Recenzja filmu

Chinatown (1974)
Roman Polański
Jack Nicholson
Faye Dunaway

As little as possible

"Chinatown" to jedno z niekwestionowanych arcydzieł w dorobku Romana Polańskiego.  To obraz, który ugruntował jego wyjątkową pozycję w Hollywood, a sam odniósł ogromny sukces zarówno pod względem
"Chinatown" to jedno z niekwestionowanych arcydzieł w dorobku Romana Polańskiego.  To obraz, który ugruntował jego wyjątkową pozycję w Hollywood, a sam odniósł ogromny sukces zarówno pod względem artystycznym, jak i kasowym. Idealnie wpisywało się "Chinatown" w falę popularności kina retro, która przyszła wraz z pierwszą połową lat 70., owocując m.in. takimi obrazami, jak "Żądło" czy "Wielki Gatsby". Jednocześnie jest to perfekcyjnie skonstruowany film noir, który spokojnie można stawiać w jednym rzędzie z takimi klasykami jak "Sokół maltański" i "Wielki sen". Dzieło z tych, o których ciężko mówić bez popadania w banał, bo już wszystko na jego temat zostało powiedziane...

Bohaterem historii jest prywatny detektyw Jake Gittes (Jack Nicholson), cynik, kierujący się jednak pewnym kodeksem moralnym. Niczym w jednej z powieści Chandlera wszystko zaczyna się od sprawy niepokojąco błahej. Jake podejmuje się śledzenia niewiernego męża, nie podejrzewając nawet, że ta rutynowa sprawa wciągnie go w sam środek wielkomiejskiego bagna korupcji, władzy i chciwości...

Szkicowe nakreślenie przeze mnie fabuły "Chinatown" to rzecz jasna kwestia czystej kurtuazji, tym bardziej, że dla każdego, kto jeszcze z tym tytułem nie miał styczności (o ile to możliwe), lepiej będzie, aby o intrydze wiedział jak najmniej. Nie bez powodu Robert Towne został za swój scenariusz nagrodzony Oscarem. Wszystkie elementy układanki są przemyślane do końca, nie ma tu miejsca na przypadek, a kolejne zwroty akcji są niczym uderzenia obuchem. Dopracowany w każdym calu - tak należy określić scenariusz "Chinatown". Nie ma chyba nikogo, kto po obejrzeniu filmu Polańskiego nie zapamiętałby jego finału do końca życia, jest to bowiem najprawdopodobniej jedno z najmocniejszych i najbardziej wstrząsających zakończeń w historii X muzy.

Kolejna kwestia to reżyseria, bo to ona wznosi ową opowieść na wyżyny sztuki filmowej. Sposób prowadzenia kamery, budowanie napięcia, sterowanie aktorami - te elementy twórca "Dziecka Rosemary" w swym dziele doprowadza do stopnia, który nie sposób określić inaczej niż jako bezbłędny. Tutaj nawet drugi plan grany jest po mistrzowsku, nie wspominając już o rolach Nicholsona czy Dunaway, które należą do najlepszych w ich filmografiach. Genialny był pomysł na obsadzenie w roli Noah Crossa Johna Hustona. Jeden z najwybitniejszych amerykańskich reżyserów, człowiek, który niejako stworzył ekranowy czarny kryminał po mistrzowsku kreuje postać, od której po ciele widza przebiegają ciarki.

"Chinatown" to dowód na to, że w ramach kina rozrywkowego, skierowanego do masowego widza, można kręcić rzeczy wybitne, ponadczasowe. Nie tylko rozrywka, ale i przejmująca przypowieść o człowieku i jego naturze. Zbrodnia, moralna zgnilizna - pod gładką powierzchnią raju, jakim jawi się rozrastające się w błyskawicznym tempie Los Angeles czai się paskudny nowotwór, rak toczący kalifornijski Eden. Miejsce, w którym prawo de facto istnieje tylko na papierze, czego metaforą jest tytułowe Chinatown, dzielnica rządząca się własnymi prawami, gdzie każące ramię sprawiedliwości nie sięga. Tam, gdzie Jake po raz pierwszy słyszy pamiętne: "As little as possible"...
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na początku lat 70. kariera Romana Polańskiego stała pod znakiem zapytania. Jego filmy z tego okresu,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones