut drapiemy się po głowie. "Primer" (polski "Wynalazek" nieco zubaża dzieło Shane'a Carrutha) nie bez powodu uważany jest za jeden z najbardziej skomplikowanych filmów o podróżach w czasie. To przemyślana i obudowana naukowymi kontekstami opowieść o potencjalnych przyszłościach, niebyłych przeszłościach i teraźniejszości, w której nad konsekwencjami podróży w czasie nie da się zapanować. Głęboki off? Być może, ale też jeden z ciekawszych reżyserskich debiutów XX wieku.

Chociaż wchodzimy na kruchy lód spoilerów, chyba nikt się nie obrazi, bo przecież "Planetę małp" znamy wszyscy. Prawda? Film Franklina J. Schaffnera o cywilizacji małp wznosi się na założeniu, że historia i ewolucja zatoczą koło, a człowiek stanie się ledwie przypisem do swoich małpich przodków. Pomimo ponad pięćdziesięciu lat na karku, fatalnego remake'u oraz udanej serii rebootów, produkcja nie zestarzała się ani trochę – to wciąż niezłe kino przygodowe z alegoryczną nadbudówką. W roli głównej nieodżałowany Charlton Heston.

Zanim Rian Johnson rozsadził galaktykę, reżyserując "Ostatniego Jedi", nakręcił powszechnie kochany i niezbyt kontrowersyjny film o podróżach w czasie. To obraz w którym bohater eliminuje niesfornych podróżników w czasie na zlecenie szemranej organizacji – do czasu aż w trakcie jednego ze zleceń wpada na... samego siebie. Wzorując się na klasyce science fiction, reżyser stworzył obraz, w którym pomysłowa akcja oraz gęsta atmosfera kina noir idzie w parze z filozoficzną rozprawką. To dobre połączenie – bez względu na czas i miejsce. Przed kamerą Bruce Willis i Joseph Gordon-Levitt jako Bruce Joseph Gordon-Levitt Willis.

Wysłuchajcie nas. Owoc współpracy reżysera Tony'ego Scotta i Denzela Washingtona to pompujące adrenalinę kino akcji, któremu wiele brakuje. A jeśli ktoś twierdzi, że pomysł na intrygę – agent rządowy cofa się w czasie, by zapobiec atakowi terrorystycznemu – jest nudy, pewnie będzie miał rację. Ale możecie wysłać nas do mezozoiku, jeśli nie znajdziecie w tym filmie jednej z najdziwaczniejszych, najbardziej absurdalnych, najgorszych-najlepszych scen wykorzystujących wątek czasowych podróży. Pościg, dosłownie i w przenośni, za przeszłością zapewnia "Deja Vu" wysokie miejsce na liście – dajcie się przekonać.

Co reżyser, to obsesja. Nolan uwielbia zastanawiać się nad naturą czasu i przestrzeni, a "Interstellar" to pod tym względem wielkie kino – nawet, jeśli tak naprawdę to film o miłości, ekologii, zmianach klimatycznych i Bóg wie, czym jeszcze. Można się z Nolanem kłócić, można uważać go za megalomana, ale wizualnie imponujący epos science fiction zapewne przetrwa w historii kina jako jedna z najambitniejszych opowieści o czasie, który nam pozostał – w każdym możliwym sensie. W obsadzie Matthew McConaughey, Anne Hathaway, Jessica Chastain i – oczywiście – Michael Caine.

Młodzieżowy klasyk przełomu wieków i rzecz o teorii, według której trzepot motylich skrzydeł  w Chinach wywołuje trzęsienie ziemi w Los Angeles. Nie wiemy, czy produkcja Erica Bressa i J. Mackye'a Grubera jest najlepszym odzwierciedleniem tej teorii. Wiemy natomiast, że wciąż daje sporo frajdy – choć z racji ulokowania filmu, hmm, w czasie, zapamiętaliśmy go raczej jako opowieść o okruchach życia, "Efekt motyla" ma więcej z thrillera. Zwłaszcza gdy skutki podróży głównego bohatera prowadzą do krwawych konsekwencji w teraźniejszości. W roli głównej Ashton Kutcher.

Gdyby Richard Curtis miał tyle intelektualnej dyscypliny, ile uroku ma aktorski duet Rachel McAdams i Bill Nighy, jego film byłby zapewne dramaturgicznie bezbłędny. "Czas na miłość" bezbłędny nie jest, ale ogląda się go z ogromną przyjemnością. Bo twórca "Notting Hill" doskonale wie, jak balansować między komedią i melodramatem i w jakich proporcjach mieszać ze sobą czułość i ironię. Jego "Czas na miłość" to film bezpretensjonalny i dowcipny. "Że czasem okazuje się zbyt słodki? A komu to przeszkadza?" – pytał w swojej recenzji Bartosz Staszczyszyn. To mądre pytanie. I mądry film.

"12 małp" to najlepsze dzieło w reżyserskiej karierze Terry'ego Gilliama – czekamy na Wasze komentarze! Połączenie dramatu psychologicznego z thrillerem oraz apokaliptyczną wizją zniszczonej przyszłości oparte jest na klasycznej filmowej impresji Chrisa Markera. Ale jeśli weźmiemy je za remake rzeczonego "Filaru", to zapewne najbardziej rozbuchany remake w dziejach kina. Wielki film o szaleństwie, autodestrukcyjnej naturze ludzkości i przerażających obietnicach, które składa nam czas. Do tego rewelacyjne kreacje Bruce'a Willisa i Brada Pitta, a także paradoks, który wychodzi tylko Gilliamowi – precyzja i szaleństwo w nierozerwalnym splocie.

Klasyka apokaliptycznego science fiction. Założenia znamy: jako że stojący na czele zdziesiątkowanej ludzkości lider ruchu oporu John Connor staje się zbyt dobry w wojnie partyzanckiej, inteligentne maszyny wysyłają w przeszłość niezniszczalnego cyborga zwanego Terminatorem (Arnold Schwarzenegger), by wyeliminował z czasowego równania matkę rewolucjonisty. Reszta jest historią kina; historią, którą za sprawą coraz gorszych rebootów i sequeli, przeżywamy do dziś. Pierwszy "Terminator", dziś pociągnięty laminatem surowego kina niezależnego, mógł się nieco zestarzeć, jeśli idzie o efekty specjalne. Ale to wciąż kawał mrocznego, przerażającego horroru o zafiksowanej na celu maszynie i panicznej walce o przetrwanie. Za kamerą mistrz James Cameron. Przed kamerą, obok ikonicznego Schwarzeneggera, "sami swoi" w życiu i karierze Camerona, czyli Michael Biehn oraz Linda Hamilton.

Gatunkowi puryści będą narzekać, ale nie bądźmy purystami – tytułowy "Dzień świstaka" to uniwersalny motyw podróży w czasie, który mrozi krew w żyłach. Z jednej strony koszmar, z drugiej – szansa na wewnętrzną przemianę ze zgorzkniałego egoisty w empatycznego altruistę. Zupełnie jak w przypadku Phila Collinsa (Bill Murray), skazanego na wieczny wtorek. Bill Murray zagrał tu jedną ze swoich najlepszych ról, Harold Ramis nakręcił jeden ze swoich najlepszych filmów, a my po raz kolejny przekonaliśmy się, że podróż w czasie to doskonała okazja do introspekcji. Wybaczcie oczywistą puentę, ale "Dzień świstaka" można oglądać w nieskończoność.

Wybór jasny jak słońce, oczywisty jak teoria względności, nieuchronny jak śmierć i podatki. Pierwsza część trylogii, stworzonej przez Boba Gale'a i Roberta Zemeckisa, to film legenda. I chociaż wciąż nie wiemy, czy podczas prywatnej projekcji w Białym Domu Ronald Reagan naprawdę cofał film kilka razy, by usłyszeć, jak doktor Brown nazywa go "kiepskim aktorzyną", nie będziemy burzyć pomnika. Pomimo 36 lat na karku premiery "Powrót do przyszłości" nie zestarzał ani o jotę – wciąż jest symbolem Kina Nowej Przygody, genialną komedią, nieziemskim buddy movie (Michael J. Fox i Christopher Lloyd wykreowali jeden z najwspanialszych duetów w historii kina) oraz, oczywiście, najlepszym filmem o podróżach w czasie. Kolejne pokolenia też go pokochają.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones