Recenzja filmu

Parnassus (2009)
Terry Gilliam
Christopher Plummer
Heath Ledger

Cała prawda o miodzie i dziegciu

Jak to możliwe, że człowiek, który za kilka miesięcy skończy siedemdziesiąt lat, wciąż potrafi, niczym wyobraźnia dziecka, wyczarować serię kolorowych, nieokiełznanych wizji? Kupiłam wykreowany
Jak to możliwe, że człowiek, który za kilka miesięcy skończy siedemdziesiąt lat, wciąż potrafi, niczym wyobraźnia dziecka, wyczarować serię kolorowych, nieokiełznanych wizji? Kupiłam wykreowany przez niego świat "na dzień dobry". Od pierwszych sekund uśmiech nie schodził mi z ust i niemal na głos nie powiedziałam tego, co chodziło mi po głowie: fantazja Gilliama nie zna ograniczeń wiekowych!

Największym plusem "Parnassusa" jest to, że film jest klasycznie gilliamowy - niewinność miesza się z brzydotą (patrz: "Tideland", "Brazil", "Jabberwocky"), zewsząd otacza ją zakłamanie i zło. Lecz w tym przypadku nie wszyscy są źli (Pan Nick - rewelacyjnie napisana postać, świetnie przedstawiona przez Toma Waitsa, oklaski!) i nie wszystko kończy się źle. No, przynajmniej dla większości bohaterów. Ale tak to bywa, kiedy wchodzi się w układy z diabłem, albo... próbuje się go oszukać.

Tym igrającym z diabłem jest nie tylko tytułowy bohater, ale i nowo zrekrutowana do kuriozum nazwanego "Imaginarium doktora Parnassusa" postać - Tony, który zadziwiająco dobrze sprawdza się jako bileter-naganiacz, prowadzący przedstawienie, marketingowiec jak i przewodnik po świecie wyobraźni oferowanym przez objazdowy show.

Kolejne plusy to Johnny Depp i Colin Farrell jako przemiany Tony'ego. Przykręcili śruby, choć nie umywali się do "głównego" Tony'ego, tj. Heatha Ledgera. Do tego świetny Andrew Garfield i natchniony Christopher Plummer oraz baśniowo-mangowa uroda Lily Cole. W parze z buzią Cole idzie oprawa wizualna filmu - feeria kolorów, scenerie i nastroje zmieniające się jak w kalejdoskopie, mrrr! Wszystko to doprawione szczyptą wykręconego humoru i można by ryzykować stwierdzenie, że oto mamy najlepszy film Gilliama.

Jest jednak małe "ale". To nie jest najlepszy film Gilliama.

I tu właśnie ta łyżka dziegciu. Trafiają się bowiem białe plamy, miejsca które wyglądają na improwizacje bądź też na próbne nagrania, których Ledger z wiadomych powodów nie mógł powtórzyć. Sceny te przywracały mnie na ziemię, a właściwie na salę po brzegi wypełnioną ludźmi (siedzącymi nawet na dostawionych do rzędów krzesłach) i jakąś-tam chwilę zajmowało mi ponowne beztroskie zanurzenie się w tej baśni. Czegoś brakowało...

A może to tylko moja wyobraźnia?

Koniec końców, pewnie wybiorę się do "Imaginarium..." raz jeszcze. Ciekawe, jak będę go odbierała, będąc w wieku jego twórcy? Idę o zakład, że... Ups, czasem lepiej się nie zakładać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Cztery lata po premierze niezbyt przychylnie przyjętych "Nieustraszonych braci Grimm" na ekrany... czytaj więcej
Proszę Państwa! Oto przed Wami kolejne zaskakujące, zadziwiające, niezrozumiałe dzieło, oryginalnego i... czytaj więcej
"Parnassus". Wyimaginowana iluzja, iluzoryczna fantasmagoria z umysłu Terry'ego Gilliama. Z ostatnią,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones