Recenzja filmu

Zdjęcie w godzinę (2002)
Mark Romanek
Connie Nielsen
Robin Williams

Gra pozorów

To prawdziwa rzadkość, gdy na nasze ekrany wchodzi film, który posiada wszelkie możliwe atuty - rewelacyjne aktorstwo, interesujący scenariusz i znakomitą reżyserię, by i zdjęcia i dźwięk aż
To prawdziwa rzadkość, gdy na nasze ekrany wchodzi film, który posiada wszelkie możliwe atuty - rewelacyjne aktorstwo, interesujący scenariusz i znakomitą reżyserię, by i zdjęcia i dźwięk aż paraliżowały widza. O takich filmach mówi się "arcydzieła". Mimo, iż pojęcie to jest bardzo subiektywne, pragnę podążyć tą ścieżką. Według mnie "Zdjęcie w godzinę" to najlepszy film przynajmniej kilku ostatnich lat. Jego bohaterem jest Sy, mężczyzna w średnim wieku. Sy pracuje w punkcie fotograficznym w jednym z dużych supermarketów. Od lat wywołuje ludziom zdjęcia, na których uwieczniają oni różne momenty swojego życia. Jednak są klienci, którzy interesują go bardziej, niż by to wynikało z zawodowych obowiązków. Są nimi państwo Yorkinowie - młodzi małżonkowie Nina i Will oraz ich 9-letni syn Jake. Yorkinowie od lat wywołują filmy u Sy'a, nie wiedząc o zainteresowaniu jakie ich życie wzbudza u "faceta od zdjęć". Żyją sobie własnym życiem, nie podejrzewając, że ktoś może chcieć je zmienić... Sy to człowiek bardzo zamknięty w sobie, który nie budzi zainteresowania innych, ani też ich szczególnej sympatii. Jest samotny, niechciany i marzy o tym, by jego życie wyglądało inaczej. Obserwowani przy okazji wywoływanych zdjęć Yorkinowie jawią mu się jako doskonałe małżeństwo, kochające swoje dziecko i zapewniające sobie nawzajem miłość i opiekę. Tak widzi ich Sy, bo na zdjęciach zawsze są młodzi, piękni, niemal bez skazy. Wyglądają jak wyjęci z reklamy ubezpieczeń na życie bądź rodzinnego samochodu. Wydaje się, że niczego im nie brakuje. Sy z zapartym tchem śledzi ich losy, ich życie jest bowiem totalnie różne od jego własnego. Yorkinowie są dla niego nieosiągalni w swym pozornym szczęściu, dlatego stają się przedmiotem idealizacji. Fascynują go, pociąga go ten zupełnie inny świat, w którym żyją. Nie przyszłoby mu na myśl, że to co widzi to tylko pozory, na podstawie których wymyślił własną historię trojga ludzi. Wyobraża więc sobie, że żyje razem z nimi, że jest jednym z ich bliskich, którzy niemalże w ich losach uczestniczą. Ciekawostką jest, że wymyślając Yorkinów reżyser użył gry słów, nie do wychwycenia przez polskiego widza. W języku angielskim ich nazwisko pochodzi bowiem od wyrażenia "your kin", co znaczy "twoi bliscy". Sy traktuje ich bowiem jak swoich krewnych i marzy o tym, by oni tak właśnie postrzegali jego. "Zdjęcie w godzinę" to film o współczesnym samotniku, który nie zaznając szczęścia, tworzy sobie wyimaginowany, wyidealizowany świat. O człowieku, który gotów jest żyć nawet cudzym życiem, by przez chwilę zaznać radości i doświadczyć miłości, której nigdy nie miał. To film o problemie, który powstaje, gdy ów piękny obraz legnie w gruzach. Sy jest bowiem jak wyrośnięte dziecko. Dopiero odkryje, że nie istnieje cos takiego jak ideał. To dojrzewanie będzie dla niego bardzo bolesne. Tak jak dziecko, mężczyzna ten nie dostrzega faktu, że jego postępowanie może budzić kontrowersje. Nie uważa, że robi cos złego, jest wręcz przekonany, że postępuje słusznie, usiłując ukarać winnych i przywrócić zachwiany porządek. Sy to fascynujący bohater. Swoim dziwacznym zachowaniem często nas przeraża, co sprawia, iż mimo współczucia i zrozumienia dla niego, nie możemy pozbyć się obrzydzenia i pewnej niechęci do jego osoby. Jest jednak bardzo prawdziwy a przez swoją mroczność i zagadkę, którą zdaje się skrywać, jest niezmiernie interesujący. Postać Sy'a jest zresztą bardzo charakterystyczna i została stworzona tak, by głęboko zapadać w pamięć widza. To typ człowieka, którego mijamy bez zastanowienia na ulicy, a jednak jako bohater filmu staje się niemal ikoną. "Zdjęcie w godzinę" to zdecydowanie film jednego aktora. Mógł więc liczyć na powodzenie tylko w przypadku obsadzenia w nim pierwszorzędnej gwiazdy. Wybór ten przesądzał o wszystkim. Nie wystarczył bowiem ktoś rozpoznawalny, z talentem, czy charyzmą. Musiał być to ktoś, kto przełamałby wszystkie bariery i stereotypy dotyczące także własnej osoby. Jaki bowiem dobry aktor kojarzy się ze zwichrowanym psychicznie samotnikiem? Wybór Williamsa, choć pewnie budzący masę kontrowersji, okazał się strzałem w dziesiątkę. Aktor, dotąd kojarzony z postaciami miłych, sympatycznych czy tez lekko heroicznych facetów, zagrał najbardziej czarny charakter, jaki kiedykolwiek stał się jego udziałem. Wcielił się w kogoś, kto bynajmniej nie kojarzy się z odtwarzanymi przez niego postaciami ludzi zabawnych, dowcipnych i bardzo żywotnych. Uczynił to znakomicie i choć dotąd za nim nie przepadałam, zdecydowanie dołączę do grona wyznawców jego talentu. Ale nie tylko aktorstwo jest ogromnym atutem tego filmu. W obrazie Romanka nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, bowiem jawa miesza się tu z marzeniami bohatera w bardzo oryginalny sposób. A nastrój, choć coraz bardziej napięty, zmienia się praktycznie ze sceny na scenę , sprawiając, że widz niecierpliwie oczekuje, co też się teraz wydarzy. Bardzo interesujące są także zdjęcia, podkreślające przepaść pomiędzy światem Sy'a, a tym w którym żyją Yorkinowie. Ich dom to miejsce rodem z marzeń, a wielkie i niemal puste mieszkanie Sy'a tylko podkreśla jego ogromną samotność. Główny bohater filmu mówi: "Gdy przeglądamy nasze albumy fotograficzne, przekonujemy się, że na zdjęciach uwiecznia się tylko szczęśliwe chwile. Nikt nie fotografuje przecież tego, o czym chciałby zapomnieć". Każda minuta "Zdjęcia w godzinę" zdaje się te słowa podkreślać. Zakończenie zaś jest dowodem na precyzję i konsekwencję scenarzysty i reżysera. Ale o tym, możecie się przekonac tylko oglądając film, do czego gorąco Was zachęcam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones