Dokładnie, nie dali mu się wykazać. Szczerze to się zawiodłem, nie postacią, ale brakiem jakiś szałowych scen z nią związanych. Myślałem, że po wtargnięciu rebeliantów, wkurzy się i wyjdzie ze swoim oddziałem szturmowców śmierci na pole walki i tam pokaże na co go stać. Niestety tak się nie stało, w zasadzie to jakie rozwiązanie wymyślił disney było lekko pisząc - słabe. Szkoda. Tak samo szkoda, że było mało Darth'a Vadera w akcji.
Nie miał pola do popisu, jak np. w Bloodline, gdzie pozamiatał, ale to, co miał do zagrania, wyszło mu bardzo dobrze - był chyba najmocniejszym punktem obsady. Aż żal, że już go nie zobaczymy, po seansie pożałowałem, iż to nie on jest Huxem w nowej trylogii, przynajmniej pojawiłby się w następnym epizodzie. Zauważ natłok bohaterów, których nie zdołano odpowiednio rozwinąć, gdyby Vader miał więcej czasu to już w ogóle byłaby sieczka - chociaż nie obraziłbym się na usunięcie mnicha i koleżki, nie będących niezbędnymi dla fabuły.
No dobry był tak jak Billy Zane w "Titanic". Czekam teraz aż dostanie przez łeb parasolką na ulicy jak on :-)
Mimo że został sprowadzony szybko do roli chłopca do bicia ( przerośli go z miejsca Tarkin i Vader ) to w swojej roli spisał sie gość świetnie. Wszystko poprzez zło emanujące z tej postaci poprzez frustrację wynikającą z jego niskiej pozycją w hierarchii , do końca zachował kamienna twarz. Wszystko mi się praktycznie w tej postaci podobało. O wiele ciekawszy niż ten kapitan z force Awekaning który jest przeciwwagą dla Kyo Rena