Czy cyberpunkowi potrzebne są emocje?

W przyszłości nasze życie się zmieni. Będziemy mogli mieć lepszy wzrok, sprawniejsze palce, większą siłę, podwyższoną odporność. Nie zmieni się jedno – ludzka słabość do alkoholu i potrzeba
"The Red Strings Club" - recenzja
W przyszłości nasze życie się zmieni. Będziemy mogli mieć lepszy wzrok, sprawniejsze palce, większą siłę, podwyższoną odporność. Nie zmieni się jedno – ludzka słabość do alkoholu i potrzeba pogadania z barmanem przy drinku. Zmienić za to może się jeszcze coś – ludzkie postrzeganie emocji, a dokładniej brak odczuwania negatywnych uczuć. Oto nowy pomysł korporacji Supercontinent Ltd., która opracowała tajemniczy wynalazek nazwany SPW. Na coś takiego jednak nie godzi się dwóch głównych bohaterów "The Red Strings Club" – haker Brandeis i barman, a zarazem właściciel tytułowego baru, Donovan. 



Koncepcja w pierwszej chwili brzmi rozsądnie, a nawet kusząco. Pozbycie się wewnętrznych lęków, strachu, gniewu, przygnębienia, a nawet depresji mogłaby pozornie uczynić życie lepszym. Ale człowieka definiują wszystkie emocje i niejednokrotnie to właśnie smutek, czy lęk jest naszym motorem do podejmowania refleksji i chęci zmiany. Bez tychże bodźców najpewniej stalibyśmy się bezwolnymi emocjonalnymi zombie, którymi dałoby się w łatwy sposób sterować.

Co jednak można zrobić, stojąc za kontuarem baru? Wbrew pozorom całkiem wiele, jeśli jest się dilerem informacji. A Donovan jest jednym z tych bardziej znanych. Często ma okazję do poplotkowania z gośćmi, od których wyciąga całkiem przydatne fakty. Chęć do rozwiązywania języka u swoich klientów wspiera odpowiednio przygotowywanymi drinkami, które wpływają na konkretne stany emocjonalne. Czasami łatwiej jest pociągnąć delikwenta za język, jeśli wzbudzimy w nim poczucie strachu, wyrzutów sumienia, czy dumy z własnych osiągnięć.

"The Red Strings Club" miksowanie trunków potraktowano bardzo dosłownie. Mamy kilka butelek zawierających wysokoprocentowe alkohole, szejker, szklaneczkę i lód. Dodając poszczególne składniki widzimy, w które struny emocjonalne uderzy nasza mieszanka. To jednak tylko połowa sukcesu. To, czy uda się nam coś wartościowego wyciągnąć od naszego rozmówcy zależy też od tego, jak poprowadzimy konwersację oraz czy trafiliśmy w odpowiedni nastrój.



Twórcy ze studia Deconstucteam definiują swój najnowszy tytuł jako narracyjnego cyberpunka. Ogromna część gry to właśnie prowadzenie rozmów i próby poskładania całego obrazu sprawy ze skrawków posiadanych informacji. Wiele akcji tutaj nie uświadczycie. Są za to świetnie napisane dialogi, które czyta się z przyjemnością. Umiejętne prowadzenie konwersacji jest trochę jak stąpanie po polu minowym. Trzeba wykazać wiele cierpliwości, zwracać baczną uwagę na odpowiedzi rozmówców i ich ton. Co ważne, całość składa się w bardzo logiczną całość i jest częściowo nieliniowe, co zachęca do przechodzenia gry kilkukrotnie, aby sprawdzić inne scenariusze.

"The Red Strings Club" jest pozycją bardzo kameralną. Zdecydowana część gry ma miejsce w barze, a w ciągu kilkugodzinnej przygody ledwie kilka razy przyjdzie nam zmienić otoczenie. Na przykład, na początku zabawy trafiamy do laboratorium Supercontinental Ltd. gdzie bierzemy udział w tworzeniu wszczepów dla ludzi. Okazuje się, że w przyszłości będą one powstawały z biomasy, a ich kształt powstawać będzie w sposób podobny do kształtowania glinianych naczyń. Jest to kolejna mini gierka, która choć pokazuje ciekawą mechanikę, to w pewnym momencie zaczyna trochę irytować.



Gra zdecydowanie błyszczy także w aspekcie audiowizualnym. Choć mamy tutaj do czynienia z popularnym w segmencie Indie pixel artem, to jest on najwyższej próby. Szczegółowo odwzorowane wnętrza świetnie oddają klimat i budują atmosferę, a animacje postaci są bardzo płynne. Od tej strony trochę odstaje jakościowo sekwencja przygotowywania drinków.

Muzyka to także prawdziwy majstersztyk. Świetnie skomponowana, nienatarczywa, idealnie wpasowuje się w całość. Dlatego też z jednej strony dobrze, ze twórcy nie pokusili się o voice acting, a z drugiej szkoda, że w chwilach wypowiadanych kwestii dialogowych słyszymy „symulację” w postaci „terkotania”. Na dłuższą metę ten dźwięk zaczął mnie irytować, a nigdzie nie znalazłem opcji jego wyłączenia.



"The Red Strings Club" to dość specyficzny tytuł, który z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli lubicie „przegadane” przygotówki, to możecie decydować się na zakup w ciemno. Hasło ukute przez twórców, czyli „narracyjny cyberpunk” najlepiej opisuję tę produkcję. Co równie ważne, dzięki wielu różnym opcjom dialogowym historia toczy się w trochę inny sposób, co pozwala cieszyć się grą przez dłuższy czas.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones