Recenzja gry

Call of Duty (2003)
Keith Arem
Zied Rieke

Arcydzieło gatunku [****]

Po sukcesie gry Medal of Honor: Allied Assault jej twórcy z amerykańskiego studia 2015, Inc. pokłócili się z wydawcą Electronic Arts. Vince Zampella i Jason West - główni wielcy studia - wraz z
Po sukcesie gry Medal of Honor: Allied Assault jej twórcy z amerykańskiego studia 2015, Inc. pokłócili się z wydawcą Electronic Arts. Vince Zampella i Jason West - główni wielcy studia - wraz z 20 innymi pracownikami założyli nowe przedsiębiorstwo Infinity Ward, które przejęła inna ważna firma branży, Activision. Przy większym budżecie i współpracy ze scenarzystą Michaelem Schifferem i kompozytorem Michaelem Giacchino, Amerykanie stworzyli kolejną przełomową dla branży grę  Call of Duty.

Gra jest zbiorem trzech kampanii mających miejsce podczas II wojny światowej. W pierwszej gracz wciela się w amerykańskiego szeregowca Joeya Martina, który podczas D-Day ląduje w pobliżu Sainte-Mere-Eglise, gdzie toczą się zacięte walki między spadochroniarzami a wojskami Wehrmachtu. Następnie gra przenosi się do Alp Bawarskich, gdzie oddział amerykański pod dowództwem kapitana Foleya (jak zawsze świetny w podobnych rolach Steve Blum) odbija pojmanych brytyjskich oficerów. Kampania kończy się podczas walk niedaleko Bastogne w Ardenach.

W kolejnej kampanii gracz kieruje brytyjskim sierżantem Jackiem Evansem, który u boku flegmatycznego kapitana Price'a (tego, którego odbili później Amerykanie; w jego rolę wcielił się Michael Gough) wykonuje misje na tyłach wroga: gra rozpoczyna się twardym lądowaniem niedaleko sławetnego mostu Pegaza, zaś później Brytyjczycy operują w Niemczech (wysadzenie tamy i brawurowa ucieczka) i w pancerniku na wybrzeżach Norwegii, gdzie Evans podkłada ładunki wybuchowe. Kampania ma koniec w trakcie akcji detonacji rakiet V2 w Belgii.

Ostatnia, najważniejsza kampania ma miejsce na froncie wschodnim, gdzie gracz wciela się w rosyjskiego szeregowca Aleksieja Woronina. Ten bierze udział w ciężkich walkach o Stalingrad, po czym akcja przenosi się do Warszawy oraz miasteczka nad Odrą, a gra kończy się triumfalnym zawieszeniem flagi na Reichstagu.

W stosunku do Medal of Honor: Allied Assault gra Call of Duty prezentuje się lepiej w każdym calu: tam większość etapów trzeba było pokonywać samotnie, tu zaś odwrotnie - walki toczy się z innymi towarzyszami broni, co podbudowuje psychicznie. W stosunku do starszej gry Jasona Westa nacisk kładzie się na poszukiwanie osłon, co jest tym ważniejsze, że udostępniona została możliwość zmiany pozycji i wychylenia się zza rogu osłony. Oprawa na silniku Quake III została zauważalnie poprawiona, co wprawia w zdumienie, w jakim stopniu wykorzystano możliwości leciwego silnika. Natomiast klimatu dodaje znakomita ścieżka dźwiękowa Giacchino.

Gra nie jest zbyt realistyczna - niektóre etapy wprawiają w niemiłe zaskoczenie (np. gracz wychodzi z ciężarówki, ostrzeliwuje nadlatujące - po co? - bombowce Stuka, po czym ucieka dopiero co lądującym samolotem). Ale też mało było w tym czasie gier, które tak realistycznie podchodziły od uzbrojenia i umundurowania żołnierzy - np. w grze nie można przeładować karabinu M1 Garand przed opróżnieniem magazynka. Zdumiewająca jest natomiast intensywność walk prezentowanych w Call of Duty; są tu brawurowe ucieczki, eksplozje i monumentalne bitwy, wszystko ograniczone względną zgodnością historyczną.

Porażająca natomiast, wciskająca w krzesło jest sekwencja przeprawy przez rzekę Wołgę podczas bitwy stalingradzkiej, silnie wzorowana na filmie Jeana-Jacquesa Annauda "Wróg u bram". [SPOILER!] Na barce transportowej oficer NKWD wykrzykuje patriotyczne hasła, podczas gdy bombowce Stuka ostrzeliwują transportowce obok, dziurawią jak sito słabe osłony. Przerażeni rekruci kulą się przed kulami, narasta w nich panika i chęć jak najszybszego dotarcia na ląd. A na lądzie - rozdawanie broni. Kierowany żołnierz wskutek przydziału dostaje tylko amunicję. A krok dalej... samoloty dokonują rzezi szturmujących, budynków za brzegiem strzegą karabiny maszynowe, NKWD nie pozwala na ucieczkę. Nie można nawet strzelić do wroga, bo nie ma wokół broni... Dalszy sposób narracji cechuje dokumentalny wręcz chłód, adrenalina wpompuje krew w żyłach, a szturm na stalingradzki Plac Czerwony podbija uczucie bycia jedynie pionkiem w grze rozgrywanej przez Historię. Jakby to było prawdziwe pole bitwy. [koniec spoilera]

Aktorstwo spisało się wyśmienicie - szczególne brawa dla Gregga Bergera w roli sarkastycznego amerykańskiego sierżanta Moody'ego. Dobrze wypadli też Jason Statham i Giovanni Ribisi w rolach epizodycznych.

Call of Duty otrzymała 3 nagrody Akademii Sztuk i Nauk Interaktywnych (gra roku, komputerowa gra roku, FPS roku) i statuetkę BAFTA dla gry roku w pierwszej ceremonii wręczenia nagród dla gier komputerowych. Wielka, choć miejscami anachroniczna gra.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones