Recenzja gry PS4

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z kamienia (2015)
Michał Konarski
Konrad Tomaszkiewicz
Jacek Rozenek
Dariusz Odija

Ballady i tragedie

Czy kogokolwiek dziwi, że pierwsze duże rozszerzenie do trzeciego "Wiedźmina" to historia, która, choć rozpisana na zaledwie dziesięć godzin, nokautuje resztę erpegowych opowieści? 
"Wiedźmin 3: Dziki Gon - Serca z kamienia" - recenzja
Czy kogokolwiek dziwi, że pierwsze duże rozszerzenie do trzeciego "Wiedźmina" to historia, która, choć rozpisana na zaledwie dziesięć godzin, nokautuje resztę erpegowych opowieści? 



Od premiery "Dzikiego Gonu" jego twórcy, czyli studio CDPRed, nie próżnują. Gra doczekała się niezliczonych mniejszych i większych aktualizacji, tuningu jakościowego, małych dodatków w postaci krótkich misji i nowych strojów. Pierwszym dużym rozszerzeniem są jednak "Serca z kamienia". Przechodzenie tego dodatku może zająć pięć-sześć godzin, jeśli prujemy przez Velen i Oxenfurt jak na fisstechu, ale gdy zechcemy rozwiązać misje poboczne, nie przewijać rozmów i grać na słusznym (najwyższym) poziomie trudności, poznanie fabuły "Serc…" zajmie nam około dziesięciu godzin. Zapewniam – żadna minuta nie będzie stracona.



Dodatek przeznaczony jest dla doświadczonych wiedźminów. Bez wstukanego 32. poziomu nie ma co podchodzić do "Serc z kamienia". Na szczęście, jeśli nie ukończyliście jeszcze gry albo np. gracie na najwyższym poziomie trudności i sporo Wam jeszcze zostało, twórcy oferują opcję rozegrania samych wydarzeń z "Serc…". Co ciekawe, nowe miejscówki i misje zostały perfekcyjnie wplecione w istniejące już regiony (ziemie niczyje i Oxenfurt) tak, że w ogóle nie widać, by historia Olgierda von Everec była oderwana od historii przedstawionej w "Dzikim Gonie".



Nie mam zamiaru wspominać o szczegółach fabularnych, ale trudno, by ktokolwiek uwierzył na słowo, że historia napisana na potrzeby "Serc…" jest genialna. Wystarczy powiedzieć, że rozszerzenie "Serc z kamienia" napchane jest intertekstualnymi dobrami lepiej niż wigilijna kutia. Czego tu nie ma! Sam motyw przewodni jest wyjęty wprost z "Pani Twardowskiej" Mickiewicza, choć daleko mu do komediowego szlifu. To danie główne podlane jest szlacheckim sosem rodem z Dzikich Pól, sienkiewiczowskiej trylogii i kilku utworów niemieckiego romantyzmu. Bardzo zabawnie zresztą, aczkolwiek mało zrozumiale dla graczy zachodnich wygląda scena, w której Geralt odwiedza pewną grupkę nieco warcholskiej szlachty, żywcem wyjętej z "Ogniem i mieczem". W ekranizacji Skrzetuskiego grał przecież Michał Żebrowski, który – na swoje nieszczęście – wcielił się też w filmowego wiedźmina. Scenek rodzajowych w takich klimatach jest znacznie więcej, choć wiele z nich wymaga nieco kompetencji nabytych na lekcjach języka polskiego. 


Mickiewicz to dopiero początek. Co powiecie na wesele we wsi Bronovitz, gdzie ledwie ludzie zaczną pić, a już na wierzch wyłażą niesnaski, a godzinę później czeka nas obowiązkowa bójka na sztachety? Albo gdy w pewnym domu aukcyjnym rozprawiamy na temat obrazów pędzla mistrza van der Hooya? Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z grubym żartem czy z nawiązaniem do Wyspiańskiego, Polacy zobaczą w takich historyjkach znacznie więcej, niż gracze z Zachodu. Nie oznacza to jednak, że fabuła "Serc z kamienia" jest niezrozumiała dla kogoś, kto nie miał styczności z literaturą naszego kraju. Wiele nawiązań jest na tyle dobrze wszytych w dość uniwersalną historię o pułapkach nieśmiertelności, że interteksty stają się miłą przyprawą, a nie bazą konieczną do zrozumienia "Serc…". 



Wszystkie miejscówki, które odwiedzimy, mieszczą się na północ od Novigradu, pod Oxenfurtem albo w okolicach ziemi niczyjej. Każdy epizod z fabuły dodatku jest wypolerowany na błysk i jestem pod wrażeniem, jak sprawnie CDPR żongluje estetyką i klimatem poszczególnych miejsc. Znajdziemy też akcenty komediowe, takie jak wspomniane już wesele, fragmenty mistyczno-okultystyczne i potwornie smutne epizody, które przywodzą na myśl co bardziej ponure kawałki "Silent Hill 2" czy "Sanitarium". 



W zakresie walki zmieniło się niewiele, aczkolwiek mam wrażenie, jakby nieco podkręcono poziom trudności potyczek z bandami wrogów oraz znacząco dopakowano bossów. Walk z nimi jest kilka, a co jedna, to bardziej uporczywa. Szczytem wredności są stwory, które leczą się niemal tak szybko, jak my zadajemy im obrażenia. W walce Geralt nie raz będzie musiał sięgnąć po eliksiry czy oleje. Tak łatwo jak w "Dzikim Gonie" już nie będzie.



W tej beczce miodu jest oczywiście dziegieć. "Wiedźmin" to gra wybitna, ale nie idealna. W "Sercach z kamienia" nieco rozczarowuje poziom misji pobocznych. O ile króciutka rozmowa o Vesemirze ze starą szlachcianką to jeden z najlepszych momentów w grze, o tyle zadania dodatkowe są nieco płaskie i nie wybiegają przed peleton typowych misji pobocznych. Być może to wrażenie dysproporcji bierze się stąd, że główny wątek napisany jest genialnie? Tam bowiem, czy to mowa o Gaunterze O’Dimie, czy o Olgierdzie i reszcie rodziny, czy wreszcie o powracającej na chwilę Shani, mamy do czynienia z towarem najlepszego sortu. W porównaniu z tym ganianie za mordercami jakiegoś chemika od fisstechu jest co najwyżej poprawne. Tradycyjnie też napotkamy czasem małe usterki w postaci blokującej się w przedziwnych miejscach Płotki czy doczytywania podczas rozmów (dodatek ogrywany był na PlayStation 4). 



Werdykt widać w formie punktowej. Nie mogło być inaczej. Twórcy upchnęli bardzo konkretną, spójną i dynamiczną historię w około dziesięciu godzinach dodatku. Zaczynam się obawiać, czy przypadkiem nie braknie skali, gdy dostaniemy do rąk "Krew i wino", które ma się rozgrywać w Toussaint i być dwa razy dłuższe. Na razie jednak mamy "Serca z kamienia". Warto sprzedać i duszę, by w nie zagrać.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones