Recenzja gry PC

Dark Souls w cyberpunkowym sosie

Akcja gry dzieje się w niedalekiej przyszłości, kiedy to ludzkości grozi poważna katastrofa ekologiczna związane z efektem cieplarnianym i nadmiernym wyeksploatowaniem surowców.
Dark Souls w cyberpunkowym sosie - recenzja "The Surge"
Wymagające gry okrzyknięte mianem "soulslike" mają zagorzałe grono wielbicieli. Cenią oni w tych tytułach konieczność uczenia się i doskonalenia techniki walki, wysoki poziom trudności, a także potrzebę samodzielnego odkrywania meandrów przedstawianej historii. I choć liderem w tym nowym gatunku jest From Software, to co jakiś czas ktoś próbuje swoich sił w dorównaniu mistrzom.



W 2014 roku CI Games wypuściło "Lords of the Fallen" – produkcję, w której tworzenie zaangażowany był znany polski twórca Tomasz Gop. Polska firma przy produkcji mocno kooperowała z niemieckim studiem Deck13. I choć gra została dość ciepło przyjęta na rynku, to doszło w pewnym momencie do rozejścia się ścieżek obu przedsiębiorstw. CI Games zaangażowało się przede wszystkim w "Sniper Ghost Warrior 3", a Deck13 rozpoczęło prace nad "The Surge".

Akcja gry dzieje się w niedalekiej przyszłości, kiedy to ludzkości grozi poważna katastrofa ekologiczna związane z efektem cieplarnianym i nadmiernym wyeksploatowaniem surowców. Próbę odwrócenia niekorzystnej sytuacji (przynajmniej oficjalnie) podejmuje megakorporacja Creo, która trzyma w garści każdą dziedzinę ludzkiego życia.



"The Surge" wcielamy się w Warrena, niepełnosprawnego mężczyznę, który przybywa do jednej z fabryk Creo, aby rozpocząć tam pracę. Szansę na normalność ma mu dać specjalny egzoszkielet, który umożliwi mu nie tylko chodzenie, ale też pozwoli np. na dźwiganie ogromnych ciężarów. Chwilę potem okazuje się, że w trakcie montażu szkieletu coś poszło nie tak, a my po jakimś czasie odzyskujemy przytomność na złomowisku.

Od samego początku wiemy, że stało się coś niedobrego. Po terenie krążą bojowo nastawione drony, a inni zakuci w egzoszkielety pracownicy zachowują się jak agresywne zombie. Nie będę zdradzał, co wydarzyło się dalej. Podobnie jak w innych przedstawicielach gatunku "soulslike", samodzielne odkrywanie i składanie poszczególnych elementów opowieści jest integralną częścią rozgrywki. Nadmienię tylko, że warto się pochylić nad prezentowaną historią – została ona napisana całkiem zgrabnie.



"The Surge" dużą rolę odgrywa mechanika rozgrywki. Każdy, kto pokochał serię "Dark Souls", powinien być usatysfakcjonowany. Gra polega na powolnym eksplorowaniu całego kompleksu należącego do korporacji, wyszukiwaniu skrótów i przejść do kolejnych miejsc, gdzie z całą pewnością napotkamy wrogów, którymi musimy stawić czoło. Brak mapy zmusza nas do uczenia się rozkładu pomieszczeń na pamięć, a wymagający adwersarze w postaci dronów, robotów czy strażników nie pozwalają na utratę koncentracji.

Sama metodyka walki na pierwszy rzut oka przypomina inne pozycje z nurtu "soulslike". Lawirujemy wokół przeciwnika, stosujemy uniki i wyczekujemy momentu, w którym będziemy mogli zadać cios. Warren może korzystać z kilku typów oręża – broni jednoręcznej lub dwuręcznej, a każda z nich opisane jest kilkoma statystykami, z czego nowością jest "impet". W zależności od wartości tego współczynnika możliwe jest np. obalenie postaci na ziemię.



Inną nowością jest opcja wskazania, w którą część "ciała" chcemy celować. Ma to związek z całym systemem rozbudowy naszego egzoszkieletu. Cios w nieosłonięty fragment zadaje większe obrażenia, przez co mamy szansę na szybsze zakończenie starcia. Warto jednak czasem bardziej się pomęczyć. Celując do opancerzonej części, możemy pozyskać schemat przedmiotu do wykonania. Zadanie utrudnia jeszcze konieczność wciśnięcia odpowiedniego przycisku pod sam koniec walki. Jeśli uda się nam ta sztuczka, to dodatkowo zostaniemy uraczeni brutalnym "finiszerem", w którym nasz protagonista rozczłonkowuje wroga.

Walka w "The Surge" jest wymagająca nawet dla "soulsowych" wymiataczy. Śmierć może nadejść ze strony nawet niepozornego robota. Większość przeciwników zmusza nas do stosowania zróżnicowanych taktyk, a czasami też trzeba się do starcia przygotować, instalując odpowiednie implanty i dobierając najefektywniejszy oręż. Czy muszę zaznaczać, że zgon oznacza utratę części zebranych zasobów i konieczność powrotu na miejsce porażki, by je odzyskać? Cóż, to rozwiązanie jest doskonale znane każdemu miłośnikowi "soulslike’ów".



Pozyskane schematy, a także odnaleziony złom oraz rzadziej spotykane materiały przetwarzamy w bazie wypadowej będącej odpowiednikiem ognisk z "Dark Souls". Tutaj też zwiększamy możliwości egzoszkieletu Warrena - niektóre z przedmiotów bądź implantów wymagają odpowiedniego poziomu rdzenia, który jest odpowiednikiem poziomu postaci w innych grach. W tym miejscu możemy także poznać szczegóły fabuły oraz składować niepotrzebne na tę chwilę "klamoty".

"The Surge" to tytuł, na którym można stracić wiele godzin. Niektóre obszary w grze nie są obowiązkowe do zwiedzenia, nie trzeba też pokonać wszystkich bossów. Warto jednak to zrobić, bo po ukończeniu gry po raz pierwszy otwiera się przed nami tryb "New Game+", a tam w ogóle przestaje być zabawnie. Adwersarze są bardziej wytrzymali, zadają większe obrażenia. Jest ich też więcej oraz szybciej natrafiamy na bardziej wymagających przeciwników.



Deck13 wypuściło bardzo udaną grę, którą docenią przede wszystkim wielbiciele "soulslike’ów". Tym samym studio udowodniło też, że są liczącym się graczem na rynku, a perspektywa ponownej współpracy przy kontynuacji "Lords of the Fallen" dobrze rokuje dla gry od CI Games.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones