Recenzja filmu

Sekretne życie zwierzaków domowych (2016)
Chris Renaud
Yarrow Cheney
Louis C.K.
Eric Stonestreet

Cztery łapy bez fantazji

Sądząc po zwiastunie "Sekretnego życia zwierzaków domowych", można się było spodziewać, że otrzymamy świetną komedię o ulubieńcach ludzi. Niestety przyrost formy nad treścią okazał się
Sądząc po zwiastunie "Sekretnego życia zwierzaków domowych", można się było spodziewać, że otrzymamy świetną komedię o ulubieńcach ludzi. Niestety przyrost formy nad treścią okazał się nokautujący. Reżyserzy Chris Renaud ("Jak ukraść Księżyc", "Minionki rozrabiają”) i Yarrow Cheney pomimo usilnych starań, dają nam lekko odgrzane dziełko bez większego znaczenia, średnio zabawne, z mało wyrazistymi i przekonywującymi bohaterami, mocno naciąganą fabułą i wyjątkowo nudnym zakończeniem.

 

Nowy Jork. W pewnym bloku mieszkają sami entuzjaści zwierząt. Gdy dwunożni wychodzą do pracy, ich podopieczni rozpoczynają własne życie: organizują imprezy, odwiedzają się nawzajem, oglądają telewizję, słuchają muzyki innej niż preferowana przez właścicieli, psocą i prowadzą własne intrygi. Jedynie Max grzecznie siedzi cały dzień pod drzwiami, czekając na swoją panią. Pewnego dnia Kate wraca do domu z nowym domownikiem - ogromnym Dukem. Psy niemal natychmiast zaczynają rywalizację o pozycję. Kiedy jednak nieprzewidziane okoliczności sprawią, że obaj gubią się w wielkim mieście, dwa skłócone psy będą musiały nauczyć się współpracy, jeśli chcą wrócić przed właścicielką do domu.  



Sam pomysł opowieści o tym, co porabiają nasi pupile, gdy nas nie ma, był całkiem niezły. Niestety "Sekretne życie..." nie jest specjalnie oryginalne. Obaj reżyserzy wzorowali się najmocniej na "Toy Story". Żeby jednak tylko na tym poprzestali. Ale nie. W zasadzie, jeśli oglądało się bajkę o przygodach zabawek, to obejrzał i historię zwierzaków. W obu przypadkach mamy walkę o władzę, wpadnięcie w tarapaty i przymusową współpracę, która zakończy waśń i zapoczątkuje wieloletnią przyjaźń. Jednak o ile w "Toy Story" było to podane w sposób przekonujący i logiczny, o tyle "Sekretne życie..." jest dużo mniej prawdziwe. 



Przygody, jakie przeżywają Max i Duke nie są ani śmieszne, ani też nie przekonują widza o ich nagłej wielkiej przyjaźni. Żaden z nich nie budzi też takiej sympatii, jaką powinni główni bohaterowie. Przez Maxa przebija wyjątkowa arogancja, swoich kolegów traktuje z góry, na zakochaną w nim sąsiadkę nawet nie zwraca uwagi, zaś własną panią, (którą nie ma wątpliwości, że kocha) uważa za własność. Nie podoba mu się, kiedy wychodzi, pragnie ją mieć tylko dla siebie i nie dostrzega szansy, jaką mu daje ten czas, jakby nie patrzeć, wolności. Duke z kolei jest przede wszystkim nudny. Jego dialogi są niedopracowane i nie zapadają w pamięć. Już w chwili, gdy się pojawi w domu Maxa, zacznie traktować wszystko, jako swoje, a dotychczasowego mieszkańca najchętniej od razu by pogonił. Nie próbuje go nawet zrozumieć i z góry zakłada, że to jego wróg. Sceny z ich udziałem są najsłabszymi punktami filmu.

 

Dużo lepiej ogląda się pozostałych bohaterów. To właśnie w osobach Bridget, Mela, Budka, Nicka i Dziadka możemy zobaczyć to sekretne życie, jakie wiodą zwierzęta. W odróżnieniu do Maxa nie wpatrują się przez cały dzień w drzwi, czekając na powrót właścicieli do domów, nie interesuje je, dokąd wychodzą, ani dla czego. Dla nich liczy się tylko to, że nareszcie mają przysłowiową "chatę" tylko dla siebie. Wieczne zabawy, osobiste paranoje i marzenia, ale też własne spojrzenie na otaczający je świat, czynią ich ciekawszymi postaciami od tych dwóch. Chociaż ich przeżycia nie mają tylu nieprzewidzianych zwrotów, są o niebo ciekawsze niż Maxa i Dukea.

 

Jednak najbardziej udaną postacią "Sekretnego życia..." jest królik Tuptuś. Jest nieprzewidywalny, szalony, ma najciekawsze teksty i wzbudza najwięcej uśmiechu. Jego wyczyny są naprawdę na najwyższym poziomie i mogłyby zainspirować niejednego szaleńca. Jednocześnie nie traci nic ze swojej naturalnej słodyczy. Dużą sympatią obdarzyłam również małą Bridget. Zakochana w Maxie kruszynka jest naiwna, ale kiedy przychodzi, co, do czego okaże się osobą z charakterem, czego nie można powiedzieć o Maxie i Dukeu. Zaś scena, w której rozprawia się z dużo liczniejszym przeciwnikiem (żywcem wyjęte z "Matrix Reaktywacja (2003)Matrix Reaktywacja”) to istna perełka. I tylko szkoda, że ma tak fatalny gust, jeśli idzie o chłopców.


 

Będące ekranizacją opowiadania "Sekretne życie zwierzaków domowych" niestety nie jest filmem tak dobrym, jak można się było spodziewać. Owszem, pokazuje kilka wartości takich jak odpowiedzialność za zwierzaka, umiejętność zrozumienia drugiej osoby. Mocnym akcentem jest również druga strona medalu - co się dzieje ze zwierzętami, które zostały porzucone. Niestety akcent ten został potraktowany trochę na uboczu i nierozwinięty należycie. Renaud i Cheney niestety nie wykorzystali potencjału, jaki niósł ten film i dali nam średniaka, w którym znalazły się przemycone sceny z innych produkcji, bez wniesienia czegoś własnego. Najwidoczniej twórcom zwyczajnie zabrakło wyobraźni. A wielka szkoda. Bo życie ekranowych zwierzaków z pewnością jest ciekawsze niż rzeczywistych, które najprawdopodobniej cały dzień po prostu śpią. 
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Odkąd producenci "Sekretnego życia…" wypuścili w świat pierwsze zwiastuny swojego filmu, stał się on... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones