Tom Waits

Thomas Alan Waits

7,7
5 838 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Tom Waits

Może komuś, kto zetknął się z tym wielostronnie utalentowanym artystą, przyda się mały przewodnik po jego płytach, przygotowany przeze mnie – skromnego fana.

- 1973 – CLOSING TIME – debiutancki album Waitsa, ustalający jego wczesny styl pomiędzy rhythm & bluesem, a eksperymentującym folkiem. Odtąd oblicze spelunkowego, szorstkiego romantyka-cwaniaka będzie bardziej, lub mniej przebijać w jego płytach, aż do zmieniającej wszystko „Swordfishtrombones&#822 1;. Album naznaczony specyficzną młodzieńczą prostotą i żarliwością. Może dzięki temu wydaje mi się najlepszym (obok „Nighthawks At The Diner”) w pierwszej fazie twórczości Toma.

- 1974 – THE HEART OF SATURDAY NIGHT – płyta wciąż bardzo wczesna. Jeszcze niezdecydowana. Kogoś, kto zna późniejsze kompozycje Toma może nieźle rozbawić specyficzną naiwnością. I można by było o niej spokojnie zapomnieć, gdyby nie dwie naprawdę znakomite piosenki z sobotnią nocą w tytule.

- 1975 – NIGHTHAWKS AT THE DINER (live) – unikalna rejestracja kameralnego koncertu w jakimś niewielkim klubie. Tytuł odnosi się do obrazu Edwarda Hoppera (warto go zobaczyć, by zorientować się w duchu płyty). Nagrane tu piosenki to nie arcydzieła. Raczej nie znajdzie się ich na składankach. Nie mają też wersji studyjnej (!). Mimo to płyta jest jedną z najlepszych w dorobku Waitsa. Utrwala zupełnie niepowtarzalną atmosferę koncertu roztopionego w tytoniowym dymie i oparach whyskey.
[Nagranie trudnodostępne.]

- 1976 – SMALL CHANGE – płyta na równym, niezłym poziomie. Uchodzi za najlepszy album wydany przez Waitsa w Asylum Records. Jej klimat określiłbym jako „nieco wstawiony” (tak na melancholijnie – absurdalnie). To stąd pochodzi zresztą piosenka – legitymacja Toma: „The Piano Has Been Drinking”. Tytułowa zmiana oznacza zapewne nieco większe skomplikowanie, dojrzałość kompozycji.

- 1977 – FOREIGN AFFAIRS – płyta mogłaby się równie dobrze nazywać „Kołysanki Toma W.” Bardzo spokojna, dyskretna, w klimacie wielkomiejskiej nocy. Pozostaje na charakterystycznym dla tego okresu twórczości niezłym poziomie, ale bez rewelacji.

- 1978 – BLUE VALENTINE – płyta prawie czysto-bluesowa. Spotkałem się z opinią, że niedoceniona. Osobiście uważam, że mimo kilku świetnych utworów jest jedną z najsłabszych w dorobku Waitsa. Czuć pewne zmęczenie tym samym emploi.

- 1982 – ONE FROM THE HEART – płyta zawierająca piosenki do filmu Francisa Forda Coppoli. W całości nigdy jej nie słyszałem. Obiegowa opinia powiada, że muzyka była sporo lepsza, od niezbyt udanego filmu.

- 1982 – SWORDFISHTROMBONES – zaczyna się nowy rozdział twórczości Waitsa. Już sam tytuł, a zwłaszcza pierwsza piosenka są niezłym ciosem. Waits łączy swój niesamowity głos z eksperymentami w dziedzinie instrumentacji (można tu usłyszeć przedziwne perkusje, a nawet dudy). Teksty stają się o wiele bardziej skomplikowane. Od tego czasu można śmiało nazywać Toma poetą. Nowy, szokujący styl próbowano określić różnie; zabawne wydaje mi się np. sformułowanie (trafne skądinąd) „miejski etno-rock”. Niezależnie od zaklasyfikowania – styl jest indywidualny, rozpoznawalny i niepodrabialny. Staje się istotnym punktem na muzycznej mapie Ameryki.
„Swordfishtrombones&#822 1; było szokiem i wkroczeniem na nową ścieżkę, ale najlepsze płyty dopiero przyjdą...

- 1984 – ASYLUM YEARS – składanka, którą Waits ostatecznie pożegnał się z Asylum Records i swoim ówczesnym stylem. Nie jest to jednak „zło konieczne”, jakim często bywają składanki wybierające największe przeboje. Płyta jest oryginalną, przemyślaną całością. Nie sugeruje się popularnością danych utworów, a wrażeniem, jakie wywrzeć ma przyjęty układ. Dlatego nie ma tu wielu znanych kawałków, min. „Ol 55”, czy „The Piano Has Been Drinking”. Za to znakomicie uchwycony został niepowtarzalny nastrój tamtych lat, spędzonych w drugorzędnych knajpach, wśród kobiet z przeszłością i wykolejeńców o złamanych nosach i życiorysach.
Inne składanki Waitsa tego poziomu nie osiągają. Ta zaś jest jedną z jego najznakomitszych płyt.

- 1985 – RAIN DOGS – najsłynniejsza płyta Waitsa. Zawiera 16 utworów, z których każdy jest ZUPEŁNIE inny. Są tu piosenki pijackie, pirackie, country, polki, serenady... Wszystkie po Waitsowsku uszkodzone, ztrashowane, zaopatrzone w świetne poetycko-absurdalne teksty.
Pochodząca z tej płyty piosenka „Jockey Full of Burbon” otwiera, zaś „Tango Till They’re Sore” zamyka film „Poza prawem” Jima Jarmuscha, w którym zresztą Waits gra jedną z głównych ról.
Do tej płyty zrobiono pierwszy teledysk Waitsa. Do świetnej piosenki „Downtown Train”. Poza autorem wystąpił w nim sędziwy już Jake La Motta – główny bohater „Wściekłego Byka” Martina Scorsese.
[Od tego albumu radzę zacząć znajomość z muzyką Toma W.]

- 1987 – FRANK’S WILD YEARS – podtytuł głosi: „Un Operachi Romantico in Two Acts”. Rzeczywiście, album zawiera przepiękne songi z autorskiego spektaklu teatralnego Waitsa. Ze swoją żoną, Kathleen Brennan, napisał sztukę o szarym sprzedawcy mebli, który porzuca swój sklep w zapadłym Rainville i zaopatrzony jedynie w akordeon rusza w podróż po Ameryce. Główną rolę w spektaklu zagrał oczywiście Tom.
Płyta od dłuższego czasu jest mogą ulubioną. Bije z niej jakaś ostateczna wolność, zaprawiona odcieniem goryczy. Teksty należą do najbardziej „odjechanych” w dorobku Waitsa. Prawdziwe dzieło sztuki.

- 1988 – BIG TIME – płyta, której niestety nie miałem okazji słyszeć. Jest rejestracją koncertu, mającego cechy spektaklu teatralnego. Dostępna także w wersji filmowej http://www.filmweb.pl/Film?id=204762 [www.filmweb.pl/Film?id= ...]

- 1992 – BONE MACHINE – płyta wyróżniona Nagrodą Grammy (najlepszy album alternatywny). Szczyt twórczości Waitsa. Album najbardziej skowycząco-klekocząco-chrypiąc y, ale zarazem nie tracący swoistego liryzmu. Radzę sięgać po niego już po pewnym przygotowaniu, ale gwarantuję opadnięcie szczęki (ze zgrozy, lub zachwytu).
Znakomity teledysk do piosenki „I Don’t Wanna Grow Up” wyreżyserował Jim Jarmusch.

- 1992 – NIGHT ON ERTH – soundtrack do filmu Jima Jarmuscha. Niestety TYLKO soundtrack: w filmie sprawdził się znakomicie, osobno – o wiele gorzej. Piosenek jest tu dosłownie parę. Płyta zgodnie uznana za jedną z najsłabszych w dorobku Waitsa. Moim zdaniem powinna być jednak traktowana na nieco innych zasadach.

- 1993 – BLACK RIDER – znakomity reżyser teatralny Robert Wilson zaprosił Waitsa do współpracy nad autorskim spektaklem „Black Rider”, będącym współczesną adaptacją opery „Wolny strzelec” Webera. Berlińska premiera z 1990 r. okazała się ogromnym sukcesem. Piosenki, które w spektaklu śpiewali aktorzy, Waits nagrał w 1993 po swojemu i tak powstała płyta „Black Rider”, będąca niesamowitą, makabryczną i przezabawną historią paktu człowieka z diabłem. Do tej pory nie mogę dojść, czy teksty songów są autorstwa Waitsa, czy twórcy scenariusza, Williama S. Borroughsa (skądinąd znakomitego pisarza). Nawet, jeżeli nie napisał ich sam Waits, to pasują do niego idealnie. W ogóle płyta jest zupełnie nieokiełznana i znakomita pod względem muzycznym.

- 1999 – MULE VARIATIONS – kolejna płyta wyróżniona Nagrodą Grammy (tym razem w kategorii najlepszy album folkowy). Tytułowym „mułem” nazywa Toma jego żona – Kathleen Brennan. Cała płyta jest owocem ścisłej współpracy małżeńskiej. Już wcześniej Kathleen współtworzyła wiele tekstów Toma, na tym krążku daje się to jednak szczególnie wyraźnie wyczuć. Płyta jest równa i rzekłbym „porządna”; liryczna, oryginalnie rozpatrująca anatomię miłości, rolę kobiety w życiu mężczyzny oraz znaczenie domu rodzinnego. Uważam ją za bardzo dobrą, ba, jedną z najlepszych – i dziwię się tylko kategorią folk, do której ją przypisano.

- 2002 – ALICE – moim zdaniem album nieudany. Raz jeszcze Waits skomponował muzykę do spektaklu Boba Wilsona, lecz tym razem nie zdołał osiągnąć poziomu „Black Ridera” (sam spektakl też uchodzi za znacznie słabszy). Wg mnie na płycie są dwa świetne, przeciwstawne kawałki: „Alice” i „Kommienezuspadt”. Pozostałe zbliżają się albo do jednego, albo do drugiego, ale pozostawiają ogólne wrażenie smętnej monotonii.

- 2002 – BLOOD MONEY – płyta mogłaby być jedną z najlepszych w dorobku Waitsa. Piosenki są bardzo różnorodne (groteskowe i smutne, zabawne i złowieszcze) i –można rzec- dojrzałe. Jednakże z dwóch powodów album sporo stracił w moich oczach. Po pierwsze jest bardzo krótki (tylko 42 minuty), a po drugie kończy się raczej nijako. Przynajmniej 4 ostatnie utwory znacznie odstają od poprzednich 9. Dlatego płyta jest naprawdę dobra, ale „czegoś” jej brakuje.

- 2004 – REAL GONE – ta płyta to kolejna metamorfoza Waitsa. Teksty zostają uproszczone, wokal stłumiony, a wszystkim rządzi, miejscami zbliżający się do rapu, rytm. Niektóre utwory przypominają melodie wystukiwane przez jednego gościa pod Metrem Centrum na oparciu krzesła... Przyznaję, że nie bardzo mi to przypasowało, ale nie można nie docenić, że Tom nie ustaje w poszukiwaniach i eksperymentach. Następna płyta może być świetna.

Na koniec muszę zaznaczyć, że wszystkie składanki piosenek Waitsa, poza świetną „Asylum Years” wydały mi się gorsze od oryginalnych płyt. Radzę więc sięgać do nich tylko w ostateczności. Koniecznie należy także wspomnieć o oryginalnej płycie KAZIKA:
- 2003 – PIOSENKI TOMA WAITSA – płyta zawiera Kazikowe adaptacje piosenek z płyt „Swordfishtrombones&#822 1;, „Rain Dogs”, „Frank’s Wild Years”, „Bone Machine” i „Blood Money”. Należą jej się wielkie brawa za: 1. przybliżenie Waitsa polskim słuchaczom, 2. świetną jakość przekładów.
Oczywiście wersje Kazika nie dorównują oryginałom, może poza pomysłowo potraktowaną piosenką „Deszczowe psy”. Muzyka jest bardziej melodyjna, unikająca eksperymentalnych instrumentacji. Należy też zaznaczyć, że dobór utworów prezentuje tylko pewien aspekt dojrzałego okresu twórczości Waitsa.
Jednakże płyta jest jak najbardziej udana, a dla polskich miłośników Waitsa to pozycja zupełnie obowiązkowa.

Tyle na razie. Zachęcam do wyrażenia swojej opinii, lub uwag – tutaj, bądź u mnie na blogu.
Pozdrawiam!

Woyciesz

Szanowanie.
Prócz rzeczy, które wymieniłeś, Waits wydał jeszczę dwupłytową składankę "The Early Years" (vol. 1 - 1991; vol. 2 - 1993), na której umieszczone są demówki, zdaje się że jeszcze sprzed wydania pierwszego albumu w 1973.
Wspomniałeś, że składanki Waitsa są niespecjalnie ciekawe. Dorzucam jednak "The Early Years" ponieważ są tam rzeczy nie wydane nigdzie indziej, względnie wydane w zmienionych aranżacjach - płyta zatem godna jest odnotowania.
Choć na marginesie dodam, że jest to album przeznaczony chyba dla największych z największych miłośników Waitsa. Mi w każdym razie do gustu specjalnie nie przypadł, jest zbyt surowy, zbyt po prostu amatorski. Ale jako ciekawostka historyczna - czemu nie!;)
Pozdrawiam!

selig

Z tego, co pamiętam "The Early Years" wydała pierwsza wytwórnia Waitsa (sporo czasu po zakończeniu współpracy) bez jego wiedzy i zgody (miała wszystkie prawa do piosenek).

Woyciesz

Żałuj, że nie słyszałeś "Big Time" to było moje pierwsze spotkanie z Waitsem. Mimo, że jakość nagrań nie jest najlepsza jego głos mnie zauroczył i teraz słucham go codziennie...
Czekam na opis najnowszego boxu płyt Waitsa - Brawlers, Bawlers, Bastards ;)

Woyciesz

- 1985 – RAIN DOGS - jak dla mnie najcudowniejsza płyta na tym łez padole

- 2003 – PIOSENKI TOMA WAITSA - to Kazik nauczył mnie miłości do Waitsa. Chciałam tylko porównać Kazikowe wersje z oryginałem... i wpadłam po uszy - w zachwyt, który trwa i trwa i trwa.

Birke_La_Folle

Dziękuję za wszystkie wskazówki ;) właśnie zakochałam się w muzyce Toma Waitsa. Mam nadzieję, że będzie okazja zobaczyć go na żywo

inka_20

W ogóle to fajnie, że ktoś popularyzuje Toma, chwała mu!
Ale proszę to robić rzetelnie.
Mianowicie: -1980 -HEARTATTACK AND VINE, ta płyta była ostatnią dla Asylum Records.Jest b. dobra, pierwszy raz w takiej ilości numery grane na gitarze.Znać trzeba koniecznie.
SWORDFISHTROMBONES - to rok 1983 a nie 82 nie inaczej.
Oceny płyt są sprawą subiektywną, w tym tkwi piękno, że się różnimy.Ale niech w tym wątku zaistnieje informacja, że sporo osób płytę SMALL CHANGE umieszcza na półce z napisem ,,wybitne".To także spory sukces finansowy podobnie jak MULE VARIATIONS, a tych zbyt wielu Tom nie doświadczył.
Po REAL GONE z 2004 artysta uraczył nas:
2006 - Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards
2009 - Glitter and Doom Live
Good night and good luck, esforty.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Birke_La_Folle

haha, ja dokładnie tak samo. jako wielka fanka Kazika sięgnęłam po Piosenki Toma Waitsa, a potem po oryginały i się zakochałam :)

Woyciesz

Witaj
Ciekawie napisane, mam do Ciebie pytanie, a mianowicie, czy znasz płytę Tom'a "On The Line In'89" Florence Italy 1989. Byłbym wdzięczny za wszelką pomoc.

Pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones