Recenzja filmu

Światło i cień (2016)
Yeşim Ustaoğlu
Funda Eryiğit
Ecem Uzun

Ciemno, prawie noc

Brutalnie feministyczny przekaz filmu otwarcie oskarża Turcję przeszłości i przyszłości o tę samą zbrodnię – bezrefleksyjne i obojętne akceptowanie patriarchatu, w którym kobietom odmawia się
Dwie kobiety. Stłamszona, zmaltretowana kura domowa i wyzwolona, piękna lekarz psychiatra. Dwie Turcje. Nowoczesna, epatująca symetrią minimalistycznych wnętrz i zacofana, śmierdząca chorobą i najgorszymi z możliwych tradycji. Krzyczący oczywistością kontrast, na którym oparty jest właściwie cały pomysł na "Światło i cień", w zręcznych rękach wielokrotnie nagradzanej Yeşim Ustaoğlu staje się wehikułem zniuansowanej i zaskakującej opowieści.

 

Opatuloną w chustę Elmas poznajemy gdy, jak zbuntowana nastolatka, kryje się z papierosem na balkonie przed odjeżdżającym samochodem łysiejącym mężczyzną, by za chwilę zająć się niedołężną, otyłą kobietą. Olśniewająco piękna, zadbana Chehnaz – dla odmiany – jeśli nie jest akurat w stolicy, spaceruje po plaży ciągnącej się po horyzont, wpatrując się we wzburzone morze. Duże miasto i otwarte przestrzenie są odbiciem jej sytuacji życiowej i temperamentu – jest w wolnym związku z mężczyzną, z którym kocha się bez wstydu i gaszenia światła, korzysta z życia, ciesząc się szacunkiem i prestiżem wypracowanym w życiu zawodowym. Sposób, w jaki dawkowane są nam informacje o bohaterkach to jeden z najciekawszych zabiegów formalnych filmu. Wiele rzeczy okaże się innymi, niż się początkowo wydawały. Pierwszy szok przeżywamy, gdy mężczyzna, który przed chwilą bronił Elmas przed apodyktyczną kobietą, uprawia z nią seks, mimo że dziewczyna jest sparaliżowana z bólu i strachu. Drugi, gdy okazuje się, że to, co wyglądało na patologiczny, kazirodczy stosunek, jest tak naprawdę usankcjonowanym prawnie małżeństwem, konsumowanym pod czujnym okiem teściowej. A jeszcze później wyjdzie na jaw, że także z pełnym błogosławieństwem rodziców młodej mężatki. To, co może początkowo wyglądać na nieumiejętną narrację, jest celową strategią reżyserki, która potęguje niedowierzanie widza, że takie zdarzenia wciąż mają miejsce w jakimkolwiek miejscu Europy XXI wieku. Mieszkanie rodziny Elmas, w którym rozgrywa się trójkąt pogardy, znieczulenia i bólu, filmowany jest jak klaustrofobiczne więzienie bez szansy na ucieczkę.

Uwypuklone do przesady przeciwieństwa między dwiema bohaterkami zaczynają się jednak osobliwie zlewać, gdy przetną się ich drogi. Podczas terapii prowadzonej z dziewczyną, lekarka zaczyna zauważać, że ich związki są dziwnie symetryczne –jedna, zachowująca się jak niemy niewolnik, druga, w ciągu drobnych kompromisów, pozwalająca partnerowi się zdominować. Reżyserka jednak w zaskakujący sposób rymuje zdarzenia z dwóch przeciwległych społecznych biegunów, równocześnie otwierając oczy widzowi i z niepokojem odkrywającej te analogie Chehnaz. Sytuacja lekarki także okaże się bardziej bolesna od tego, co widać na pierwszy rzut oka –bujne życie seksualne kryje niedobór prawdziwej czułości i troski, a romantyczne kolacje przy świecach okazują się narzędziem manipulacji. Efekt jednoczesnego kontrastowania i budowania analogii potęguje aparycja bohaterek – pani doktor jest olśniewająco piękna i zadbana, tak że trudno odgadnąć jej wiek, choć nie mamy wątpliwości, że jest starsza od Elmas. Podkrążone oczy, mysi kolor włosów i ziemista, pełna wyprysków cera tej drugiej sprawiają, że czasami przypomina schorowaną, steraną życiem staruszkę. 

Brutalnie feministyczny przekaz filmu otwarcie oskarża Turcję przeszłości i przyszłości o tę samą zbrodnię – bezrefleksyjne i obojętne akceptowanie patriarchatu, w którym kobietom odmawia się prawa do samostanowienia wprost, lub w bardziej zawoalowany, pasywno-agresywny sposób. Ustaoğlu być może nie dokonuje tego z wyczuciem twórców podobnego tematycznie "Mustanga", ale trzeba przyznać, że prostą formalnie symetrią w narracji bawi się bardzo umiejętnie. Autorka "Światła i cienia" nie szuka przyczyn istniejącej sytuacji, ani nie stawia diagnoz – odwołuje się przede wszystkim do minorowych emocji. Jednak tak samo jak Erguven nie ma złudzeń co do tego, że wszelkie zmiany zaczynają się od zyskania świadomości przez samych uciemiężonych. Jednak poznawcza transgresja bywa najtrudniejszym krokiem w długim i niełatwym procesie obyczajowej rewolucji. Emocjonalna siła "Światła i cienia" bierze się z jego intensywności, rozpiętej gdzieś między katatonicznym milczeniem straumatyzowanej pacjentki i zduszonym, niemym krzykiem tej stawiającej diagnozę własnemu życiu.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Światło i cień" w reżyserii Yeşim Ustaoğlu to niezwykła historia dwóch zupełnie różnych kobiet –... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones