Recenzja gry

Metal Gear Solid (1998)
Hideo Kojima
Akio Ôtsuka

Cudowne dziecko Hideo Kojimy

W 1987 roku na MSX pojawiła się pierwsza gra, której bohaterem był Solid Snake: superżołnierz, będący członkiem jednostki specjalnej Fox-Hound. Nowe podejście do rozgrywki sprawiło, że produkt
W 1987 roku na MSX pojawiła się pierwsza gra, której bohaterem był Solid Snake: superżołnierz, będący członkiem jednostki specjalnej Fox-Hound. Nowe podejście do rozgrywki sprawiło, że produkt Hideo Kojimy stał się ogromnym hitem i doczekał się nawet dwóch oficjalnych (i zupełnie różnych!) sequeli. Na trzeci rozdział przygód Snake'a przyszło nam czekać aż 10 lat, ale wiecie co? Warto było!



Kolejna część przygód naszego dzielnego wojaka jest swego rodzaju początkiem nowej serii, bowiem zrezygnowano tutaj z numeracji - zamiast tego dodano do tytułu słowo "Solid". Oryginalnie "Metal Gear Solid" wydany został na pierwsze Playstation, gdzie z miejsca stał się ogromnym hitem. Na stare, poczciwe blaszaki ukazał się dopiero dwa lata później, jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: dostaliśmy dodatkowy tryb zabawy, no i oczywiście poprawioną grafikę, korzystającą z dobrodziejstw akceleratorów (choć i tak "szału" nie było, o czym nieco później). Niestety, aby dzisiaj bawić się tym tytułem wykorzystując najnowsze karty graficzne, należy ściągnąć specjalny, fanowski patch - dobrze chociaż, że z jego znalezieniem nie miałem większych problemów. Łatka sprawia, że gra śmiga aż miło, ale niestety nie poprawia innego problemu: jako że mamy do czynienia z prehistorycznymi kodekami, to zamiast obrazu w filmach mamy jeden wielki chaos. Na szczęście jest to tylko zbitka scen rodem z wiadomości, a ścieżkę audio słychać bez problemu, więc da się to jeszcze przeżyć.

Akcja "Metal Gear Solid" rozgrywa się w 2005 roku. Pozostali przy życiu członkowie Fox-Hound (będący wówczas renegatami) przejmują kontrolę nad tajną placówką wojskową Shadow Moses, znajdującą się na jednej z wysp archipelagu Fox Islands. Biorą za zakładników m.in. szefa DARPA - Donalda Andersona - oraz prezesa ArmsTech - Kennetha Bakera - i żądają zwrócenia im zwłok legendarnego Big Bossa. Na spełnienie żądań dają władzom 24 godziny - w przeciwnym razie, wykorzystując prototypowy model Metal Geara, przeprowadzą atak nuklearny na terytorium Stanów Zjednoczonych. Któż może powstrzymać genetycznie zmodyfikowanych wojowników? Tylko ktoś podobny, tak więc pułkownik Campbell wzywa na pomoc byłego członka Fox-Hound, osobiście odpowiedzialnego za wysłanie Big Bossa do krainy wiecznych łowów: Solid Snake'a. Szybko jednak okazuje się, że zadanie nie będzie tak łatwe jak się na początku wydaje: na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące ataku i do końca nie wiadomo, komu można ufać...

Fabuła nowego dziecka Kojimy to jeden z najmocniejszych jego punktów: obfituje w liczne, niespodziewane zwroty akcji, a do tego, jak na produkcję komputerową, jest bardzo poważna. Pojawiają się tutaj przemyślenia dotyczące wojen domowych, rosnącego arsenału nuklearnego supermocarstw, przeznaczania coraz większych sum na produkcję broni czy też konieczności ochrony środowiska naturalnego. Do tego historia "Metal Gear Solid" została fantastycznie wręcz przedstawiona przy pomocy cut-scenek na silniku gry: są one świetnie wyreżyserowane i niekiedy można odnieść wrażenie oglądania interaktywnego filmu. Postacie, mimo iż na początku wydają się stereotypowe i mocno przerysowane, również nie przypominają bohaterów innych produkcji: posiadają własną osobowość, interesującą przeszłość i nie raz z ich ust padnie zdanie, które będzie nam towarzyszyć jeszcze przez długi czas po zakończeniu rozgrywki. Fabuła trzeciej części przygód Snake'a jest jednak bardzo mocno związana jest z poprzednimi odsłonami "serii", tak więc warto mniej więcej wiedzieć, co się tam w ogóle wydarzyło. Twórcy na szczęście nie każą nam kupować "Metal Gear" i "Metal Gear 2" - w menu głównym dali graczom możliwość przeczytania krótkiego streszczenia owych tytułów. Wielkie brawa za tą decyzję!



"Metal Gear Solid" nie wprowadza żadnej rewolucji do rozgrywki - miast tego dalej ją rozwija. Największą zmianą jest oczywiście wprowadzenie trzeciego wymiaru: kamera w zależności od pomieszczenia ustawia się w różnych miejscach a niekiedy mamy do czynienia z trybem TPP czy FPP. Rdzeń jednak pozostał ten sam: znów otrzymujemy taktyczne połączenie skradanki z grą akcji, z bardzo mocnym naciskiem na ciche eliminowanie przeciwników. Sterując Solid Snake'iem musimy uciekać przed czujnym wzrokiem kamer, przekradać się za plecami przeciwników, w razie problemów "usuwać ich", a od czasu do czasu rozwiązać jakąś niezbyt skomplikowaną zagadkę logiczną. Przeciwnicy poruszają się po z góry ustalonych ścieżkach i aby pozbyć się ich w miarę bezbolesny dla nas sposób, należy wykorzystać otoczenie. Wrogowie mają bowiem określony zasięg widzenia (przypominając tym samym żołnierzy w "Commandos: Behind Enemy Lines"), który oczywiście nie przenika przez obiekty stałe: bohater musi więc chować się za kontenerami, skrzyniami czy maszynami, aby ich podejść. Musi też przy tym uważać, aby nie narobić zbyt dużo hałasu - najemnicy głusi nie są i niemal zawsze pójdą sprawdzić, co było źródłem podejrzanego dźwięku.

Podobnie jak w poprzednich częściach, tak i tutaj aby wykonać naszą misję będziemy musieli wykorzystać sporej ilości przedmiotów. Na szczęście element przygodowy nie jest już tak niedopracowany jak wcześniej: części ekwipunku poukrywane są w sensownych miejscach (no dobra, może poza karabinem snajperskim) i jeśli czegoś nie znajdziemy, to jest to najczęściej tylko i wyłącznie nasza wina. Jeśli w pewnym momencie utkniemy i nie będziemy wiedzieli co zrobić lub gdzie coś znaleźć, wtedy możemy wykorzystać CODEC, gdzie odpowiednie osoby chętnie udzielą nam wskazówek. Nie należy się jednak spodziewać tego, że od razu powiedzą nam gdzie mamy iść - sami będziemy musieli troszkę pomyśleć. Jakie w ogóle przedmioty przejdą przez nasze ręce? M.in. pistolety, karabiny, różnego rodzaju granaty, wyrzutnie rakiet, gogle termiczne, wykrywacze min, C4, lornetka, a także papierosy (!!), które Snake wykorzystuje do... A zresztą, sami zobaczycie. Ogólnie przedmiotów jest mniej niż w poprzednich częściach, ale przynajmniej nie musimy przez to ślęczeć nad solucją, co w przypadku takiego "Metal Gear" było normą. 



Cały (dosyć długi zresztą) tryb singleplayer rozgrywa się tylko i wyłącznie w bazie Shadow Moses - mogą pojawić się więc obawy, iż w pewnym momencie będziemy mieli dość tego miejsca. Na szczęście tajna placówka wojskowa okazuje się miejscem świetnie zaplanowanym i zaskakująco zróżnicowanym. Owszem, większą część naszych działań przeprowadzimy w podobnych do siebie pomieszczeniach, ale przyjdzie nam również przedzierać się przez jaskinie pełne wilków, uciekać przed ostrzałem z helikoptera czy jeździć jeepem. Shadow Moses zostało idealnie zaprojektowane i może stanowić wzór dla wielu (również tych nowszych) produkcji. Warto wspomnieć również o tym, że do odwiedzonych wcześniej pomieszczeń możemy praktycznie w dowolnym momencie wrócić, co w grach tego typu nie było wówczas normą.

Kiedy już przekradniemy się (czy też przebijemy) przez część pomieszczeń, wtedy czeka nas walka z bossem. Rolę "szefów" pełnią tutaj członkowie Fox-Hound i znajdziemy wśród nich rewolwerowca, snajpera, szamana w czołgu czy też specjalistę od psychokinezy. Każda z tych postaci jest wyjątkowo barwna a walka z nimi jest niezwykle emocjonująca. I piekielnie trudna: nie potrafię zliczyć ileż to razy wyłączałem "Metal Gear Solid" tylko dlatego, iż po raz kolejny dostałem bęcki od chociażby Sniper Wolf. W tym momencie rzucenie jakimś żartem w moim kierunku groziło oberwaniem przepiękną wiązanką ze słów powszechnie uważanych za wulgarne. Tak, "MGS" bywa szalenie frustrujący, ale gdy W KOŃCU uda nam się przejść znienawidzony fragment, wtedy czujemy się tak jakbyśmy zdobyli Mount Everest. "Metal Gear Solid" posiada jedne z najtrudniejszych, ale przy tym jedne z najlepszych walk z bossami w historii gier - tutaj aż nie można się doczekać kolejnej potyczki z Fox-Hound mimo iż wiemy, że łatwo nie będzie.



Jako że mamy do czynienia z konwersją tytułu przeznaczonego pierwotnie na PSX-a, to do sterowania trzeba będzie się troszkę przyzwyczaić. Oczywiście najlepiej by było jak byście posiadali jakiegokolwiek pada (podobnego do tego z PSX, byle jakiego "pecetowego" - obojętne!) - jeśli nie posiadacie niczego takiego na stanie, to pozostanie Wam zadowolić się samą klawiaturą, ponieważ mysz jest tutaj niemal całkowicie bezużyteczna. Klawisze zostały rozłożone w miarę sensownie ale jest ich sporo, tak więc miejscami bywa niewygodne. Celowanie przy pomocy strzałek również nie jest szczytem wygody (zwłaszcza przy konieczności oddania dokładnego strzału), a przecież wystarczyłoby dodać sterowany gryzoniem celownik, którego naciśnięcie sprawiałoby, że nasza postać od razu odwraca się w tą stronę - jakże by to ułatwiło rozgrywkę!

Graficznie dziecko Hideo Kojimy prezentowało się w 2000 roku średnio. Wersja na PC posiada oczywiście wyższe rozdzielczości i rozmazane tekstury, ale wyraźnie widać tutaj było konsolowy rodowód: wielgachne piksele, mocno postrzępione krawędzie, kanciastość obiektów i postaci... Konwersja na PC ukazała się dwa lata po premierze na PSX i pod względem graficznym ustępowała ówczesnym "pecetowym" hitom. Trzeba przecież pamiętać o tym, że wcześniej wydane zostały chociażby "Quake III Arena" czy "Unreal Tournament". Na szczęście "Metal Gear Solid" nadrabiał oprawą audio: muzyka znakomicie budowała napięcie a voiceacting był (i ciągle jest!) wręcz idealny. Wszyscy aktorzy spisali się wyśmienicie i nic dziwnego, że Kojima korzystał z ich pomocy również przy pozostałych częściach serii.



"Metal Gear Solid" doczekał się jednego oficjalnego dodatku zatytułowanego "VR Missions". W przypadku wersji na PSX, gracze musieli kupić ten dysk osobno - na PC "add-on" otrzymujemy... w cenie gry! Rozszerzenie instaluje się automatycznie i po kliknięciu osobnej ikonki możemy albo popstrykać sobie zdjęcia różnym postaciom z trybu singleplayer lub też wziąć udział w niemal 300 (!) misjach treningowych, rozgrywanych w wirtualnej rzeczywistości. "VR Missions" przetestuje nasze umiejętności skradania, używania przedmiotów lub wykorzystania różnego rodzaju broni i wierzcie mi, niektóre z zadań są naprawdę ekstremalnie trudne! Dzięki temu dodatkowi możemy także dowiedzieć się jak to jest być... elektronicznym Ninją - tak, są także misje, w których szalejemy jednym z najciekawszych przeciwników w "Metal Gear Solid". Przejście całego "VR Missions" to zajęcie na wiele godzin, więc wersja PC na pewno na długo zagości na dyskach twardych. Na Playstation dodatek był (i ciągle jest) produktem tylko i wyłącznie dla fanów; na PC jest integralną częścią gry i był on naprawdę miłym prezentem dla tych, którzy spędzili dwa długie lata oczekując na konwersję.



"Metal Gear Solid" to gra legenda i tytuł, który zrobił z Hideo Kojimy jedną z najważniejszych osób w branży elektronicznej rozrywki. Opowieść o superżołnierzu walczącym z oddziałem ludzi, którzy są do niego bardziej podobni niż jego przyjaciele i sojusznicy, wciąga i hipnotyzuje. Jest znakomicie opowiedziana, pełna interesujących postaci oraz niezwykłych zwrotów akcji (a że kiczowatych to już swoją drogą). Wersja na PC ma swoje plusy jak i minusy: z jednej strony ładniejsza (choć już wtedy słaba jak na możliwości ówczesnych maszyn) oprawa graficzna i darmowy dodatek w postaci "VR Missions", z drugiej natomiast - problemy techniczne i średnie sterowanie na klawiaturze. Jeśli jesteście w stanie przełknąć konieczność ściągania różnych patchy (w tym nieoficjalnych) a na biurku leży dobry pad, wówczas nie macie co się zastanawiać. "Metal Gear Solid" jest bowiem jedną z tych produkcji, które każdy szanujący się gracz znać powinien: dzisiaj gry o przygodach Solid Snake'a (lub jego "znajomych") są maszynką do robienia pieniędzy - oto produkt, który może nie rozpoczął serii ale który sprawił, że stała się ona istną kurą znoszącą złote jajka. Pozycja obowiązkowa.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones