Ridley Scott

7,9
19 389 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Ridley Scott

Facet ma już swoje lata, kupę kasy na koncie (co w tej sytuacji jest chyba dla niego najważniejsze),
w swym dorobku mnóstwo świetnych filmów oraz wielkie poważanie u fanów, producentów oraz
zapewne wielu ludzi w ogóle, którzy mogą z nim obcować, a mimo to wciąż robi nowe filmy i to dość
systematycznie. Od dawna mógłby dzień w dzień leżeć brzuchem do góry na jednej z rajskich plaż,
z dobrym drinkiem w dłoni, drugą poklepując pupy pięknych kobiet. 76 lat to nie mało, nie jeden
człowiek w tym wieku, mając takie środki, pewnie chciałby swoje ostatnie lata przeżyć jeśli nie
wystawnie, to przynajmniej spokojnie. Scott natomiast, jak możemy zauważyć, nie zwalnia, a wręcz
zdaje się być pochłonięty pracą jeszcze bardziej niż w latach swojej młodości. Myślę, że należą mu
się za to wielkie brawa.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Ponieważ chce tworzyć świetne filmy, choć scenariuszy to on nie pisze... szkoda.
Dlaczego miałby kończyć karierę? mógłby skończyć na gladiatorze>? Technologia jest teraZ zaje*ista, więc tworzy świetne wizualnie SciFi.
P2, BR2 i teraz MARTIAN! rewelacja.
CHCE po prostu stworzyć jak najwięcej świetnych filmów na koniec kariery, zwłaszcza SciFi, w którym jest MISTRZEM!
A Prometeusz jako SCiFI jest świetny.

Zloty_Deszcz

Może jest zwyczajnie ulepiony z nieco lepszej gliny niż większość z nas.

Hnyszard

Chyba masz rację. Robienie filmów to jego powołanie i widać, że praca ta sprawia mu prawdziwą przyjemność.

Zloty_Deszcz

Zgadzam się,jego filmy to uczta dla oczu-są wspaniałe.

Wera_135

Prawda. Kilka filmów zrobił genialnych, to fakt

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Ja jestem nawet gotowy mu zapłacić żeby tylko więcej filmów nie robił:)

użytkownik usunięty

Niestety, chyba rzeczywiście jest kolesiem z pasją.

A niech robi. Co Ci to przeszkadza? Przecież nie musisz na nie chodzić i ich oglądać

a ja żeby przestał i w końcu odczepił się od Obcego

użytkownik usunięty
markin

Dla mnie to było chamstwo jak zablokował Obcego Blomkampa. Bo dziadzio chciał kręcić dalej swoje parodie.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Wizjoner i mistrz współczesnego kina za Obcego i Łowce ma u mnie dożywotnio wykupiony bilet na każdy jego film,bo z roku na rok jest lepszy

Tak jest. Kilka filmów zrobił genialnych

a to nie jego filmy kolego Obcego to już w zupełności nie jego dzieło a Dicka Łowcę zje... aż głowa boli, Obcego to dostał na tacy

Zloty_Deszcz

O lezeniu do gory brzuchem marza osoby, ktore cale zycie pracowaly w biurze, na kasie czy wykonywaly prace fizyczna. Ktos, kto ma tak ciekawa i tworcza prace jak rezyser chce to robic do konca.

jasiu15

Nawet gdy robi się to, co się lubi, może to być trudne i męczące. Na pewno jest wielu reżyserów, którzy na stare lata odpuszczają sobie robotę. Patrz: David Lynch. Od "Inland Empire" z 2006 roku nie zrobił żadnego pełnometrażowego filmu. Wolał się bawić w jakąś medytację transcendentalną.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Ale teraz jest w trakcie zdjęć do prawie 20-odcinkowego trzeciego sezonu Twin Peaks, więc już się nie opiernicza.

Zloty_Deszcz

a kto da kasę Lynchowi ?

użytkownik usunięty
jasiu15

Dokładnie tak. Taką pracą, która nie dość, że ciekawa dla niego i twórcza, uszcześliwia wiele ludzi. Leżąc do góry brzuchem komu byłby przydatny? Leżąc do góry brzuchem tak jak piszesz, po 3 miesiącach by mu się wszystko znudziło, i w tym wszystkim niczym by się nie różnił od małpy, ktora sobie siedzi na drzewie i zjada banany, poklepując samice po tyłku... Dość pokrętna logika, ze ku temu miałby dążyć.. A tak to jest tworcą, którym mogą się inspirować tysiące ludzi.. Ilu ludzi tego dostąpiło? Żeby to miało sens, musiałby znaleźć jakąś aktywność, która przewyższa to i pozwoliłaby mu wyrazić siebie i swój potencjał twórczy. Ludziom siłę do życia i natchnienie daje możliwość jej ekspansji, a nie bierne zużywanie siły życiowej na małostkowe cele.

Przepraszam bardzo, czy Scott nie dość mocno wyraził siebie i swój potencjał twórczy we wszystkich filmach, które nakręcił przez te wszystkie lata? Czy musi koniecznie uszczęśliwiać innych ludzi i to aż do końca swoich dni? Co to, jakaś maszynka do uszczęśliwiania innych jest? Ważne, że leżąc do góry brzuchem i wypoczywając, robiłby to za swoje pieniądze, nawet jeżeli - używając tego głupiego porównania - miałby być podobny do małpy. Robić filmy aż padnie, tylko po to, by uszczęśliwiać tym innych - to jest dopiero dziwna logika...

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

No wiesz, wszystko zależy od punktu widzenia, od tego jak patrzymy na życie i co jest dla nas priorytetem. Nie mówię, że nie powinien wypoczywać i tak dalej, tyle, że człowiek, który tylko wypoczywa, a nie daje nic z siebie, w końcu traci energię, którą mógłby dalej konstruktywnie wyrażać poprzez twórczość. Czyli wg mnie, raczej padnie od leżenia, niż od konstruktywnej pracy, żyjąc w świadomości celu i tego, że robi coś pożytecznego dla innych, niż po prostu emerytura, odpoczynek, leżenie, itp. Myślę też, że szczęście człowieka jest w dużej mierze w tym, że może uszczęśliwiać innych.

Dlatego też zauważyłem, że piękne jest to, co wciąż dla nas robi, mimo podeszłego wieku i bardzo wielu dokonań, podczas gdy mógłby już zacząć odpoczywać i być tylko i wyłącznie biernym, na co w zupełności zasłużył przez te wszystkie lata. Ty zdałeś się w nieelegancki sposób skrytykować moje stwierdzenie, iż człowiek, który ciężko pracował przez całe swoje życie, ma prawo do nierobienia już niczego dla innych, tak jakbym pisał jakieś herezje. Praca jest potrzebna człowiekowi, ale tak jak jest czas na pracę, tak jest i czas na odpoczynek. Uważam, że ktoś pokroju Scotta potrafiłby odpoczywać i cieszyć się relaksem z równie wielką klasą, z jaką robił swoje filmy. Oglądanie go w takiej choćby sytuacji byłoby ucztą dla moich oczu, sprawiałoby mi frajdę obserwowanie, jak cieszy się życiem nic nie robiąc, sama świadomość tego by mi już wystarczyła. Można więc powiedzieć, że taką postawą, będąc szczęśliwym, również i mnie by uszczęśliwiał. Zgadza się?

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Jeśli skrytykowałem cię w którymś poście to sorry, ale tak zabrzmiała twoja wypowiedź, jakby gloryfikująca leżenie brzuchem do góry jakby to było celem życia - tak to odebrałem.

Zgadza się, że jest czas na pracę i czas na odpoczynek, jednak to się tyczy każdego, i Ridleya Scotta 20 lat temu, i 30, i teraz. Chodzi mi tylko o takie stereotypowe myślenie, że skoro facet dobija do 80-tki to koniecznie powinien ze sceny zejść i odejść na "zasłużoną" emeryturę. Po prostu nie rozumiem tej idei, że bycie biernym to jest coś na co ktoś zasługuje, właśnie odwrotnie, możność bycia coraz bardziej aktywnym, robienie coraz lepszych rzeczy, dla coraz większej grupy ludzi, jest raczej tym co każdy z nas preferuje. A dlaczego? A bo w tym jest większe przejawienie siły życia, a im większa bierność tym jest mniejsze. Relaks to jest tylko stan umysłu i absolutnie nie zależy od tego czy ktoś leży czy jest aktywny. Więc bierność i relaks to dwie różne rzeczy.

Podchodzisz zbyt filozoficznie do sprawy. Wydaje mi się, że nie "każdy z nas" preferuje robienie coraz lepszych rzeczy. Obawiam się, że jest zupełnie na odwrót i większość społeczeństwa życzyłaby sobie mieć więcej czasu na nic nie robienie niż na dawanie siebie i swojej pracy innym. Chęć samodoskonalenia i robienia czegoś dla innych tak naprawdę dotyczny bardzo niewielu ludzi. Być może byłoby inaczej, gdyby każdy mógł robić w życiu to, co by najbardziej lubił. Bo taki górnik na przykład raczej nie chciałby pracować do późnej starości tylko dla satysfakcji i by inni mieli czym palić w piecu.
Wracając do sedna sprawy, uważam, że bycie biernym, o ile się na to samemu zapracowało, jest jak najbardziej w porządku.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

przeczytaj moją wypowiedź poniżej, którą napisałem przed chwilą, tam to wyjasniam, tu tylko coś dodam. Naprawdę nie chodzi o to, że ktoś pracuje i inni mają ciepło w domu, ale przeklina pod nosem, że wolałby święty spokój. Bo nie chodzi o czyjeś nieświadome działania, gdzie ty obserwujesz kogoś, że on uszczęśliwia innych, a tak naprawdę jest skupiony na sobie i ma w nosie innych. Tu chodzi o to co on sam ODCZUWA, co jest w jego sercu, a nie to co robi na zewnątrz. Licza się intencja i to co czujemy, a nie to co robimy i sprawiamy wrażenie dbających o innych. Widzisz różnicę? Chodzi o robienie czegoś z miłością. Jeżeli robię film, ale moja motywacja jest taka, że skupiam się na tym, żeby jak najwięcej zarobić, kosztem np. scenariusza, żeby mnie szanowano w Holywood, kosztem odbiorcy, etc. to jakie to uszczęśliwianie innych? Nie ma. Sprzedałem siebie. Ale, jeżeli ktoś nie patrzy na kasę, i powie sobie, że choćby mi oferowali cycate laski i milion dolarów, to ja nie chcę tego, a stworzę to co jest we mnie samym dla moich fanów, a nie to co podoba się producentowi, to wtedy jestem bliski uszczęśliwianiu innych.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

"większość społeczeństwa życzyłaby sobie mieć więcej czasu na nic nie robienie niż na dawanie siebie i swojej pracy innym."

Ale czemu piszesz nic nie robienie, a potem podajesz, że jednak masz na myśli jakieś panienki? W tym właśnie jest to co pisze. To nie jest tak, że ludzie nie chcą nic robić i np. oglądać TV i pić piwo cały dzień. I potem chodzą narzekają, nudzą się. Oni po prostu nie mają pragnień! Pragnienie = energia na zrobienie czegoś. No wyobraź sobie, że nagle przez takim górnikiem staje tam kilka cycatych panienek i mówi mu, że przez najbliższy miesiąc są do jego dyspozycji. Co on czuje? Budzi się w nim chęć do życia, wszystko! Czy on powie teraz, słuchajcie dziewczyny, ale tu leci fajny serial, może innym razem?, bo ja jednak wolę nic nie robić. To nie jest tak, że on nie chce nic robić, on wcześniej nie miał okazji, a był po prostu - określijmy to tak - w stanie pewnego marazmu. Po prostu on już nie ma na nic sił, jak tylko włączyć TV i otworzyć puszkę piwa. Sporo ludzi tak funkcjonuje. Gdyby mu teraz zaoferować różne rzeczy, panienki, podróże, bogactwa, itp. i on by odczuł chęć tego, odczułby siłę w sobie, to nie realizowałby tego? Wybrałby nic nie robienie? Dążyłby do tego, rozwijałby to co przynosi mu tą satysfakcję. I to okresliłem, że jest naturalne dla człowieka, dążenie do spełnienia pragnień. Myslę, że bardziej sens tego stanie się jasny, jak popatrzysz na to jak rozwija się małe dziecko. Tam to widać, stopniowo, najpierw zabawki, klocki, potem coś większego, etc.

użytkownik usunięty

Tak jak małe dziecko, jak ma tam 2-3 lata, dasz mu byle co i jest szczęśliwe. Ale jak ma więcej, 4-5 wymagania są większe, jakieś tam klocki, gry, potem jeszcze większe, komputer, playstation, i tak dalej. Potem chce czegoś jeszcze więcej. Jak staje się dorosłym budzą się jeszcze inne pragnienia, jeszcze 10 lat temu satysfakcjonowalo go posiadanie samochodzika, a teraz myśli o prawdziwym BMW. I tak dalej. To jest natura, rozwój. Nie w tym, że dąży ktoś do doskonalenia, a w tym, że widzi większą siłą, zadowolenie w nowym pragnieniu, większym. Tyle, że - i tu jest puenta - ten system zdaje egzamin tylko do pewnego momentu, dlatego, że w pewnym momencie nie budzą się nowe pragnienia, pojawia się rutyna, nuda, bo robisz w kółko to samo, wypalasz się i tracisz siły, to co robiłeś wcześniej nie daje ci już tego zadowolenia, albo nie chce ci się. Chyba, że zmienisz nieco system, i dlatego tu była mowa o uszczęśliwianiu innych, a tak naprawdę chodzi o bycie samemu szczęśliwym. Czyli powiększasz pragnienia dalej wg. tego systemu, ale w zupełnie inny sposób.
I dlatego takie moje rozumowanie było, że stary gość, miałby zostawić coś takiego jak tworzenie filmów, gdzie może dzięki tym odbiorcom, fanom, być szczęśliwym, dla jakichś dziwek. Jeżeli już, to musi być równowaga we wszystkim, człowiek nie może być szczęśliwy, jeżeli więcej bierze niż daje.

Piszesz o rutynie, wypalaniu się, traceniu sił i entuzjazmu. W takiej sytuacji miejsce klepanej od tygodnia w pupę seniority mogła by zająć inna, bardziej egzotyczna, a nawet dwie, trzy lub cztery. Po miesiącu Ridley mógłby jeszcze bardziej zwiększyć tę liczbę, a jeżeli i to by mu spowszedniało, wówczas mógłby przestawić się na przykład na śniadych mężczyzn o gładkich, kształtnych klatach.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Myślę, że patrzysz na to dość naiwnie, bo sam marzysz o takim życiu, ale tu nie chodzi o zastępowanie tych samych rzeczy innymi. Jakie ma znaczenie, czy jesz codziennie najlepszą kuchnie włoską, i za miesiąc zastąpisz ją np. chińską czy francuską? Owszem, jakaś to zmiana jest, ale pragnienia ludzkie wychodzą daleko dalej niż to i są ludzie, którzy będą z takiego układu, powiedzmy szcześliwi, a są ludzie, którzy niekoniecznie, dlatego, że mają zupełnie inne cele w życiu, i mimo, że pewnie i mają takie pragnienia, to mają też inne, większe i ważniejsze dla nich, dające im większe spełnienie.

Zbyt dosłownie odbierasz moje słowa. Pisząc o nic nie robieniu miałem na myśli nie poświęcanie całego swojego życia pracy, czemuś, co się robiło od młodości. Oczywistym jest, że codzienne leżenie z drinkiem w dłoni i nie robienie niczego więcej w końcu stało by się nudne. Chodziło mi o nie poświęcanie się jakiemuś większemu ogółowi, a robinie czegoś dla siebie, w mniejszym zakresie. Chędożenie kobiet wymaga energii, ale nie porównujmy tego do pracy reżysera, który przez wiele miesięcy codziennie spędza na planie kilkanaście godzin i ma mnóstwo stresów związanych z całym procesem tworzenia filmu.

Scott, będąc na emeryturze mógłby pozostając biernym - paradoksalnie - więcej dawać innym. Wyobraź sobie sytuację, że leży na plaży z drinkiem w jednej dłoni, drugą klepiąc jakąś piękną senioritę i mówi do swojej sekretarki: "Pani Basiu, proszę przelać temu i temu tyle i tyle milionów dolarów". Nie mogłoby tak być? Myślisz, że ci ludzie, którym podarowałby te sumy, nie byliby szczęśliwi? Wyobraź sobie, że mógłby w ten sposób pomóc wschodzącym reżyserom, zdolnym, ale nie mającym pieniędzy i dzięki temu przyczynić się do powstawania nowych, lepszych filmów.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Jasne, mógłby i pewnie masz rację tutaj. Ja po prostu uważam, że praca i życie nie są tak oddzielne jak się wydaje, nie ma dwóch celów, jeden prywatny, a drugi dla innych, dla mnie wszystko jest połączone ze sobą. Widzę to nieco inaczej, że człowiek odnajduje siebie jakby poprzez innych, i jeżeli zbyt mocno skupia się na "tylko swoich potrzebach" to traci siebie, staje się takim zwierzątkiem rządzonym przez instynkty, a nie człowiekiem, który realizuje siebie wg. swojej woli.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Po prostu nagrodą czy jak mówisz zasługą za coś dobrego, za tą pracę, jest możliwość czynienia jeszcze większych rzeczy. Jak sobie popatrzysz na rożne biznesy, to tak to wygląda, im bardziej ktoś jest bogaty tym ma coraz większe szanse do wzbogacenia i nie myśli o tym, żeby pomniejszać coś, zatrzymać się, zrobić sobie przerwę, a dąży do powiększenia tego co ma i przychodzi mu to coraz łatwiej. I to jest naturalny proces życia, że w ten czy inny sposób życie się przejawia w człowieku i dąży on do ekspansji i zawsze jest to lepsze niż bierność, prymitywne życie, gdzie ktoś zaspokoja tylko elementarne potrzeby. Więc zasłużyć można nie na coś mniejszego, a na coś większego. Kamień leżący na ulicy jest w stanie doskonałego relaksu, spokoju- jednak nigdy nie jest ideałem, bardziej ideałem jest coś co stale ewoluuje i dąży do coraz większego wzrostu, a nie do zaniku. Tak to postrzegam, że nienaturalne jest myślenie i dążenie do bierności, a odwrotnie - do coraz większego rozwoju, bo w tym jest siła życiowa i cel, a w bierności nie ma tego. Np. sportowiec, który w wieku np. 30 paru lat kończy karierę, zostaje trenerem czy dziennikarzem, nie idzie na emeryturę , bo ma medal olimpijski, a w jakiś inny sposób rozwija się, nie ważne w jaki. Jeżeli w tym co materialne brakuje już celów, bo już ktoś osiągnął wszystko, albo nie widzi już w tym sensu, to naturalne jest poszukiwanie czegoś innego, po to, żeby jeszcze bardziej doświadczyć ekspansji siły życiowej, i to jest założone w człowieku.

Ale tu nie chodzi o czerpanie jakiejś siły życiowej z bycia biernym, tylko o zwykłe zaznawanie przyjemności, na którą sobie zasłużył. Praca reżysera na pewno sprawiała mu wielką satysfakcję, ale klepanie panienek po krągłych pośladkach mogłoby mu dawać satysfakcję jeszcze większą. Czy wiesz, jakie możliwości ma miliarder, który nie musi już pracować? Ogromne. I wciąż może się spełniać i dawać szczęście innym, choćby tym pięknym, kształtnym kobietom, które będzie chędożył. Może też ten czas spędzać z rodziną, dla której go nie miał kręcąc filmy. Myślę, że to będzie dla niej lepsze, niż nieobecność męża, ojca czy dziadka w domu.
Piszesz o trzydziestoletnim sportowcu, który przechodzi na emeryturę i zostaje trenerem. Ok, jest jeszcze młody, wielu ludziom odbiłoby, gdyby nie mieli żadnego zajęcia bliskiego im sercu, więc muszą coś robić ze swoim czasem. Ale ja mam na myśli prawie osiemdziesięcioletniego faceta, któremu niewiele życia już pozostało, i który mógłby zwyczajnie chcieć sobie odpocząć albo poszaleć.
Wzbogacanie się za wszelką cenę też nie jest wcale niczym dobrym. To nie jest naturalny proces życia, tylko zwykła chciwość i przejaw jakichś chorych ambicji. Pięćdziesięcioletni biznesmen spokojnie mógłby żyć z drobnej części całego swojego majątku, choćby z odsetek, które rosną mu na koncie. Mnożenie dóbr na pewno jest dobre i logiczne, ale tylko do pewnego stopnia. Na świecie są ludzie, którzy umierają samotni, mając miliony na kontach i co im wtedy z tych pieniędzy?

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Podając przykład biznesmena chodziło mi tylko o pokazanie dążenia do rozwoju, że on jest naturalny dla człowieka. Niekoniecznie musi to mieć coś wspólnego z chciwością, dlatego, że nie wiemy dla jakiego powodu ktoś dąży do stania się milionerem. Liczy się czyjaś motywacja. W tym wszystkim chodziło mi tylko o pokazanie, że człowiek nie może stać w miejscu, nie jest to jego naturą, by w jakimś momencie w ten czy inny sposób nie dążyć do czegoś więcej, chyba że już nie ma sił na to, dlatego, że wpisane jest to w życie. I raczej ktoś kto osiągnął wiele, nie będzie usatysfakcjonowany małymi rzeczami, a większymi. Możesz się z tym nie zgadzać, ale tak wg. mnie człowiek funkcjonuje. Chyba, że tak jak mówię, ktoś już nie ma na nic sił, niczego już nie pragnie i dąży tylko do tego, by wszyscy dali mu święty spokój. Ale wtedy w nim nie ma już życia, a ja mówię o życiu i nie patrzę tutaj na wiek, a na samą istotę, że człowiek dąży do realizacji coraz większych pragnień, dlatego, że w większych pragnieniach jest większe przejawienie tej siły życia.

A to co określasz, "klepanie po tyłku" to też jest jakiś tam etap i skąd wiesz, że RS go nie ma dawno za sobą? Czekał by do 80 lat? Myślisz, że w tym wieku facet może być jeszcze Don Juanem? Owszem, wszystko możliwe, ale bardziej prawdopodobne, że facet ma conajwyżej 1/20 tej energii na panienki, którą miał jako 20-latek. Gość jednego dnia się zabawi mocno, a potem przez pare dni dochodzi do siebie i żadne panienki go nie wskrzeszą. Dlatego nie jestem pewny co do tej większej satysfakcji.

Poza tym, to co określamy satysfakcja związana z tymi zabawami z panienkami, a to co określamy jako szczęście to dwie różne rzeczy, dlatego, że szczęście jest bardziej związane z odczuciem miłości, jest czymś subtelniejszym i głębszym niż bycie w euforii z powodu panienek, które po jakimś czasie mogą pozostawić pustkę. Gdyby to była recepta na szczęście i spełnienie, myślę, że różni mądrzy ludzie zalecali by zostanie dziwkarzem, jako sens życia. ;)
Co więcej taka koncentracja na tym, żeby - jak piszesz- chędożyć, kosztem żony i rodziny, raczej powoduje zanik tego właśnie odczucia miłości, dlatego, że prowadzi do skupienia na swoich egoistycznych potrzebach. Z kolei miłość jest niezależna od wieku, a ta przyjemność z chędożenia jest ściśle zależna, bo zależy od posiadanej energii, siły życiowej.
Tyle, że tu naprawdę nie chodzi o to, żeby kupić prezent jakieś tam panience, bo dobrze się spisuje w łóżku, to jest egoistyczna wymiana, a nie uszcześliwianie innych. W ten sposób człowiek osiąga satysfakcję, ale nie szczęście. Innymi słowy uszczęśliwianie innych = moje własne szczęście, dlatego, że niemożliwym jest uszczęśliwienie kogoś nie posiadając szczęścia czy odczucia miłości. Jak również odwrotnie, niemożliwe jest być szczęśliwym bez uszczęśliwiania innych, bez miłości, dlatego, że jest to jedno i to samo. I pisze oczywiście uproszczeniem, bo można się sprzeczać, że miłość i szczęście to dwie różne rzeczy, ale myślę, że wiadomo o co chodzi.

użytkownik usunięty

i jeszcze raz napisze, uszczęśliwianie innych, to nie jest danie komuś czegoś czy praca dla kogoś, a odczucie w sobie miłości. A to co ktoś robi jest tylko pretekstem do tego, i tez jest potrzebne, ale główne jest to co ktoś czuje.

Ja doskonale wiem, o co Ci chodzi. Tylko dla mnie to jest takie kazanie jak na mszy, pełne patosu i wzniosłych idei. Ja wiem, co jest ważne w życiu i w byciu człowiekiem, ale nie uważam, żeby podejście do życia polegające na tym, że to, iż chcę odpocząć mając jeszcze siły do dalszego działania, miało być czymś złym i źle o mnie świadczyć. Chcesz robić coś i stawać się dzięki temu lepszym, więc to rób, ale nie wmawiaj nikomu, że poprzestanie na pewnym etapie swojej kariery i skupienie się tylko na sobie lub sprawach, które nie będą czymś ważnym dla szerokiego grona, to marnotrawienie energii.

Ale powiększanie fortuny to żaden rozwój. To tylko udowadnianie sobie czegoś. Ludzie posiadający dużo pieniędzy zazwyczaj są próżni i nie liczą się z tymi, którzy pieniędzy nie mają. Wolę spotkać na swojej drodze człowieka bez pieniędzy, ale potrafiącego cieszyć się życiem i wiedzącego, co jest naprawdę cenne w życiu i że nie są to pieniądze.
Stanie w miejscu może nie jest niczym dobrym, ale powiększenie majątku tym bardziej nie jest niczym wzniosłym. To tylko mechaniczny proces, który upodabnia takiego biznesmena do bezdusznego automatu, a nie istoty, która robiąc to dąży do doskonałości.

Nie łączyłem ze sobą chędożenia i spędzania czasu z rodziną; obydwie te rzeczy to były tylko przykłady. Scott ma partnerkę, już niemłodą, nie do końca piękną, z ponaciąganą skórą od licznych operacji. Pewnie ją kocha, więc to jej mógłby zacząć poświęcać więcej czasu i klepać ją po tyłku. Nie mogłoby to być równie satysfakcjonujące jak robienie filmów, lub nawet bardziej?

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Wiesz, to już trzeba zapytać Scotta, bo tu przedstawiamy tylko własny punkt widzenia, po prostu sam tak patrzysz na świat i tak byś zrobił. Owszem, robienie fortuny nie daje szczęścia, to też był tylko przykład, tak jak i twój z senioritami, ale wg. mnie on też nie daje, wg. ciebie - tak.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

więc podsumuwując, niekoniecznie musi robić dalej filmy, jeżeli już nic sensownego nie ma do powiedzenia, nic ponad to co już wymyśli nie wymyśli, ale napewno nie powinien być biernym, ale po prostu realizować siebie w czymś innym. A czy będzie przy tym leżał czy siedział to też nie ma większego znaczenia :) Tyle.

Zloty_Deszcz

Skończył się 15 lat temu na Black Hawk Down, szkoda, ale są godni następcy- Blomkamp i Duncan Jones.

Zloty_Deszcz

Strasznie mi smuci że podk kimś takim jak Scott są takie tematy a pod Wajdą same hejty

kacperpogorzelskipl

Tematy całkowicie nie zasłużone ponieważ większość jego filmów jest po prostu słaba ( zwłaszcza te najnowsze)

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Ostatnimi czasy to jednak scott kręci więcej kupy niż dobrych filmów.

"Marsjanin", "Exodus", "Adwokat" to nie są złe filmy. Nie wierz we wszystko, co piszą hejterzy.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Oglądałem i Marsjanin jest świetnym filmem ale to pierwszy jego dobry film od czasu sieci kłamstw zaś Adwokata i Exedus uważam za jego najsłabsze filmy w całej karierze.

To pisz od razu, że Ty uważasz jego ostatnie filmy za słabe, a nie, że kręci kupę.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

No przecież napisałem że ostatnimi czasy czyli dla mnie ostatnie 10 lat mniej więcej Adwokat i Exodus to dla mnie 4 i 3 czyli jak na niego kupa a promek i Robin hood to 6 a jak na takiego rezysera 6 to bardzo takie sobie oceny, Marsjanin ma u mnie 9-..
Jeden udany film na pięć ostatnich to słabiutko.

Nadal nie rozumiesz. W pierwszym komentarzu piszesz, że kręci kupę, jakby to była jakaś prawda ostateczna. Teraz stwierdzasz, że robi jeden udany film na pięć. Widocznie nie za bardzo wiesz, co jest dobre, a co nie. To, że Tobie się coś nie podoba, nie musi wcale oznaczać, że jest to złe.

użytkownik usunięty
Zloty_Deszcz

Pierwsza moja wypowiedź nie przeczy drugiej a ją uzupełnia.
Adwokat ma powszechnie opinie kupy więc to twoja opinia na temat tego filmu jest wyjątkiem. Promek to dla większości fanów i krytyków rozczarowanie A Exodus zobacz jaką ma śrdenią na RT
https://www.rottentomatoes.com/m/exodus_gods_and_kings/

Zresztą Robin hooda chyba też, a dla mnie Robin poza fragmentami to było rozczarowanie a scena gdy Marion wkracza z dziećmi na kucykach była żałosna na maksa.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones