ciężkich buciorach i depczą innych ludzi
jest w Paryżu,z doskonałym językiem i po szkole
biorąc pod uwagę terminy,powinna już być po tych studiach
sprawa bardziej istotna-jest w tym Paryżu,czy wróciła?
tego gniota. Czyli dane na tej stronie są chyba mylne
"Nemocnicy.."już nie gra,bo"wysłali ją do Australii"
w pewnym sensie matką.Sara to Diana,księżycowa pani.
krajów,a ze mną zostaną tylko ciemne i ponure wieczory
jestem dla niej niewidzialnym człowiekiem,deprecha
żeby przynajmniej nadepnęła na ten kamień,poczuła,że czuje
hasłem "Sara Muldner",jestem dla niej przydrożnym kamykiem
mnie lubisz, wierzysz we mnie,czuję się z tym dobrze
bardziej zawiedziony odpychaniem cichego wielbiciela
do morza,prawie żadnych szans,że zostaną przejęte
żadnego śladu istnienia,e-maila,fan-klubu,gg,Sary nie ma
praktycznie się nie zmienia,poza moimi wpisami
miejscu-dziwna droga do kariery,likwidować ślady po sobie
- martwa strefa, głucho jak w kosmicznej pustce
,niech Pani nie usuwa swych zdjęć-radości mych oczu
albo zlekceważyć.To nie zmieni mego zdania o Pani.
których wyrzuca się za drzwi i wracają oknem.
wrażliwości-próby.O jedno może Pani być spokojna
nie chce Pani kontaktu ze swym szczerym wielbicielem
jest to wymóg,aby móc z Panią nawiązać rozmowę.
JEST),za to,że mam Panią za Kogoś wspaniałego?
,to naprawdę boli-nie spodziewałem się cudów,ale tego,
fotografię, czyli wielbiciel zostaje ukarany
którą przeprowadzam dość intensywnie na internecie
lecz wpisy pozostają bez echa,a trudno przypuszczać
to mogę skończyć tę "akcję" z wpisami,czy o to chodzi?