Recenzja filmu

Pierwszy śnieg (2017)
Tomas Alfredson
Michael Fassbender
Rebecca Ferguson

Bałwanki za kamerami...

"Pierwszy śnieg" wygląda niczym istna uczta dla miłośników dobrych historii i mrocznych kryminałów. Sprawdzony reżyser, hollywoodzki gwiazdor o europejskim rodowodzie w roli głównej, a wszystko
Przyznam się szczerze, nie czytałem powieści, na kanwie której nakręcono niniejszy obraz. Aczkolwiek nawet taki ignorant jak ja orientuje się, że wysoka jakość literackiego dorobkuJo Nesbonie podlega dyskusji. Dlatego też pozornie "Pierwszy śnieg"wygląda niczym istna uczta dla miłośników dobrych historii i mrocznych kryminałów. Sprawdzony reżyser, hollywoodzki gwiazdor o europejskim rodowodzie w roli głównej, a wszystko produkuje samMartin Scorsese– to nie mogło się nie udać. No chyba że za scenariusz odpowiadają podejrzane krasnoludki z naczelnym partaczem scenariuszy,Hosseinem Aminina czele (nawet skryptTarantinoudało mu się już przerobić na kiepski film).


Tak więc panowie (i panie, niech żyje równouprawnienie) spartolili przebojowy bestseller po całości. GdybyJo Nesbonapisał taki badziew, wydawcy wyśmialiby go w twarz i na kopach wyrzucili z redakcji. Dobry kryminał to niezwykle delikatna struktura, pełna większych i mniejszych trybików, które muszą ze sobą idealnie współgrać. Ciągnąc tę mechaniczną metaforę, twórcy filmu nie tyle co wyciągnęli kilka pojedynczych elementów, co i tak spowodowałoby drobne zgrzyty, oni wyjęli cały mechanizm ze środka, zostawiając jedynie ładne opakowanie, które z zewnątrz jeszcze sprawia jakieś wrażenie, ale finalnie nie spełnia roli, do której było przeznaczone.

Spoilerując na prawo i lewo łatwo można zmieszać ten niby kryminał z błotem. Nie działa w nim bowiem najważniejszy element – fabuła i postaci. Retrospekcja z początku w jakiś sposób intryguje, ale nie zostaje w finale nijako wytłumaczona i ogólnie nie ma sensu. Wbrew temu, co sugerują zwiastuny, morderca nie ma żadnego osobistego zatargu ze ścigającym goFassbenderem. Także wybrany modus operandi nie znajduje żadnego logicznego uzasadnienia. Zarówno pierwszy śnieg jak i stawianie bałwanów to zwykłe chwyty marketingowe, puste wydmuszki, co ładnie wyglądają, praktycznie bez podstaw w przeszłości naszego antagonisty i w totalnym konflikcie z jego teraźniejszością. Po drodze trzeba przemęczyć się przez kilka nic nie wnoszących wątków drugoplanowych, którym jest między innymi cała postać grana przezJ.K. Simmonsa. Zresztą znane nazwiska jakVal KilmeriToby Jonesnie dostają nic do grania, a ten pierwszy z jakiegoś powodu został zdubbingowany w mrocznie przekomiczny sposób. Nawet zresztą ważniejsi bohaterowie okazują się tak nieistotni, że pięć sekund po ich śmierci nikt nad świeżo zamarzniętymi zwłokami już nie rozpacza, a fabuła o nich zwyczajnie zapomina.


Jakby tego było mało, bohaterFassbenderaokazuje się dość nieudolny i nie ma ochoty do śledztwa, sztucznie wydłużając film i nie łapiąc wskazówek widocznych dla średnio uważnego widza, któremu niestety za szybko skończył się popcorn. Gdzieś zapomniano w ogóle nakreślić głównego bohatera, bo cierpienie oraz legendarne zdolności śledcze również wypadają niczym łopatologicznie wymuszone motywy, tak klasyczne dla tego gatunku, może były uzasadnione w książce, lecz ekranowa wersja nic nie wskazuje, że takowe istnieją. Wiele z tego jednak można by wybaczyć, gdyby jeszcze finał okazał się dobry. Marzenia ściętej głowy, przytwierdzonej do bałwana. Takiego pójścia na skróty jak ostatnie minuty „Pierwszego śniegu” dawno w kinie nie było. Następuje bezlitosne obnażenie braku sensownej motywacji seryjnego zabójcy, tworzy się z dwadzieścia nowych dziur fabularnych, a film sam się unieszkodliwia.

Oglądający na pewno będą pod wrażeniem, jakie te drogi w Norwegii są piękne. Zdjęcia wypadły idealnie, a i montaż (za który odpowiada najwierniejsza współpracowniczkaScorsese) praktycznie nie ma żadnych wad. Pewnie również aktorskoFassbender,Ferguson,SimmonsiGainsbourgwypadają wiarygodnie, ale to wszystko marne starania, kiedy ich postaci zostały źle napisane, lub w ogóle biorą udział w innej historii. Niewiarygodnie negatywnie zaskakuje, jak tak uznani filmowcy mogli tak wykastrować tak dobry materiał źródłowy. Do tego jeszcze na koniec dochodzi żałosne błaganie o sequel. Wolne żarty.


Oglądanie "Pierwszego śniegu"nie boli, ale głęboko rozczarowuje. Początek nawet zapowiada wciągającą intrygę, ale im dalej w las, tym głębsze zaspy i twórcy najwyraźniej ugrzęźli w nich, nie będąc w stanie nawet w najmniejszym stopniu spełnić zapowiedzi o dobrym kryminale. Największą zagadką pozostaje zaś fakt, jak można było ten projekt aż tak wybitnie spartaczyć?
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po obejrzeniu zwiastuna "Pierwszego śniegu" nie pozostało nic, tylko zacierać ręce. Wystylizowane kadry,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones