Bajka o dzikich arbuzach

Dlaczego hodowane arbuzy dają uszkodzone owoce? Czy syn powinien słuchać swojego ojca? Czy mówienie prawdy się opłaca? I czy brutalny morderca może być dobrym człowiekiem? Refleksje nad tymi
Dlaczego hodowane arbuzy dają uszkodzone owoce? Czy syn powinien słuchać swojego ojca? Czy mówienie prawdy się opłaca? I czy brutalny morderca może być dobrym człowiekiem? Refleksje nad tymi kilkoma pytaniami drastycznie przewartościują życie bohatera "Zabić arbuza" i sprawią, że zacznie on patrzeć na swój kraj z zupełnie nowej, obcej mu do tej pory perspektywy. A my jako widzowie będziemy mieli szansę za sprawą jego wewnętrznej podróży dowiedzieć się czegoś na temat realiów Chińskiej Republiki Ludowej i destrukcyjnego wpływu jej doktryny na jednostkę.  

Bohaterem filmu jest prostoduszny rolnik Chan – hodowca arbuzów – który na czas zbierania plonów mieszka w niewielkiej chatce na skraju pola. Z rozmów, jakie prowadzi z żoną, a potem z sołtysem dowiadujemy się, że Chan ma złote serce i nie potrafi walczyć o swoje. W jego poddańczej postawie coś zacznie pękać, gdy odbędzie rozmowę z pewnym filozofującym przybyszem. Opowiedziane przez gościa anegdoty – jedna o dzikich arbuzach, druga o pewnej świni, która nauczyła się imitować sygnał końca pracy – zasieją w Chanie ziarenko wątpliwości we wszystko, w co do tej pory wierzył, bądź też w co kazano mu wierzyć. Prawda, którą Chan pozna o tajemniczym przybyszu, doprowadzi go do kolejnych refleksji. I dalszych znaczących zmian w życiu. 

"Zabić arbuza" to typowy film festiwalowy –  taki, w którym niewiele się mówi, a jeszcze mniej się dzieje; porusza jednak ważki temat i stara się to robić w możliwie wyszukany sposób. Oszczędne środki wyrazu i wymagająca tematyka to jednak nie jedyne aspekty, które sprawią, że popularność filmu nie wyjdzie prawdopodobnie poza festiwalowe kuluary. Największą słabością "Zabić arbuza" jest jego aż nazbyt czytelna metaforyka. No bo co niby symbolizuje arbuz? A taki, który jest pęknięty? A kim może być świnia z opowieści? Jeśli nie domyślicie się za pierwszym bądź drugim razem, będziecie mieli jeszcze szansę za trzecim. Na wszelki wypadek – bohater powie wprost, kogo uważa za takiego uszkodzonego arbuza. 

Wszystkie najskrytsze myśli, którymi nie może się podzielić z żadną z postaci w filmie, Chang wypowiada zresztą na głos do kukły zrobionej z arbuza, służącej mu za niemego towarzysza podczas samotnych dni w chatce (skojarzenia z Wilsonem z "Cast Away" jak najbardziej uzasadnione). A przewija się w nich coś, co wydaje się w filmie najbardziej poruszające – naiwna, bezgraniczna ufność w nieomylność opresyjnego systemu. I te intymne przemyślenia, a także wewnętrzna walka Changa z samym sobą, by dotrzeć do prawdy, mogą sprawić, że "Zabić arbuza" nie przejdzie przez kolejne festiwale tak zupełnie niezauważony. To w końcu odważna – choć z drobnymi pęknięciami – krytyka porządku, którego na co dzień się nie krytykuje.  
1 10
Moja ocena:
6
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones