Recenzja filmu

Hobbit: Niezwykła podróż (2012)
Peter Jackson
Piotr Kozłowski
Martin Freeman
Ian McKellen

Dlaczego właśnie Bilbo Baggins?

"Hobbit: Niezwykła podróż" ma coś, czego nie mają pozostałe filmy. Peterowi Jacksonowi udało się bowiem oddać niezwykły klimat powieści J.R.R. Tolkiena – fantastyczną muzyką rozbrzmiewającą w tle
Każdy zna Tolkiena. Każdy, kto przeczytał chociaż jedną książkę tego autora, rozpozna jego dzieła po sposobie pisania. Długie, ale niezwykle interesujące opisy fantastycznych – a wręcz baśniowych miejsc, równie ciekawie przedstawione postacie: elfów, krasnoludów, goblinów, orków czy hobbitów. Nie brakuje także postaci czysto baśniowych, jak np. Gandalf, który umiejętnościami iwyglądem przypomina Merlina – bohatera legend arturiańskich. W końcu J.R.R. Tolkienjest mistrzem barwnego i dynamicznego opisu grupowych scen walki – na przykład w bitwie pod Helmowym Jarem, czy na Polach Pellenoru. W ogóle w jego dziełach można zauważyć wiele nawiązań do średniowiecza. Miasta takie, jak Gondor czy Rohan, wyglądem przypominają osady z tamtej epoki. Również żołnierze oraz władcy Śródziemia są osadzeni wtamtych czasach. I trudno się temu specjalnie dziwić, gdyż zanim John Ronald Reuel Tolkienzostał pisarzem, był profesorem filologii angielskiej na uniwersytecie w Leeds, a następnie profesorem literatury średniowiecznej na Oksfordzie oraz znawcą języka staroangielskiego, staronordyckiego, starogermańskiego, a nawet gockiego. Dzięki temu tak umiejętnie tworzył nowe rasy i ich języki. Do dzisiaj wielu autorów w swoich pracach korzysta z jego pomysłów.

Pracując na uczelni, Tolkienpewnego dnia postanowił napisać książkę dla swoich dzieci. To miała być taka typowa bajka na dobranoc. Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego, że tworzy coś większego. W efekcie w 1937 r. wydał "Hobbita", swoją pierwszą powieść. Ku zaskoczeniu pisarza książka przyniosła mu rozgłos na całym świecie. Zachęcony powodzeniem "Hobbita", wkrótce potem napisał trylogię "Władca Pierścieni" oraz inne opowieści ze świata Śródziemia. Wiele lat po śmierci autora, w latach 80-tych i 90-tych, w Hollywood zaczęto częściej kręcić ekranizacje książek i komiksów różnych autorów. Powstało w tym czasie wiele fantastycznych adaptacji, jednak o sfilmowaniu książek J.R.R. Tolkienanikt nie pomyślał. Obawiano się bowiem przeniesienia na ekran tak szczegółowo opisanej powieści. Na szczęście w 2001 r. wyzwania tego podjął się Peter Jackson, który nakręcił całą trylogię "Władca Pierścieni". Jego filmy spotkały się z bardzo dużym uznaniem, zarówno ze strony widzów, jak i krytyków (cała trylogia otrzymała 17 Oscarów – z tego aż 11 Nagród Akademii Filmowej w 2005 r. zgarnęła ostatnia część "Władca Pierścieni: Powrót króla"). Wielu pokochało Śródziemie i z pewnością ucieszyło się na wieść, że Jacksonplanuje nakręcić "Hobbita". I tak się stało w 2012r. Czy jednak film ten sprostał oczekiwaniom widzów? Czy dorównał "Władcy Pierścieni"? I czy zdołał rzeczywiście zabrać wszystkich w Niezwykłą Podróż?



Akcja "Hobbita" rozgrywa się 60 lat przed wydarzeniami ukazanymi wfilmie "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia". Bilbo Baggins (Martin Freeman), który jest wówczas jeszcze bardzo młodym hobbitem, wiedzie spokojne, przyjemne życie w Bag End. Pewnego dnia do jego domu przychodzi tajemniczy gość, którym okazuje się Gandalf (Ian McKellen). Czarodziej próbuje namówić go, żeby wraz z nim i14krasnoludami udał się na wyprawę. On jednak nie chce myśleć oopuszczeniu spokojnego Shire. Ostatecznie kusi go perspektywa przygody idołącza do drużyny, planującej odbić górę Erebor ze szpon krwiożerczego smoka Smauga. Tym to sposobem niepozorny, nie wyróżniający się niczym hobbit udaje się wpodróż, która na zawsze go odmieni. Czy uda się jednak krasnoludom wraz z Bilbo Bagginsem bezpiecznie dojść do celu? Czy stworzą zgraną drużynę, na wzór Drużyny Pierścienia? I czy zdołają wypełnić misję?



W kinach jest sporo filmów z gatunku fantasy, jednak "Hobbit: Niezwykła podróż" ma coś, czego nie mają pozostałe filmy. Peterowi Jacksonowiudało się bowiem oddać niezwykły klimat powieściJ.R.R. Tolkiena– fantastyczną muzyką rozbrzmiewającą w tle oraz niezwykłymi krajobrazami gór i dolin. Widać, że lubi on Śródziemie i stara się zafascynować widzów tą nieziemsko piękną krainą. Nastrój budują też zapierające dech w piersiach efekty specjalne.

"Hobbit: Niezwykła podróż" zaczyna się podobnie, jak każda z części "Władcy Pierścieni". Na czarnym tle pojawia się złoty napis czcionką typową dla powieści Tolkiena, towarzyszy temu też znana z poprzednich filmów ścieżka dźwiękowa Howarda Shore'a, a gdy napisy znikają, pojawia się także Shire. Widz zostaje wciągnięty do fantastycznego świata Śródziemia i czuje, jakby znowu był w domu. I to jest piękne w filmie Petera Jacksona.



"Hobbit"pięknie nawiązuje do "Władcy Pierścieni: Drużyny Pierścienia". Już w pierwszej scenie pojawia się młody Frodo Baggins oraz znacznie starszy Bilbo, który spisuje swoją historię. Tak więc trwają przygotowania do 111 urodzin Bilba. Kiedy Frodo wychodzi na spotkanie z Gandalfem, Bilbo siada na ławeczce przed domem i pykając fajeczkę, pogrąża się we wspomnieniach…

Ten krótki wstęp do "Hobbita" można także nazwać prologiem do "Władcy Pierścieni". Oprócz podobnej ścieżki dźwiękowej i wstępu, oba filmy łączą też wspólni bohaterowie. Jest czarodziej Gandalf (Ian McKellen), władca Rivendell Elrond (Hugo Weaving), pyszny i pewny siebie Saruman (Christopher Lee) i nieziemsko piękna półbogini – elfitka Galadriela (Cate Blanchett). Pojawienie się niektórych z nich nie jest co prawda do końca zgodne z książką Tolkiena, pomaga jednak połączyć historię "Hobbita" z "Władcą Pierścieni". Wracamy również do znanych nam już miejsc takich, jak Rivendell czy Shire, chociaż tym razem nakręconych w nowej scenerii. Widz ma okazję poznać ich nowe zakątki, których nie było w poprzedniej trylogii. W ten sposób poznajemy między innymi jaskinię w Rivendell, która w nocy olśniewa blaskiem księżyca.

Co do samego filmu, to z pewnością "Hobbit" jest na najwyższym poziomie pod względem wizualnym. Wielu obawiało się, czy filmowi uda się dorównać "Władcy Pierścieni". A jednak Peter Jacksonznów nie zawiódł oczekiwań. Stało się to możliwe w głównej mierze dzięki temu, że większość twórców z poprzedniej trylogii zgodziło się pomóc reżyserowi. Jedną z takich osób był kompozytor Howard Shore, który już we "Władcy Pierścieni"udowodnił, że jest mistrzem w swoim fachu. W "Hobbicie" jego soundtrack nie jest może aż tak zauważalny, ale wpada w ucho i przyjemnie się go słucha. We "Władcy Pierścieni" stworzył on ciężką ścieżkę dźwiękową, budującą napięcie przed nieuniknioną wojną. W "Hobbicie" muzyka jest przyjemniejsza, wwiększości wywołuje uśmiech na twarzy widza. I dobrze, że kompozytor tak zinterpretował film, bo "Hobbit" jest przygodą. Warto również zwrócić uwagę na przepiękne zdjęcia autorstwa Andrew Lesniego. We "Władcy Pierścieni" postawił on na ciemniejsze kolory – odcienie szarości z dużą ilością czerni. W "Hobbicie" jest zupełnie inaczej. Tematyka filmu nie jest aż tak dramatyczna i dlatego barwy są cieplejsze. Na ekranie dominują przede wszystkim odcienie czerwieni, pomarańczu oraz żółci. Szczególnie widać to w scenie kolacji u Bilbo Bagginsa, a także podczas wędrówki przez doliny Śródziemia. W filmie pojawia się też dużo zieleni i brązu. Natomiast ciemne kolory zauważane są dopiero w scenach finałowych. Zdjęcia krajobrazów Śródziemia zachwycają i budują niezwykły klimat. Rivendell olśniewa blaskiem niczym diament, ale kryje też w sobie pewną tajemniczość. Przy Shire serce przepełnia radość, zaś Dol Guldur budzi grozę.

Efekty specjalne wbijają widza w fotel. Jest ich co prawda dużo, ale nie czuje się przesytu. Jacksonbowiem stosuje je w odpowiednich momentach i dzięki temu takie sceny, jak przeprawa przez góry, walka olbrzymów czy akcja pościgu orków za krasnoludami zapadają na długo w pamięci. Film Petera Jacksonazostał zrealizowany trochę inną techniką. Nie ma bowiem w nim 24 klatek na sekundę, ale aż 48. Napoczątku ta zmiana nie była zanadto zauważalna, ale kiedy doszło do scen akcji, można było zrozumieć. dlaczego reżyser zdecydował się na ten zabieg.

Mocną stroną "Hobbita" jest również obsada. Widać, że została dobrze dobrana i że twórcy kierowali się przy jej wyborze nie samymi nazwiskami, ale umiejętnościami. W moim odczuciu szczególnie dobrze zaprezentował się Martin Freeman, który wcielił się w rolę Bilbo Bagginsa. Tytułowy hobbit ma właściwy wygląd, dobry humor i pragnienie przeżycia przygody. Staje się też bohaterem, choć sam siebie za takiego nie uważa. Odtwórca roli Bilba zrobił wszystko, by jego postać zyskała sympatię widzów. I udało mu się to, gdyż Bilbo Baggins od razu wzbudził moją sympatię. Moim zdaniem Martin Freemanw swojej roli wypada nawet lepiej od grającego postać Frodo Bagginsa, Elijaha Wooda. Oczywiście nie zawiódł również Ian McKellenjako Gandalf. Jego postać zrobiła na mnie wielkie wrażenie już w poprzednich filmach. Tym razem czarodziej zyskiwał z każdą kolejną sceną. Cieszą mnie także role Elronda (Hugo Weaving), Galadrieli (Cate Blanchett) i Sarumana (Christopher Lee). Szczególnie jednak zaimponował mi Andy Serkisjako Gollum. Scena wjaskini, w której mierzy się on z Bilbem na zagadki, należy do jednych z najlepszych wcałym filmie.


Całkiem nieźle zaprezentowały się również nowe postacie krasnoludów. Co prawda żaden z nich zdołał dorównać Gimliemu, zagranemu przez Johna Rhysa-Daviesa,niemniej cała ekipa tych nieco upartych, ale lojalnych wojowników budzi sympatię. Twórcy filmu skupili się przede wszystkim na postaci Thorina Dębowej Tarczy, który przewodzi grupie i odgrywa znaczącą rolę. Richard Armitage, który się w niego wcielił, spisał się znakomicie. Dobrze oddał trudną przeszłość i skomplikowany charakter postaci. Przez dłuższy czas sprawia on wrażenie egoisty. Dopiero pod koniec rozumiemy powody jego zachowania. Z innych krasnoludów, którzy się wyróżnili, warto wspomnieć o starym, ale mądrym Balinie (Ken Stott), potężnym Dwalinie (Graham McTavish)oraz o duecie braci – zwiadowców, czyli o Kilim (Aidan Turner) iFilim (Dean O'Gorman). Reszta krasnoludów jest trochę niewidoczna. Kiedy jednak wszyscy odśpiewali pieśń przy stole Bilbo Bagginsa, to muszę przyznać, że zrobili to nawet lepiej od Neila Finna w czasie napisów końcowych. Ciekawie również zaprezentował się Radagast Bury (Sylvester McCoy), który według mnie jest jedną z najciekawszych postaci w "Hobbicie". Jego wygląd, umiejętności i charakter na myśl przywodzą mi obłąkanego Merlina z "Shreka Trzeciego". Wśród czarnych charakterów najbardziej wyróżniał się polujący na Thorina Azog Plugawy. Nie spodobała mi się jego charakteryzacja, ale na szczęście postać jest bardzo dobrze zagrana przez Manu Bennetta.


"Hobbit: Niezwykła podróż" to film, który naprawdę warto zobaczyć. Nie mówię to tylko jako fan książek Johna Ronalda Reuela Tolkiena, ale także jako wielbiciel dobrego kina. Cieszę się, że Peter Jacksonspełnił moje oczekiwania i wierzę, że innych widzów również nie zawiódł. W jednej ze scen w Rivendell Galadriela podczas rozmowy z Gandalfem zadaje mu pytanie: Mithrandirze. Dlaczego właśnie niziołek?Czarodziej odpowiada: Dlaczego właśnie Bilbo Baggins? Może dlatego, że sam się boję, a on dodaje mi odwagi. No cóż, w przypadku filmu Petera JacksonaGandalf nie ma się czego bać. Twórcy stanęli na najwyższym poziomie iopowiedzieli widzom historię jak bajkę, którą każdy z nas chciałby usłyszeć jeszcze raz i nigdy jej nie zapomnieć. Nie ma się czego obawiać, bo nie tylko podróż hobbita, ale cały film jest niesamowity.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Hobbit: Niezwykła podróż" to próba przeniesienia na srebrny ekran kultowej powieści, jednego z... czytaj więcej
Losy ekranizacji "Hobbita" ważyły się przez kilka lat. Ostatecznie adaptacja książki trafiła w ręce... czytaj więcej
Wielkości adaptacji "Władcy Pierścieni" nie można szacować li tylko złotymi statuetkami Akademii (choć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones