Budujcie biblioteki!

Gdy ogląda się "Ex Libris: New York Public Library", nie sposób uwierzyć, że jego twórca niebawem dobiegnie dziewięćdziesiątki. Film Fredericka Wisemana nie ma w sobie nic z kombatanckich
Gdy ogląda się "Ex Libris: New York Public Library", nie sposób uwierzyć, że jego twórca niebawem dobiegnie dziewięćdziesiątki. Film Fredericka Wisemana nie ma w sobie nic z kombatanckich wspominek ani nostalgicznych narracji o czasach, gdy czytelnictwo stało na wysokim poziomie, a słowo "e-book" brzmiało jak nazwa dziwnej choroby. Amerykański twórca udowadnia, że interesuje go wyłącznie "tu i teraz", na które spogląda z iście młodzieńczą ciekawością, pasją i apetytem na życie.

Wiseman odciska na nowym filmie autorskie piętno i udowadnia, że wciąż pozostaje mistrzem w tworzeniu ekranowych portretów instytucji. Tytułowa Nowojorska Biblioteka Publiczna zostaje przedstawiona na ekranie jako zachwycający wewnętrzną różnorodnością mikrokosmos. Chcąc opisać jego specyfikę, reżyser nikogo nie faworyzuje i przygląda się wszystkim bibliotecznym aktywnościom z jednakowym zainteresowaniem. W swoim filmie Wiseman znajduje miejsce zarówno dla relacji ze spotkania z Patti Smith, jak i z odbywających się w sali obok warsztatów dla dzieci czy zajęć tanecznych aktywizujących seniorów.

Kierująca swą ofertę do wszystkich grup wiekowych, etnicznych i zawodowych biblioteka stanowi rodzaj spełnionej utopii. Świat w "Ex Libris" jest kojąco uporządkowany, a portret instytucji podtrzymującej ludzki pęd do wiedzy ma w sobie coś mądrze optymistycznego. Choć podobne obserwacje niejednego twórcę poprowadziłyby w stronę wzniosłych metafor i egzaltowanych uogólnień, Wiseman zdradza wyraźną awersję do pretensjonalności. Zamiast tego chętnie sięga po poczucie humoru. Choćby otwierająca "Ex Libris" sekwencja, w której pracownik biblioteki konfrontuje się z coraz bardziej niedorzecznymi pytaniami klienta, stanowi mały klejnot komediowego absurdu.

Obecność tego typu scen potwierdza, że mamy do czynienia z filmem świadomie ludycznym i pozbawionym krzty snobizmu. W osiągnięciu tego celu nie przeszkadza Wisemanowi nawet, charakterystyczny dla niego, rygoryzm formalny. "Ex Libristrwa wprawdzie niemal 200 minut, ale z ręką na sercu mogę przyznać, że nie widziałem w nim ani jednego zbędnego fragmentu. Nic to, że większą część filmu wypełniają po prostu wymiany zdań między jego kolejnymi bohaterami. Prowadzone na naszych oczach dyskusje, niezależnie od tego, czy dotyczą omówienia książek Gabriela Garcíi Márqueza czy pomysłów na dalszy rozwój biblioteki, mają w sobie więcej dramaturgii niż sceny akcji w przeciętnym filmie made in Hollywood. U Wisemana rozmawia się ze sobą w sposób nie tylko elokwentny, lecz także dynamiczny, a nierzadko i pełen intelektualnego napięcia.

Całkiem możliwe, że w jednej z takich pogawędek, umieszczonej zresztą na samym początku filmu, kryje się całe sedno "Ex Libris". Mowa o fragmencie spotkania ze znanym naukowcem Richardem Dawkinsem, który w szczelnie wypełnionej sali wygłasza płomienną mowę przeciwko ludzkiej ignorancji. W kolejnych scenach filmu Wiseman zdaje się kontynuować jego misję i przypominać, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – nie jesteśmy skazani na życie w świecie fake newsów i domorosłych ekspertyz. Zgodnie z wizją reżysera, miejsca takie jak tytułowa biblioteka służą czemuś więcej niż tylko pogłębianiu jednostkowych pasji. Ze względu na dostęp do olbrzymiej ilości źródeł, dają możliwość, by krzyknąć "sprawdzam!" i uodpornić się na czającą się wokół obłudę i manipulację. Edukacja jako narzędzie społecznej rewolucji? Obyśmy już niedługo spotkali się na barykadach.
1 10
Moja ocena:
9
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones