"Hide the rum" and have some fun

Kontynuacja "Piratów z Karaibów" była przeze mnie najbardziej oczekiwaną premierą roku. Muszę przyznać, że wyczekiwałam tego filmu z wielką niecierpliwością, ale też nutką obawy. Nie żebym się
Kontynuacja "Piratów z Karaibów" była przeze mnie najbardziej oczekiwaną premierą roku. Muszę przyznać, że wyczekiwałam tego filmu z wielką niecierpliwością, ale też nutką obawy. Nie żebym się przejmowała recenzentami, którzy z góry zakładali, nie wiedzieć czemu, że film będzie kiepski, ale pewien złośliwy głosik odzywał się: "A jeśli będzie źle?". Na szczęście nie było, bawiłam się świetnie i zamierzam to kiedyś powtórzyć. "Klątwa Czarnej Perły" miała motor napędowy w postaci Johnny'ego Deppa. To jego ekspresyjna, dzika wręcz kreacja Jacka Sparrowa sprawiła, że film pokochały miliony. Podstawowym problemem kontynuacji był więc brak zaskoczenia zachowaniem tego nietuzinkowego bohatera. W sumie guzik prawda, bo scenarzyści, a przede wszystkim Johnny Depp ( któremu Oscar naprawdę się należał) potrafią zaskakiwać. W "Skrzyni Umarlaka" Jack to wciąż ten sam pirat, którego uwielbiają tłumy (wyłączając kurtyzany na Tortudze) - wiecznie "na gazie", szelmowski i zabawny, trochę niezdarny, jednak nadrabiający wszelkie braki sprytem. Jednak ta postać ma więcej negatywnych cech niż to zostało ukazane na początku serii - nie waha się wysyłać przyjaciół na pewną śmierć, bierze, nie dając nic w zamian, jest samolubny i egoistyczny, ale wciąż nie można go nie lubić. Wystarczy jeden rozbrajający uśmiech, jeden choćby minimalnie altruistyczny uczynek, a gwarantuję, pokochacie tego skurczybyka jeszcze goręcej. Jack to nie jedyna postać, która ewoluowała w ciekawym kierunku. Elizabeth wreszcie przestaje być grzeczną dziewczynką i łapie za broń. Scena jej pojedynku z Pintelem i Ragettim należy do jednych z zabawniejszych w filmie - niby to "tylko" słaba kobieta, a jednak poradziła sobie z dwoma facetami, ale może fakt, że to wyjątkowe niezguły, miał znaczenie. Dużym zaskoczeniem była dla mnie kreacja Keiry Knightley - kokieteryjna i zabawna, zadziorna i delikatna, po prostu świetna. Moim zdaniem dużo lepsza niż w "Dumie i uprzedzeniu", za którą to kreację przecież dostała nominację do Oscara (mocno na wyrost według mnie). Następna odmieniona (ale nie do końca) postać to Ragetti. Co prawda biedak wciąż boryka się z drewnianym okiem, ale w więzieniu przeszedł "duchową odmianę". Jego metafizyczne kwestie są przyczyną wielu naprawdę zabawnych sytuacji, w których wiernie wtóruje mu nieodłączony jak poprzednio Pintel. Jednak największą przemianę przechodzi Norrington. Bez obaw, nie zepsują wam niespodzianki samodzielnego odkrywania, co mu się przydarzyło, powiem tylko, że mimo licznych zmian w jego życiu wciąż pozostał nastawionym na karierę oportunistą. Tylko William Turner pozostaje wciąż tym samym poczciwym, nieco naiwnym kowalem i na szczęście nawet Orlando Bloom nie był w stanie zepsuć tej roli. Wyjątkowo jego obecność na ekranie mi nie przeszkadzała. Oprócz starej gwardii w filmie pojawia się cała masa nowych bohaterów, na załodze "Latającego Holendra" zaczynając, a na czarownicy Tii Dalmie kończąc. Mam nadzieję, że tą ostatnią będzie nam dane ujrzeć w trzeciej części, bo to naprawdę ciekawa postać i wnosi do filmu nieco tajemniczości. Poza tym mamy tu nowego pretendenta o miano największego służbisty i drania w szeregach gwardii jej królewskiej mości - Cutlera Becketta. Nie polubicie go, zapewniam. "Klątwa Czarnej Perły" była niezaprzeczalnie rozrywką dla całej rodziny i chociaż "Skrzyni Umarlaka" z pewnością nie można nazwać filmem tylko dla starszych widzów, twórcy czasami dają nam znać, że świat piratów wcale nie jest taki kolorowy (nawet plakat jest utrzymany w nieco ciemniejszych tonach). Niemalże otwierająca film scena z więzieniem czy choćby miejsce zamieszkania czarownicy są niezwykle mroczne, pełno w nich migających ogników i zapewniam, że nie chcielibyście spędzić dłuższego czasu w żadnym z nich. Być może jest to tylko ciekawy zabieg stylistyczny, ale ja mam wrażenie, że dodanie nieco mroku i tajemniczej aury ma na celu wprowadzenie widza w część trzecią, być może nieco mroczniejszą. Nie wyobrażam sobie pirackich opowieści bez jednoznacznego czarnego bohatera. Niestety zostaliśmy pozbawieniu świetnego Geoffreya Rusha, ale za to mamy Davy’ego Jonesa i jego kompanię, którzy zostali całkowicie wygenerowani przez komputer. Spece od efektów specjalnych wykonali naprawdę kawał solidnej roboty, bo ani przez chwilę nie da się ich zauważyć. W końcu najlepsze efekty, to takie których nie widać. Co prawda wpadki zdarzają się nawet najlepszym (nawet we "Władcy Pierścieni" raz czy dwa dało się zauważyć sztuczność) jednak mi nie udało się dostrzec żadnego partactwa i to nie z winy słabego wzroku, w filmie po prostu wszystko dopięte jest na ostatni guzik (moim zdaniem "Piraci z Karaibów" są jak na razie faworytem w wyścigu o Oscara za najlepsze efekty specjalne). Duże brawa należą się też Hansowi Zimmerowi, który zgrabnie wplótł takty dobrze znane z części pierwszej do nowych kompozycji, czasami aranżując stare melodie w zupełnie nowy, ciekawy sposób. Muzyka jest naprawdę świetna i rewelacyjnie oddaje choćby dynamikę pojedynków, a tych jest naprawdę sporo. Najlepszy to chyba starcie na kole młyńskim. Tu wielkie ukłony w stronę aktorów, którzy jak wieść niesie zrezygnowali z pomocy kaskaderów i sami ryzykowali złamaniem (kto wie czy nie tak właśnie się to skończyło). Pamiętacie kwestie z pierwszej części? Piosenkę "Yo ho, Yo ho"? Radzę zrobić trochę wolnego miejsca na twardym dysku pamięci, gdyż scenariusz i zapewne kolejne improwizacje Johnny’ego D. serwują nam sporą porcję świetnych, a przede wszystkim, zabawnych cytatów. Nie będę potworem i nie zacznę w tej chwili wypisywać tu kwestii, bo ja chybaby zabiłabym za podobną rzecz, ale proponuję zwrócić uwagę na scenę, w której Elizabeth po raz pierwszy spotyka Jacka- do wyłapania smaczek z części poprzedniej. A co się jej tyczy - "Skrzynia umarlaka" to jedyna znana mi kontynuacja, którą tak właściwie można by oglądać bez znajomości pierwowzoru. Oczywiście odpada wtedy wyłapywanie nawiązań do poprzedniej części, które czasem są oczywiste, a czasem zmyślnie ukryte, ale całość na pewno nie traci na swojej atrakcyjności. Żeby nie było tak różowo, skupmy się teraz na minusach. Oto one: tylko ślepiec mógłby pomyśleć, że Keira Knightley w męskim wdzianku wygląda jak chłopak, nawet najbardziej zniewieściały. Tyle. Wszystko inne jest naprawdę rewelacyjne. Osobiście nie rozumiem utyskiwań innych na nielogiczność fabuły w porównaniu do pierwowzoru. Jeżeli rybopodobni ludzie są mniej prawdopodobni niż chodzące kościotrupy, to od dzisiaj możecie mnie nazywać Mona Lizą. Akcja toczy się wartko i gładko, nie ma miejsca ani na nudę, ani tym bardziej na doszukiwanie się dziur logicznych (których pewnie jest kilka, ale kto by się tam przejmował). "Piraci z Karaibów" to solidne kino rozrywkowe i trzeba mieć tego pełną świadomość oglądając film, a nie oczekiwać wynurzeń na temat zawiłości ludzkiej egzystencji. Nie da się chyba uniknąć porównań dwóch odsłon tej pirackiej opowieści. Na pytanie, która część jest lepsza, będziecie musieli odpowiedzieć sobie sami. Dla mnie obie są genialne i tylko drobnostka skłaniałaby mnie ku części pierwszej: za długo trzeba czekać, na część trzecią. Naprawdę, 10 miesięcy to prawdziwe tortury dla wielbicieli piractwa. Jak to zwykle ze środkowymi częściami bywa, i ta zostawi widza z mnóstwem pytań. Mnie osobiście bardzo ciekawi, czy Elizabeth siedząca przed swoim weselem w strugach deszczu miała być tylko ładnym ozdobnikiem na wejście, czy też kryje się za tym coś więcej? Jeśli chcecie znać resztę moich wątpliwości zachęcam do wydania kilku złotych na bilet do kina (bo zapewne pytanie, które zalęgną się wam po projekcji będą podobne do tych, które i mnie nurtują). Czeka was 150 minut pierwszorzędnej rozrywki i na pewno nie będziecie żałować ani złotówki wydanej na film. Czy po seansie będziecie głodni wiedzy o dalszych losach bohaterów i rządni nowych przygód? Jeśli chodzi o mnie to odpowiedź brzmi: tak jest i to jak najszybciej (ach, gdyby tak dało się przyspieszyć czas).
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Każdy jako dziecko chociaż raz bawił się w piratów. Był albo dzielnym kapitanem zdobywcą skarbów i... czytaj więcej
Wróżono spektakularną klapę, a tymczasem poprzednia część "Piratów z Karaibów" – "Klątwa Czarnej Perły"... czytaj więcej
Na drugą część bardzo lubianych przeze mnie "Piratów z Karaibów" czekałem długo i z niecierpliwością.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones