Łowca umysłów

Co najbardziej zaskakuje to fakt, że przyjmując za punkt wyjściowy mocno eksploatowaną klasykę gatunku, krakowskiemu studiu udało się stworzyć oryginalną perspektywę i unikalny świat. 
Łowca umysłów - recenzja polskiego ">OBSERVER_"
Ponad 30 lat temu Ridley Scott w swoim "Blade Runnerze" stworzył jedną z najbardziej ikonicznych wersji cyberpunkowego świata. Balansując na granicy filmu noir i filozoficznej przypowieści o człowieczeństwie, dzięki neonowej estetyce i doskonałym kreacjom aktorskim film wciąż inspiruje twórców science fiction snujących opowieści o przyszłości ludzkiej cywilizacji. Krakowskie studio Bloober Team, zatrudniając do głównej roli w "Observerze" niezapomnianego w roli androida Rutgera Hauera, oczywiście musiało być w pełni świadome popkulturowych skojarzeń graczy. Zaskakuje jednak, że przyjmując za punkt wyjściowy mocno eksploatowaną klasykę gatunku, udało się im stworzyć oryginalną perspektywę i unikalny świat. 



Wyobraźmy sobie, że zamiast futurystycznej wizji metropolii łączącej elementy Hongkongu i Nowego Jorku dostajemy nieco przenicowaną i wykrzywioną Polskę lat 60. XX wieku, a nasz bohater zamiast po zalanych deszczem ulicach pełnych straganów, niemal od początku do końca, jest uwięziony w rozpadającej się kamienicy w najgorszych slumsach. Światła wielkiego miasta błyskają gdzieś w oddali, przysłonięte wszechogarniającym brudem, biedą i beznadzieją rozpisaną na kilkanaście znajdujących się w budynku mieszkań. Tak w skrócie wygląda świat "Observera". Od lokatorów niezmiennie dzielą bohatera drzwi z bezużytecznym, wyświetlającym pełen usterek obraz wideo domofonem. Ze zdawkowych rozmów przebija wizja daleko bardziej mroczna niż u Scotta: złamani przez życie, zdegenerowani, pełni niezaspokojonych fetyszy i żądz ludzie, lewe interesy, rozpadające się mieszkania podzielone na mniejsze, komunalne klitki. I wszędobylskie gołębie, pasące się na korytarzach i podwórzach jak czekające na ostatnie westchnienie tego świata sępy. Wszystko to doprawione szczyptą obskurnego retro-futurystycznego PRL-u: windy wyglądają na żywcem przeniesione z osiedli z wielkiej płyty, a podejrzliwość i nieżyczliwość przypominają te z modlitwy Polaka w "Dniu Świra". Nie przypadkiem głosu lokalnemu dozorcy, odzianemu zawsze w tę samą brudną "zośkę", użyczył Arkadiusz Jakubik, ulubiony aktor Wojtka Smarzowskiego, reżysera specjalizującego się w wisielczym humorze podlanym wszechogarniającą mizerią.

Tytułowy observer to rodzaj śledczego, który za pomocą wszczepionych implantów i dociekliwego umysłu analizuje miejsce zbrodni. Łatwo udziela mu się nieufność i bylejakość, tak charakterystyczna dla społeczeństwa totalitarnego. Nawet jego augmentacje wpisują się w panującą tu regułę, że każdy technologiczny krok naprzód musi być zrównoważony krokiem w tył. Niby dwa wszczepione implanty pozwalają mu efektywnie skanować przestrzeń – jeden w poszukiwaniu tropów pochodzenia organicznego, drugi – wszelkich elementów elektronicznych. Niestety z wymienionych umiejętności może korzystać tylko pojedynczo, a przełączenie się w jeden z trybów skanowania powoduje niemal całkowitą utratę normalnej optyki okraszoną regularnymi usterkami. Dość powiedzieć, że intensywne korzystanie ze swoich wątpliwej jakości supermocy bohater musi regularnie równoważyć podawanym dożylnie narkotykiem. Problemy Adama Jensena w "Deus Ex" wydają się igraszką wobec codzienności w produkcji Bloober Team.



Fabularnie, konstrukcyjnie, a także pod względem gameplayu "Observer" to przełom dla krakowskiego zespołu. Nie ma tu siermiężnej ekspozycji i deklaratywnych dialogów – nastrój budują się tu pełne niedopowiedzeń opowieści snute na trzecim planie. Poboczne questy odsłaniają zarówno podłość egzystencji mieszkańców kamienicy, jak i ich nieprzeciętne zdolności do racjonalizacji swoich dwuznacznych etycznie postępków i zaprzepaszczonych szans: utrzymywana w piwnicy fabryka organów, uwięzione w jednym ciele dziewczynka i umierająca kobieta, emerytowany zapaśnik-inwalida, który po przejściu na emeryturę musiał zwrócić sponsorującej go kiedyś firmie mechaniczne ręce i nogi. Główne śledztwo popychamy do przodu za pomocą zróżnicowanych i przemyślanych zagadek z wykorzystaniem znanych już z "Layers of Fear" – ale tym razem dużo lepiej wykorzystanych – manipulacji znajomą przestrzenią oraz bardziej radykalnych, przypominających narkotyczne sny, epizodów. Wszystko to dzięki kluczowej umiejętności Observera: wchodzeniu do umysłów skrajnie wykrzywionych lękiem, obsesją lub przedśmiertną paniką, gdzie każda wizyta będzie nieco innym doświadczeniem. 



W filmie "Photon" Norman Leto snuje wizję przeszłości, w której dominują dwa problemy - dojmujący brak miejsca na budowę kolejnych serwerowni, które mogłyby udźwignąć ogromną ilość danych, oraz fakt, że utrzymywanie fizycznego ciała staje się coraz bardziej nieopłacalne. Świat "Observera" wydaje się przedsionkiem tego nowego porządku. Wszechobecną cyfryzację przestrzeni widać nawet w najbiedniejszej dzielnicy futurystycznego Krakowa, a wszelkie starania jego mieszkańców świadczą o tym, że podświadomie już nadchodzi trend całkowitego przenoszenia się do wirtualnej przestrzeni. W tym sensie gra Bloober Team staje się opowieścią o wyzwaniu rzuconym ideom transhumanizmu, nieco pokrewną tej z wydanej w zeszłym roku "Somy"; opowieścią o świecie, w którym pytanie o zachowanie własnej tożsamości i związanych z nią problemach etycznych staje się absorbujące jak nigdy dotąd.
1 10
Moja ocena:
9
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones