Recenzja serialu

Twin Peaks (2017)
David Lynch
Kyle MacLachlan
Sheryl Lee

"Jeśli sowy latają nisko, to jesteśmy w Twin Peaks".

Fenomenalny wiśniowy placek, który wszyscy znamy i kochamy powraca w wielkim stylu. Do tego aromatyczna kawa. Mnóstwo kawy. Za barem tajemniczo uśmiechają się szefowie kuchni –  David Lynch
Fenomenalny wiśniowy placek, który wszyscy znamy i kochamy powraca w wielkim stylu. Do tego aromatyczna kawa. Mnóstwo kawy. Za barem tajemniczo uśmiechają się szefowie kuchni – David Lynch orazMark Frost we własnej osobie. Filiżanka czarnego jak smoła płynu co chwilę zmienia konsystencję. Bierzesz łyk, a zza szerokiego okna rozlega się nagłe pohukiwanie sowy, która słowo daję wcale nie jest tym czym się wydaje.

Obietnica złożona przez Laurę PalmerSheryl Lee 25 lat temu, urzeczywistniła się w postaci osiemnastu unikatowych odcinków, które składają się na doświadczenie po raz kolejny wywracające do góry nogami realia telewizji. Kiedy myśleliśmy, że nowoczesne seriale rozbuchanymi budżetami pokazały już wszystko, nowe „Twin Peaks” zabawia się namiw niemniej okrutny sposób niż Windom EarleKenneth Welsh swoimi ofiarami. Przeraża, fascynuje, nie raz sprawia niemal fizyczny ból, ale i tak przyciąga do siebie tajemniczą siłą.

Urwana historia agenta specjalnego Dale’a CooperaKyle MacLachlan zaczyna wybrzmiewać już w pierwszych sekundach trwania nowego odcinka. Wyraźnie zmęczony i podstarzały nadal szuka wyjścia z zapętlających się w nieskończoność pokoi i korytarzy. Towarzyszy mu Mike zwany Jednorękim Al Strobel. „Czy to przyszłość czy przeszłość?” – pyta Mike, a my jesteśmy nie mniej skonfundowani niż sam Cooper. Tymczasem na wolności przebywa zły sobowtór Dale’a, który wykorzystując siatkę zmanipulowanych przez siebie osób, poszukuje jakiegoś osobliwie wyglądającego bytu. Tajemnica goni tajemnicę, wątki mnożą się jeden po drugim, a scenariusz jest głęboko osadzony w mitologii nakreślonej na potrzeby filmu "Miasteczko Twin Peaks. Ogniu krocz za mną"z 1992 roku. Bez jego znajomości (przyda się także "Twin Peaks: The Missing Pieces") prawie niemożliwe będzie zrozumienie tego co się właściwie dzieje na ekranie. To bardzo wysoki próg wejścia, ale takie posunięcie jest całkiem zrozumiałe i logiczne. Reżyser nie musi prowadzić widza za rączkę, objaśniając mu niuanse i nawiązania. Skłania go raczej do samodzielnego wsiąknięcia wtajemniczy i oniryczny świat „zwykłego” miasteczka na północnym zachodzie.

No właśnie – miasteczka, które po tych 25 latach nadal jest nieziemsko urzekające i tak samo niepokojące, choć nie stanowi już clou programu. Tym razem jedynie prześlizgujemy się po wątkach bohaterów ze znanej i lubianej obsady. Niemniej cudownie jest wrócić do baru „RR” i zobaczyć znajome twarze NormyPeggy Lipton oraz Shelly Mädchen Amick, pomilczeć trochę z „Big” Eddem Everett McGill czy strzelić browca przy granej na żywo muzycew klubie Roadhouse. Nie obejdzie się też bez wizyty na posterunku braci Trumanów, gdzie obecnie szefuje ten starszy Frank Robert Forster, a partnerują mu posiwiały i jak zwykle elokwentny HawkMichael Horse oraz posiwiali i jak zwykle ujmująco niedorzeczni AndyHarry Goaz i LucyKimmy Robertson Brennanowie. Oczywiście "Twin Peaks" nie byłoby tym czym jest, bez udziału ukochanej przez fanów Margaret Lanterman a.k.a Pieńkowej Damy Catherine E. Coulson, której wkład w całą historię jeszcze nigdy nie był tak poruszający. Nie brakuje też paru ciekawych zaskoczeń. Choć oryginalne postacie zostały nakreślone z szacunkiem do materiału źródłowego i stanowią świetny fan-service, to nie ma co liczyć na rozbudowane relacje między nimi, stanowiące przecież ważną i integralną część narracji poprzednich sezonów.

Żadna to jednak strata, bo serial obudowany jest na tylu nowych i fascynujących bohaterach pierwszo i drugoplanowych, że z czystym sumieniem możemy to wybaczyć. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o rewelacyjnych braciach Mitchum (Robert Knepper oraz Jim Belushi), którzy są jednymi z najjaśniej świecących gwiazd w kosmicznej otchłani nowego "Twin Peaks". Poważne tony, które niezauważenie przechodzą w groteskę i absurd? Tak, sceny z braćmi fantastycznie oddają ducha oryginalnych serii, zachowując przy tym swój własny, niepodrabialny charakter. Choć nie jest to "Miasteczko Twin Peaks" sprzed 25 lat, to wcale nie musi takie być. Reżyser podążył swoją ścieżką, a jest nią otchłań pomiędzy dwoma światami, gdzie "czarodziej pragnie zbiec", a podłoga układa się w czarno-białe, hipnotyzujące wzory.

"Twin Peaks" Anno Domini 2017 stoi przede wszystkim obrazem i dźwiękiem, które przenikają się i uzupełniają jak wspomniane wyżej kultowe zygzaki w "czerwonym pokoju". Lynch w mistrzowski sposób bawi się formą. Nie tyle opowiada, co "maluje" fabułę, tworząc swoisty kolaż sennych i niepokojących motywów zaczerpniętych ze swoich poprzednich dokonań takich jak "Głowa do wycierania", "Zagubiona autostrada", "Mulholland Drive" (fenomenalnaNaomi Watts powraca przed obiektyw Lyncha jako niezłomna Janey E.) czy w końcu "Inland Empire". Dlatego zachęcam wszystkich, aby nowe "Twin Peaks" oglądać na porządnych słuchawkach. Ah! No i proszę słuchać dźwięków. Podziękujecie mi później.

Przekaz jest jednoznaczny. Każdy odcinek nowego "Twin Peaks" służyć ma odcięciu się od rzeczywistości i spróbowaniu czegoś niezwykłego. Jesteśmy zapraszani, aby wejść za czerwoną zasłonę poznania, uchylić drzwi za którymi dzieją się rzeczy na pozór dziwne i surrealistyczne, a tymczasem tak dobrze nam znane. To wręcz archetypowa walka dobra ze złem. Złem, które jest następstwem ludzkich działań. To mnóstwo przelanej miłości w odpowiedzi na niewyobrażalną falę zła i nienawiści. To pragnienie, które każe nam wraz z agentami Cooperem, Gordonem Colem David Lynch, Albertem RosenfieldemMiguel Ferrer oraz Tamarą PrestonChrysta Bell odszukać i unicestwić źródło wszelkiej rozpaczy i zła, które opanowało jak się okazuje nie tylko poczciwe miasteczko Twin Peaks i okolice. I niechaj Olbrzym będziez nami. On siedzi w tym znacznie dłużej.

Przywołując z początku tekstu obraz zmieniającej swój stan fizyczny czarnej kawy, można by stwierdzić że to właśnie całe Twin Peaks. Dla jednych popłynie wartkim, ciepłym strumieniem wprost do wnętrza i rozgrzeje w nich wyobraźnię oraz wrażliwość. Innym utknie w gardle smolista, niestrawna breja, a jeszcze inni odbiją się od filiżanki czegoś twardego, w co z trudem wchodzi kuchenny nóż. "Twin Peaks" zawsze było nieco inne, odstające od ówczesnych kanonów kręcenia długich form telewizyjnych. Dlatego po dziś dzień zachowało swoją niezwykłą świeżość i unikatowość, czego nie można powiedzieć o wielu rozmydlonych serialach tamtych lat. "Twin Peaks" wyznaczyło pewne ramy i wzorce dla współczesnych produkcji i nie da się ukryć, że wyprzedziło swoje czasy. Nowe wcielenie serialu również nijak nie przystaje do kręcenia obecnych form długiego metrażu. Co więcej, zdaje się że reżyser pokazuje owym formom ostentacyjnie środkowy palec. Czas pokaże czy najnowsze dziecko reżysera filmu "Człowiek słoń" zmieni oblicze telewizji, czy może już na starcie papa Lynch wylał je z kąpielą. Pozytywne przyjęcie przez publiczność oraz otwarte zakończenie sugerowałby ciąg dalszy, ale nie mam problemu z tym jeśli reżyser uzna, że nie dokręci niczego więcej. "Twin Peaks: A Limited Event Series" to, jak nazwa wskazuje, dzieło jedynei unikatowe, stanowiące pewną zamkniętą całość. Wraca się do niego jak do najlepszych płyt ulubionego zespołu i chłonie z taką samą przyjemnością jak po pierwszym włożeniu do odtwarzacza. "Twin Peaks" jest bowiem niczym najlepsza muzyka. Nie starasz się jej zrozumieć, po prostu gra ci w sercu i duszy. Jeśli nie przeniknie cię na wskroś, to nie dasz ponieść się jej fali. A warto dać się ponieść fioletowym, rozkołysanym bezkresom nowego "Twin Peaks", bo zabierze nas w rejony, o których nawet nie śniliśmy. Czy raczej - których jeszcze nam nie wyśniono.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na wieść o tym, że David Lynch i Mark Frost zamierzają nakręcić kontynuację kultowego serialu niektórzy... czytaj więcej
Jako zagorzała fanka dwóch pierwszych sezonów "Miasteczka Twin Peaks"przyklasnęłam na wieść o powstaniu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones