Kilka lat temu Disney był na szczycie box-office'u. Prawie wszystko, co wprowadzał, zmieniało się w olbrzymie góry kasy. Problem w tym, że kiedy jesteś na szczycie, to jedyna droga prowadzi w dół. Ostatni rok był dla Disneya bardzo trudny. Pewniaki z obłędnie rozdmuchanymi budżetami nie sprzedawały się zgodnie z oczekiwaniami. W wytwórni zaczął się więc czas szukania winnych. Jeden z przedstawicieli kierownictwa studia już ich znalazł. Jego odpowiedź może was jednak mocno zaskoczyć. To nie filmy Disneya są problemem
Matt Belloni z portalu Puck rozmawiał ostatnio z przedstawicielem kierownictwa Disneya, którego tożsamości jednak nie ujawnił. Pytał go m.in. o ostatnie wyniki box-office'owe wytwórni.
Cóż, jego zdaniem
kinowe klapy nie są spowodowane pogorszeniem się jakości filmów produkowanych przez Disney i zależne od koncernu wytwórnie. Raczej
problemem są widzowie, którzy są zwykłymi seksistami.
Wszyscy mówią "to filmy, głupcze". I jest to dość prosta diagnoza - cytuje portal Puck. -
Atrakcyjne filmy były w stanie wyjść poza granice politycznej debaty. Ostatnio jednak coraz częściej nasza publiczność (a w każdym razie jej upolityczniona część) utożsamia jakość filmu z zawartym w nim przesłaniem. Nie powiedzą, że wzmacnianie pozycji kobiet w "Marvels" czy nowych "Gwiezdnych wojnach" z Daisy Ridley jest niesmaczne. Powiedzą raczej, że nie lubią tych filmów, bo są "złe". Zatem postulat "tworzenia lepszych filmów" jest kodem znaczącym tyle co "tworzenie filmów zgodnych z przestarzałymi stereotypami dotyczącymi płci oraz umieszczanie mężczyzn w centrum fabuły".
Bob Iger zapowiada koniec "wojny kulturowej"
Kimkolwiek jest rozmówca Matta Belloniego, trudno nie uważać, że jest on na wylocie w Disney. Najwyraźniej nie słuchał swojego szefa, który zupełnie inaczej widzi problem studia.
W ubiegłym roku Bob Iger jasno dał do zrozumienia, że tworzone w przyszłości filmy Disneya będą unikać "wojny kulturowej". Co za tym idzie progresywne przesłanie w produkcjach studia ma zostać stonowane. Iger próbował również odciąć Disney i Marvel Studios od porażki widowiska
"Marvels". Jego zdaniem to nie koncern był winny. Problemem był COVID-19 i wprowadzone po pandemii procedury, który sprawiły, że reżyserka
Nia DaCosta musiała być pod stałą obserwacją ze strony licznych przedstawicieli studia. Iger najwyraźniej nie widział problemu w ograniczaniu artystycznej swobody przez stały nadzór ze strony ludzi o dużej wiedzy biznesowej, ale małej filmowej.
Zwiastun filmu "Marvels"
Przypominamy o trwającym głosowaniu w naszej
ANKIECIE OSCAROWEJ.
TUTAJ znajdziecie nominacje we wszystkich kategoriach. Kto Waszym zdaniem powinien zdobyć nagrody Akademii?