Gra o tinderowy tron

Jeśli kiedyś ktoś wam powie, że do kierowania królestwem potrzebna jest wiedza, to zaśmiejcie się mu w twarz. "Reigns: Her Majesty" udowadnia, że wystarczy jeden ruch ręki w lewo lub prawo. Od
"Reigns: Her Majesty" - recenzja wersji PC
Jeśli kiedyś ktoś wam powie, że do kierowania królestwem potrzebna jest wiedza, to zaśmiejcie się mu w twarz. "Reigns: Her Majesty" udowadnia, że wystarczy jeden ruch ręki w lewo lub prawo. Od siebie tylko dodam, że nie gwarantuje to jednak długiego i dobrego panowania.



Armia zadeptała chłopu pole. Dać mu rekompensatę czy kopnąć w tyłek i wywalić z sali audiencyjnej? W zamian za finansowe wsparcie pewien odkrywca oferuje ci chwałę i sławę. Wysupłać mu trochę grosza z kiesy? Na twoje łóżko wskoczył kot. Pogłaskać go? Z takimi oto dylematami będziecie musieli się zmierzyć, kiedy zdecydujecie się zasiąść na tronie jako królowa w "Reigns: Her Majesty". To, co odróżnia ten tytuł od innych, to sposób podejmowania decyzji. Jak w popularnej aplikacji randkowej Tinder, wystarczy ruch w lewo lub w prawo, aby wybrać odpowiedź. Warto też nadmienić, że jest to kontynuacja gry "Reigns", w której został zachowany rdzeń rozgrywki, ale też pojawiają się tu nowe rozwiązania.



Mechanika jest bardzo prosta. Na ekranie pojawiają się karty z krótkim opisem zagadnienia. Nasza jedyna możliwość to zaakceptowanie bądź odrzucenie przedstawionej prośby. Podjęta decyzja będzie miała jednak wpływ na trzy stronnictwa w królestwie: władzę kościelną, armię, lud oraz na zasób naszego skarbca. Najczęściej konsekwencją jest wzrost poparcia u jednej z frakcji kosztem spadku w drugiej. Sztuką jest takie lawirowanie pomiędzy decyzjami, żeby utrzymać status quo. A wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie, ponieważ nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, jak odpowiedź wpłynie na rozkład sił. Poza tym, wystarczą dwa lub trzy mniej popularne edykty, abyśmy zginęli wymyślną śmiercią. Co ciekawe, nadmiernie dobre stosunki z którąś ze stron też kończą się dla nas zgonem.

Królewski pogrzeb nie jest jednak końcem zabawy. Kiedy przyjdzie nam skończyć na stosie za głoszenie herezji, zostaniemy zadeptani przez uwielbiający nas tłum albo też trafimy do zamkniętej wieży, gdzie dokonamy żywota w samotności, wskakujemy po prostu w skórę następczyni i zabawa w politycznego Tindera zaczyna się od nowa. Królestwo jednak "pamięta" rządy poprzedniej władczyni, tak więc dziedziczymy częściowo sytuację w państwie.



Żeby dobrze bawić się w "Reigns: Her Majesty", trzeba mieć trochę inne podejście do tego tytułu. Przez pierwszą godzinę traktowałem tę pozycję jak każdą inną grę. Starałem się rozgryźć mechanikę, "złamać kod" i znaleźć klucz do wygranej. Najczęściej kończyło się to zgonem królowej po kilku, czasami kilkunastu latach. Dość szybko zaczęło mnie to frustrować. Do czasu, aż przestałem wydarzenia dziejące się w grze na poważnie. Innymi słowy, przestało mi zależeć na wygranej, a zacząłem czerpać frajdę z podejmowania niekiedy najbardziej absurdalnych decyzji i śledzenia historii, która kryje się za kolejnymi kartami. Przecież i tak po kolejnej śmierci gra się nie skończy – odrodzę się jako następna władczyni.

Twórcy świetnie bawią się konwencją, a przy tym udało im się stworzyć ciekawe historie i intrygujące postacie, które odpowiednio dawkowane pojawiają się wraz z kolejnymi godzinami rozgrywki. Wszystko to zgrabnie wymieszali ze sporą ilością odniesień do współczesnej popkultury i humoru na wysokim poziomie.
Z czasem pewnie odczujemy chęć, aby odkryć, jakie są możliwe zakończenia gry. Dotarcie do nich wcale nie jest łatwym zadaniem i bez korzystania z poradników w sieci stanowi wyzwanie. Na pewno pomaga w tym odkrycie, jaki wpływ mają nasze decyzje. Tego dowiadujemy się z reguły po kilku ładnych godzinach zabawy. Dodatkowo w "Her Majesty" musimy raz na jakiś czas korzystać z pozyskanych przedmiotów. Ich użycie na niewłaściwych osobach często prowadzi do zabawnych sytuacji lub – a jakże – do zgonu.



Uwagę przykuwa charakterystyczna oprawa graficzna, której nie sposób pomylić z żadną inną produkcją. Rysunki na kartach są uproszczone, ale estetyczne i mogą się podobać ze względu na nietypową formę. O efektach dźwiękowych trudno cokolwiek napisać. Muzyka buduje tło, ale w żaden sposób się nie wyróżnia. Irytujące są efekty dźwiękowe symulujące mówienie postaci, ale to na szczęście można szybko wyłączyć w opcjach.

Gra została wydana na komputery osobiste i smartfony z Androidem i iOS. Ze względu na "tinderowy" sposób podejmowania decyzji, znacznie przystępniejsza jest wersja mobilna. To taki typ gry, któremu możemy poświęć jednorazowo równie dobrze pięć minut, jak i dwie godziny, bawiąc się tak samo dobrze. Osobiście testowałem "Reigns: Her Majesty" na komputerze, i choć nie jest to zła platforma, to wielokrotnie łapałem się na tym, że jeszcze przyjemniej byłoby to robić na ekranie smartfona (a do graczy mobilnych się nie zaliczam).



"Reigns: Her Majesty" okazało się grą, która zaskoczyła mnie kilkukrotnie. Nie miałem wielkich oczekiwań względem niej, a okazała się dość złożoną pozycją z ciekawą historią przykrytą prostą mechaniką. Dodatkowo, żeby czerpać prawdziwą frajdę z gier, musiałem zmienić swoje przyzwyczajenia i zwyczajnie zacząć bawić się konwencją, a nie próbować na siłę rozgryźć wymyślony przez twórców klucz do wygranej.

Jeśli szukacie nieszablonowego "zabijacza czasu", który dodatkowo zaoferuje ciekawą mechanikę rozgrywki, sporo absurdalnego humoru i zaskakującej głębi, to możecie przestać szukać. "Reigns: Her Majesty" dostarcza to wszystko za bardzo niewygórowaną cenę.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones