Recenzja filmu

Wściekłe psy (1992)
Quentin Tarantino
Harvey Keitel
Michael Madsen

"Kolorowi" chłopcy

Jakiś czas temu postanowiłem zrobić ranking najlepszych debiutów reżyserskich w historii X muzy. Z mojego zestawienie wynikło, że obok takich klasyków jak "Obywatel Kane", "Sokół maltański" i
Jakiś czas temu postanowiłem zrobić ranking najlepszych debiutów reżyserskich w historii X muzy. Z mojego zestawienie wynikło, że obok takich klasyków jak "Obywatel Kane", "Sokół maltański" i "Nóż w wodzie", dzieło Quentina Tarantino to jeden z najważniejszych debiutów w historii kina. Po ponad ćwierć wieku "Wściekłe psy" nadal zachwycają swoimi dialogami, intrygą i niepowtarzalnym postmodernistycznym klimatem, który miał się stać znakiem rozpoznawczym twórcy.

Grupa mężczyzn pod przewodnictwem Joe Cabota (Lawrence Tierney) i jego syna Eddiego (Chris Penn) przygotowuje skok na sklep jubilerski. Mężczyźni zebrani przez gangstera nie znają się z imienia, więc używają "kolorowych" pseudonimów. Po nieudanej akcji rabusie dowiaduje się, że któryś z nich jest gliną, aby dociec prawdy, mężczyźni będą musieli, dowiedzieć się kto ich zdradził, inaczej wszyscy skończą za kratkami.



Problem ze "Wściekłymi psami" zaczyna się już przy zdefiniowaniu gatunku filmowego. Na pierwszy rzut oka to rasowy heist movie tyle tylko, że samego napadu ani przez moment nie widać na ekranie. Tarantino bawi się z widzem, pokazując wpierw sielankową scenę śniadania tuż przed "robotą" aby od razu przeskoczyć do tego, co się dzieje po nieudanej akcji. Nie warto jednak zawracać sobie głowy przypisywaniem obrazu Tarantino do konkretnego gatunkowego stereotypu. Już od kilku dekad twórca "Pulp Fiction" przyzwyczaił nas do tego, że myśli poza schematami. Z każdego kadru jego debiutu wylewa się miłość do kina. Reżyser garściami czerpie z różnych filmowych nurtów, z francuskiej nowej fali czy azjatyckich filmów Johna Woo. Te pozornie niepasujące do siebie elementy są pozlepiane w taki sposób, że "Wściekłe psy" do dziś są idealnym przykładem na to, że dobry pomysł na film jest wart więcej aniżeli ogromny budżet.

Pod względem swojej niezapomnianej ikonografii "Wściekłe psy" wcale nie odstają od opus magnum reżysera – "Pulp Fiction". "Kolorowe" ksywki, czarne garnitury, stacja radiowa puszczająca szlagiery z lat siedemdziesiątych, rozmowy o niedawaniu napiwków czy hitach Madonny to elementy, które na stałe zapisały się w popkulturze lat dziewięćdziesiątych.



Obok wybitnego scenariusza i niezwykłego klimatu, najjaśniejszym atutem filmu Quentina jest obsada. Jak na dzieło debiutanta mamy tu wiele głośnych nazwisk m.in. Harvey Keitel, Steve Buscemi, Michael Madsen, Tim Roth czy Chris Penn. Pomimo wielu wątków, doskonale skonstruowana narracja pozwala wybrzmieć każdemu z bohaterów, dzięki czemu widz doskonale rozumie motywację, jakimi kierują się bohaterowie.

"Wściekłe psy" to kultowy film, jakich dziś się już niestety nie robi. Rewelacja festiwalu Sundance okazała się dla twórcy przepustką do międzynarodowej kariery. Mam wielką nadzieję, że Tarantino powróci jeszcze do swoich korzeni i zaserwuje nam chociaż jedno dzieło przypominające jego początkowe projekty. Szkoda, tylko że już nigdy nie powstanie crossover "Wściekłych psów" i "Pulp Fiction" opowiadający o braciach Vega.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rok 1994. "Pulp Fiction" zdobywa Złotą Palmę w Cannes, a potem jeszcze Oscara za scenariusz. Tytuł... czytaj więcej
Na polskim rynku ukazało się specjalne kolekcjonerskie 2-płytowe wydanie "Wściekłych psów". Każdy... czytaj więcej
Film z kanonu arcydzieł filmowych Quentina Tarantino, po latach nadal aktualny i popularny. Pomysł... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones