Czcij matkę swoją

Złe mamuśki powracają po zaledwie rocznej przerwie, a wraz z nimi cały legion panów z kalkulatorami oraz rozległą wiedzą na temat rozsądnych stóp zysku. Z badań rynku wyszło, że wprawdzie wakacje
Złe mamuśki powracają po zaledwie rocznej przerwie, a wraz z nimi cały legion panów z kalkulatorami oraz rozległą wiedzą na temat rozsądnych stóp zysku. Z badań rynku wyszło, że wprawdzie wakacje można sobie darować, ale święta Bożego Narodzenia to już nie w kij dmuchał – mamusiek ma być jeszcze więcej i mają być jeszcze gorsze. Tak oto, z mało szlachetnych pobudek, powstał całkiem udany sequel kasowej komedii. Film, który szarżująca obsada oraz rozentuzjazmowani scenarzyści zamieniają w rzecz nie tylko zabawną, ale i artystycznie usprawiedliwioną. 

   

Tytułowe bohaterki – tercet umęczonych gospodyń domowych, które poświęciły wolność i wiatr we włosach na ołtarzu rodziny – wciąż cierpią katusze z powodu ograniczeń narzuconych przez patriarchalną kulturę. Ilość masek, które muszą przywdziać, i ról społecznych, które przyszło im odgrywać, przyprawia o coraz większy ból głowy, w dodatku na horyzoncie majaczą święta – czas terroru i walki na gołe pięści w centrach handlowych. Doświadczone przez wydarzenia z poprzedniego filmu, gdzieś pomiędzy jednym wypiekiem a drugim, dziewczyny postanawiają wrzucić pod choinkę granat i zobaczyć, co się stanie. Tym razem jednak wróg jest liczniejszy i lepiej zorganizowany. Kiedy ich matki wkraczają na scenę z mocnym postanowieniem zadośćuczynienia świątecznej tradycji, karuzela absurdu rozkręca się na całego. Zaś z mało oryginalnego punktu wyjścia pączkuje niegłupia opowieść o pragnieniu życia na własnych warunkach. 

Pokoleniowe starcie pomiędzy bohaterkami sprowadza się albo do słownych utarczek, w których nagle eksploduje czyjeś ego, albo do slapstickowych przepychanek, w których ktoś zalicza glebę, albo – to najczęstszy przykład – do konkurencyjnych pomysłów na spędzanie wolnego czasu (na zasadzie opera i "Dziadek do orzechów" kontra park rozrywki z trampolinami i basenami pełnymi styropianowych kulek). Te ostatnie sceny są wyjątkowo bolesne, z jakiegoś powodu zawsze przybierają formę kiczowatego teledysku, w którym króluje zwolnione tempo. Na szczęście, film jest w dużej mierze rubaszną komedią charakterów, a wszystkie członkinie obsady grają bez pudła. Doskonałe są Susan Sarandon i Kathryn Hahn w tandemie niedojrzałych rebeliantek. Świetna jest Kristen Bell w roli zapiętej pod szyję i tłumiącej emocje neurotyczki. Lecz całe show i tak kradnie weteranka Broadwayu Christine Baranski. Wyobraźcie sobie pełen zestaw kabotyńskich bohaterów "Mody na sukces" w jednym, wiecznie napiętym ciele. Jej Ruth to chodzące spiętrzenie kompleksów – z całym arsenałem wyniosłych gestów, wrodzoną pogardą dla klasy średniej oraz apodyktycznym usposobieniem. 


Żarty polegające na romantycznych wyznaniach przy depilacji odbytu to tutaj dobry, komediowy fundament i jeżeli twórcy czymś grzeszą, to raczej ich nierównym poziomem. W swoich najlepszych momentach film przypomina, że spoglądanie na święta przez pryzmat narzucany przez media oraz konsumpcyjną kulturę stoi w sprzeczności z chrześcijańską ideą. Ale zanim zaczniemy się na dobre zastanawiać, co na miejscu bohaterek zrobiłby Jezus, zaraz dostajemy sucharem, zwolnionym tempem albo linijką dialogu, od której więdną uszy. Ta nierówna, reżysersko-scenariopisarska forma sprawia, że trudno odkryć prawdziwe serce "Złych mamusiek". A to na moje oko opowieść o tym, że pępowinę odcina się przez całe życie. Kiedy wreszcie – w serii rozczulających, "konfesyjnych" scen – na jaw wychodzą tłumione latami uczucia, córki przestają walczyć z matkami, błędy rodzicielek okazują się wynikiem strachu przed samotnością, a każda postać nagle staje się wielowymiarowa, jest już trochę za późno. Okej, wiem już, jak przetrwać święta. Teraz chciałbym się dowiedzieć, jak doczekać kolejnych i nie zwariować. 
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones