Recenzja filmu

Ghost Dog: Droga samuraja (1999)
Jim Jarmusch
Forest Whitaker
John Tormey

Brak środka

Czy kodeks moralny można zastąpić kodeksem obyczajowym lub honorowym Religioznawca Helmuth von Glasenapp pisze o szintoizmie, tradycyjnej religii Japonii: Liczba kami, czyli bogów i duchów,
Czy kodeks moralny można zastąpić kodeksem obyczajowym lub honorowym Religioznawca Helmuth von Glasenapp pisze o szintoizmie, tradycyjnej religii Japonii: Liczba kami, czyli bogów i duchów, jest niezwykle wielka, mówi się o 80 lub 800 miliardach kami. Na czele panteonu stoi bogini słońca Amaterasu. Nie jest ona jednak władczynią całego świata, lecz panuje nad obszarami nieba; (...) Obok głównych bogów istnieje wiele innych, które strzegą pewnych miejsc i dróg, władają różnorodnymi zjawiskami przyrody (np. trzęsieniem ziemi) (...) nawet poszczególne części domu, jak brama, kuchnia, spiżarnia, ustęp, posiadają własne bóstwa. Europejczycy znają i słuchają jednego Boga . Kogóż jednak słuchać, skoro bogów jest tylu? Efekt taki, że dawny szintoizm nie stworzył własnej etyki (...). Wiara w odpłatę za dobre i złe uczynki nie istnieje Świat dawnych filmów Jarmuscha był trochę jak z japońskich wierzeń: nieciągły. Na przemian poważny i groteskowy. Ci sami ludzie czynili dobro, zaraz potem zło - i nie zdawali sobie sprawy z własnej zmienności. Wikłali się w absurdalne akcje - i zmierzali do klęski, często śmiesznej. Skoro jej przyczyną jest dezintegracja świata, to może warto zastanowić się nad szansą ponownej integracji. Świat rządzony jest przez miliardy bóstw; czy znalazłby się ktoś, kto mógłby się im przeciwstawić, wszystko scalić? Tym kimś mógłby być człowiek. Oczywiście nie byle jaki, lecz ktoś, kto kierowałby się jednolitym systemem praw. Czyli samuraj. Wybór bohatera wynika więc ze stylistyki (filozofii?) wcześniejszych filmów Jarmuscha. Tym bohaterem jest zawodowy morderca. Nie Japończyk, lecz Murzyn, a jednak samuraj, bo studiuje przepisy busido i jest im fanatycznie wierny. Treścią filmu jest nieustanny konflikt między bezkształtnością świata a imperatywem samuraja, począwszy od pierwszej sekwencji, w której oglądamy czarnego ptaka na wieczornym niebie. Ptak obserwuje ziemię, ludzi wyglądają jak krople, samochody i domy jak pudełka. Z podniebnego punktu widzenia cała krzątanina tam w dole wydaje się małostkowa. Potem czarny wojownik zstępuje na ziemię, kroczy po ulicach, wszystko widzi i przenika. Pracuje dla mafii, która składa się z wielu rozgałęzień. Mafia rządzi miastem, ale jest rozlazła i dysfunkcjonalna, trochę jak panteon ośmiuset miliardów Czy samuraj zechce przywrócić porządek? Kłopot w tym, że to wcale nie jest jego zadanie. Kodeks busido zawiera różne zasady, dotyczące odwagi, opanowania, obrony honoru samuraja, ale najważniejszą jest postulat absolutnej wierności wobec księcia-suwerena, czyli dajmio. Samuraj nie ma prawa oceniać przełożonego. Zły dajmio jest jak trzęsienie ziemi, kryteria moralne go nie dotyczą. Samuraj musi być posłuszny nawet wtedy, gdyby dajmio miał okazać się diabłem Nasz bohater jest właśnie w takiej sytuacji. Gangster Louie niegdyś uratował mu życie, posłuszeństwo wynika tu z nakazu wdzięczności. Więc bohater przyjmuje zlecenia, wykonuje wyroki - i pozostaje w zgodzie z kodeksem busido. Ale rozprzężenie mafii zaczyna przekraczać wszelkie granice. Problem nie w tym, że zleceniodawca i jego przełożeni są ludźmi złymi - lecz w tym, że ludźmi nędznymi, zdrajcami bez zasad, narażającymi na szwank honor samuraja. Samuraj ma prawo eliminować takich ludzi, to jego przywilej szlachcica-wojownika. Jednakże eliminując ich - sprzeniewierza się zasadzie posłuszeństwa i lojalności. Jedyne wyjście: zabić, potem popełnić seppuku. Bohater jest więc postacią tragiczną, reżyser tak go właśnie przedstawia. A jednak: trudno oprzeć się wrażeniu, że ten tragizm wynika z faktu, iż szintoizm zastąpił etykę - kodeksem obyczajowym. Czy ludzie mogą istnieć poza dobrem i złem? Dla wyznawcy religii monoteistycznej cały problem opiera się na nieporozumieniu. Pierwsze, naczelne przykazanie religii monoteistycznej brzmi: Nie będziesz miał bogów innych przede mną. Dla chrześcijanina, a zapewne i dla żyda czy muzułmanina, wszelkie kodeksy honorowe, wszelkie umowy są (a przynajmniej powinny być) aneksem do Dekalogu. Gdy okazują się z nim sprzeczne, ulegają automatycznemu uchyleniu Bohater tytułowy jest więc w ślepej uliczce, film pokazuje to bardzo sugestywnie. Ale z tej uliczki nie tak trudno wyjść. Czy Jarmusch zdawał sobie z tego sprawę? Jeżeli tak, powinien był zawrzeć w swym filmie odpowiednią sugestię. I niewykluczone, że taka sugestia się tutaj pojawia. Bohater tytułowy chętnie czytuje japońską literaturę. Widzimy w jego rękach m.in. książkę Akutagawy, pojawia się ona także w scenach finałowych. Polski kinoman zapewne nie będzie wiedział, co ta książka zawiera; będzie natomiast pamiętał, że Akutagawa jest autorem tekstu, na którym oparty był film Kurosawy "Rashomon". Film pokazywał zbrodnię widzianą oczyma czterech ludzi, w kolejnych wariantach opowieści bieg wypadków był inny. Ta niezgodność widzenia mogła wynikać z typowo szintoistycznego "braku środka" w świecie. Bohaterowie filmu spierają się, który wariant jest prawdziwy. Wszelako w finale znajdują porzucone niemowlę, jedna z postaci postanawia się nim zająć. Próba wprowadzenia porządku w chaos świata kończy się więc przykazaniem: Będziesz miłował... Może to jest konkluzja dla naszego czarnoskórego samuraja. Szkoda, że dotarła do niego zbyt późno.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jim Jarmusch uwielbia outsiderów, wykolejeńców i straceńców - czyni ich bohaterami każdego ze swoich... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones