WENECJA 2022: Recenzujemy "Wieloryba" Darrena Aronofsky'ego

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/WENECJA+2022%3A+Recenzujemy+%22Wieloryba%22+Darrena+Arnofsky%27ego-147630
WENECJA 2022: Recenzujemy "Wieloryba" Darrena Aronofsky'ego
Po pięcioletniej przerwie Darren Aronofsky powrócił na festiwal w Wenecji z ekranizacją głośnej sztuki teatralnej "Wieloryb". Film z Brendanem Fraserem w tytułowej roli zachwycił publiczność na Lido i jest jednym z głównych faworytów wyścigu po Złotego Lwa. Przeczytajcie naszą recenzję autorstwa Wojciecha Tutaja. Łukasz Muszyński obejrzał natomiast film "L'immensità" w reżyserii Emanuele Crialese. Jego gwiazdą jest olśniewająca na ekranie Penelope Cruz.     

"Przekroczyć egzystencjalną otchłań" – recenzja filmu "Wieloryb", reż. Darren Aronofsky



Darren Aronofsky znów przeprowadza nas przez bramy piekła, ale nie wygląda ono już tak upiornie i efektownie jak w "mother!". Ziemska otchłań przybiera w "Wielorybie" kształt zwykłego mieszkania, w którym toczy samotną, beznadziejną i naznaczoną bólem egzystencję Charlie. Mężczyzna ma znaczną nadwagę utrudniającą mu samodzielne funkcjonowanie i wielką dziurę w sercu. Jego partner zmarł, kontakt z byłą żoną i nastoletnią córkę praktycznie się urwał, a jedyne wsparcie bohater znajduje u pielęgniarki Liz. Charlie do tego stopnia wstydzi się swojego ciała, że na internetowym kursie pisania nie pokazuje się studentom w kamerce. Co więcej, stan zdrowia nauczyciela błyskawicznie się pogarsza i wymaga kosztownego leczenia. Aronofsky jeszcze nigdy nie zaproponował równie pesymistycznej i mrocznej wizji człowieczego losu, ale w jego chrześcijańskiej z ducha przypowieści o ostatnich próbach odkupienia tli się odrobina światła. 
Warto podkreślić, że "Wieloryb" jest adaptacją sztuki Samuela D. Huntera (odpowiadającego także za scenariusz), a jego teatralny rodowód czuć od pierwszych scen. Reżyser zamyka nas bowiem w czterech ścianach apartamentu, zawęża kadry, ogranicza się na planie do kilku aktorów i bazuje na dominującej roli dialogów. Nie spodziewajcie się więc szalonej zabawy formą i rozbuchanej inscenizacji, które autor "Pi" i "Requiem dla snu" opanował do perfekcji. Bardziej stonowany, oczyszczony z narracyjnych ornamentów sposób opowiadania decyduje jednak o sukcesie filmu. Skupienie na burzliwym życiu wewnętrznym postaci, ich pogmatwanych i niestabilnych relacjach, a nade wszystko pragnieniu uwolnienia z doczesnego piekła zamienia zaś "Wieloryba" w rasowy dramat egzystencjalny.

W centrum tego dramatu stoi oczywiście odizolowany od świata i uwięziony we własnym ciele Charlie. Otyłość mężczyzny, który dawno stracił kontrolę nad odpowiednią wagą, nie stanowi wcale najważniejszego tematu filmu, bo Aronofsky’emu nie zależy na tworzeniu kina interwencyjnego czy społecznego. Zdrowotne problemy bohatera służą raczej za pretekst do głębokiej analizy kondycji jego duszy i umysłu – poharatanych przez traumatyczną przeszłość, rozłąkę z rodziną i narastające poczucie klęski. Mężczyzna wciąż ma w sobie nutkę niepoprawnego optymizmu, lecz codzienne zmagania z ogromnym, nieforemnym ciałem i perspektywą utkwienia w martwym punkcie wysysają z niego resztki energii. Choć reżyser nie szczędzi nam wzbudzających dyskomfort ujęć półnagiego Charliego i scen, w których reaguje na stres obżarstwem, nie przekracza granicy dobrego smaku i wykazuje się niemałą czułością. Portretując nauczyciela zwraca uwagę zwłaszcza na jego pełne pasji podejście do pracy ze studentami, umiłowanie literatury (na czele z "Moby Dickiem"), łagodną naturę i wciąż żywą chęć odmiany swojego losu. Trud, z jakim bohater podnosi się z kanapy, jest tyleż konkretnym przejawem fizycznej niepełnosprawności, co metaforą niegasnącej potrzeby przełamania obecnej udręki. W "Wielorybie" pojawia się z resztą motyw zbawienia, o którym z zapałem opowiada stający na drodze Charliego Thomas. Blisko związany z kościołem chłopak dostrzega w protagoniście osobę godną nawrócenia i wymagającą duchowej pomocy. W zetknięciu tej dwójki reżyser obnaża jednak niedopasowanie religijnych konceptów do twardej, życiowej materii i wskazuje na cienką granicę między altruizmem i egoizmem.

Całą recenzję Wojciecha Tutaja filmu "Wieloryb" można przeczytać na karcie filmu POD TYM LINKIEM.

***


"Mama, Tata, Bóg i Szatan" – recenzja filmu "L'immensità", reż. Emanuele Crialese



W tegorocznym konkursie głównym Wenecji obrodziło filmami osobistymi. "Bardo" okazało się przedsionkiem umysłu Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Darren Aronofsky zwodował na Lido dedykowanego najbliższym wspaniałego "Wieloryba". Z kolei Emanuele Crialese ("Złote wrota") zaprezentował widzom dramat rodzinny "L'immensità", o którym w eksplikacji reżyserskiej pisze tak: To film, który zawsze próbowałem zrobić. Zawsze miał być moim następnym, ale za każdym razem ustępował miejsca innej historii. Jakbym nigdy nie czuł się wystarczająco gotowy, dojrzały i pewny siebie. To film o pamięci, która potrzebowała większego dystansu, innej świadomości. W wieku 57 lat włoski twórca znalazł nareszcie odwagę, aby opowiedzieć widzom o czasach, gdy nosił imię Emanuela i był chłopcem uwięzionym w ciele dziewczynki.  


"L'immensità" przenosi widza do Rzymu lat 70. Nie jest to jednak Wieczne Miasto znane z widokówek i hollywoodzkich komedii romantycznych. Akcja filmu rozgrywa się z dala od centrum stolicy, na nowo wybudowanym eleganckim osiedlu położonym nieopodal pól uprawnych, na których lada moment stanie kolejny dom z betonu. To tu mieszka 12-letnia Adriana (Luana Giuliani) wraz z rodzicami i dwójką młodszego rodzeństwa. Gdy spotykamy ją po raz pierwszy, wpatrzona w niebo błagalnym głosem szepcze: ześlij mi znak. Wychowywana w tradycyjnej rodzinie, uczęszczająca na codzień do katolickiej szkoły bohaterka czuje się jak wadliwe urządzenie albo przybysz z obcej planety. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego Bóg dał jej umysł i ciało pochodzące z dwóch różnych kompletów. Tak jak Adriana dusi się w swojej skórze, tak jej matka Clara (Penelope Cruz) dławi się w związku z przemocowym, zdradzającym ją nagminnie mężem (Vincenzo Amato). Ona również zdaje się kimś innym na zewnątrz i w środku. Na powierzchni jest perfekcyjną panią domu: olśniewająco piękną, zadbaną strażniczką domowego ogniska. Za tą wypolerowaną fasadą kryje się jednak głęboko nieszczęśliwa, zamknięta w złotej klatce kobieta.

Całą recenzję "L'immensità" autorstwa Łukasza Muszyńskiego można przeczytać na karcie filmu TUTAJ

Poniżej znajdziecie nasze dotychczasowe relacje z festiwalu w Wenecji:
- Recenzujemy "Bones and All" oraz "All the Beauty and the Bloodshed"
- Oceniamy "Bardo" Iñárritu i "Un couple" według pamiętników Zofii Tołstoj
- Recenzujemy "Biały szum" Noah Baumbacha i "Tár" Todda Fielda

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones