Recenzja filmu

Teoria wszystkiego (2014)
James Marsh
Eddie Redmayne
Felicity Jones

Historia czasu jednej rodziny

Bardzo trudno nakręcić film biograficzny, a sztuka ta staje się tym trudniejsza, gdy osoba, o której się opowiada, wciąż żyje. Takiego jednak zadania podjął się James Marsh w "Teorii
Bardzo trudno nakręcić film biograficzny, a sztuka ta staje się tym trudniejsza, gdy osoba, o której się opowiada, wciąż żyje. Takiego jednak zadania podjął sięJames Marshw "Teorii wszystkiego"opowiadającej o życiu słynnego astrofizyka i jednego z najgenialniejszych naukowców na świecie - Stephena Hawkinga, opierającej się na wspomnieniach jego pierwszej żony - Jane.



Stephen Hawking (Eddie Redmayne) studiuje fizykę w Cambridge. Pewnego wieczoru na jednym ze studenckich przyjęć poznaje studentkę filologii Jane Wilde (Felicity Jones). Młodzi szybko się w sobie zakochują. Szczęście jednak nie trwa długo. Gdy Stephen przewraca się na prostej drodze, ląduje w szpitalu, gdzie zostaje poddany badaniom. Diagnoza lekarzy nie pozostawia wątpliwości - Hawking cierpi na stwardnienie zanikowe boczne, co daje chłopakowi zaledwie 2 lata życia. Stephen załamuje się i dopiero miłość Jane zmusza go do działania. Rozpoczyna się życie z czasem, który im pozostał, żadne z nich jednak nie przypuszcza, jak długi to będzie czas.


Była spora obawa, że James Marsh nakręci łzawy melodramat o śmiertelnie chorym człowieku, walczącym każdego dnia z chorobą, światem i samym sobą, ale na szczęście reżyser nie poszedł tą drogą. "Teoria wszystkiego" opowiada o życiu państwa Hawking, zwyczajnej pary ludzi, mocno doświadczonej przez los. Wielkie brawa uznania dla Redmayne'a i Jones, którzy wspaniale odegrali swoje role. Redmayne ukazuje Stephena nie jako jakiegoś bohatera, ale jako człowieka, starającego się żyć normalnie, prowadzić badania naukowe i być mężem i ojcem. Widzimy jego wzloty i upadki, radości i smutki, drobne zwycięstwa nad chorobą i ostateczne pogodzenie się z przegraną, ale też codzienność w zaciszu domu, gdzie jest coraz bardziej ubezwłasnowolniony i zdany na żonę.



Jones na całe szczęście nie jest dla niego tłem, ale równoprawnym partnerem i film skupia się zarówno na nim jak i na niej. Jej Jane to kobieta silna, zdecydowana i odważna. Zdaje sobie sprawę z tego, że człowiek, którego kocha umrze, ale chce zostać z nim tak długo jak się da i wykorzystać dany im czas do maksimum. Patrzymy na jej codzienne rozterki, problemy i coraz większe zmęczenie tym, że wszystko jest tylko na jej głowie. Obserwujemy jak jej niegdyś silne uczucie powoli umiera w szarej codzienności. Jednocześnie nie robi z siebie męczennicy, głośno mówi o swoich potrzebach, doprasza się o pomoc i kiedy trzeba umie też podnieść głos. I niejednokrotnie można zadać sobie pytanie, czy gdyby wiedziała, że to co miało trwać 2 lata, zajmie aż 30, czy jednak nie skorzystałaby z rady Stephena i nie odeszła.



Niestety w pewnym momencie "Teoria wszystkiego"staje się nieco nudnawa i nadmiernie nostalgiczna. Reżyser jakby zapomina o swym bohaterze i przez dłuższy czas patrzymy jedynie na coraz bardziej zmęczoną panią Hawking i jej coraz bardziej zasmuconą twarz. Narodziny trzeciego dziecka już nie cieszą jej jak dwa poprzednie, podczas rozmów z mężem widać jej zniechęcenie i jak usilnie się hamuje, aby nie wybuchnąć. Stephen jest dla niej ciężarem, choć nie można powiedzieć, żeby go nienawidziła, ale daleko jej również do miłości. On to wyczuwa, zdaje sobie sprawę, że żona go w końcu zostawi i kiedy to faktycznie następuje, nie robi przeszkód, tym bardziej, że i u niego widać powolne wymieranie uczuć do Jane. Po jakimś czasie staje się to męczące i sprawia, że film powoli traci.



Oscar dla Eddiego Redmayne'a za tę rolę był jak najbardziej zasłużony. Aktor nie przeszarżował, nie ośmieszał, jest go wystarczająco dużo, abyśmy o nim nie zapomnieli i wystarczająco mało, żeby nie zanudzić widza. Doskonale odmalował smutek, złość i radość swojego bohatera, a przecież przez sporą część filmu musiał grać jedynie mimiką. Gdy patrzymy na jego rozpaczliwe próby wejścia na schody, kibicujemy mu, wierząc, że jeszcze ten jeden raz mu się to uda. Gdy zaczyna mówić widać jaki to dla niego wysiłek. I nie wiem, czy to zasługa charakteryzacji, czy samego Redmayne'a, czy też może to ja miałam takie odczucia, ale on faktycznie jest podobny doStephena Hawkinga.



Pozostali aktorzy raczej przemykają na ekranie, ale oni również zagrali na bardzo dobrym poziomie.

Dla naukowych osiągnięć Stephena poświęca się bardzo mało czasu, tak samo jak jego pracy, kontaktom ze studentami czy środowiskiem naukowym, z rzadka wspomina się tu o jego ateizmie. Nawet jego choroba wydaje się zepchnięta na dalszy plan. Ale to raczej wychodzi filmowi Marsha na dobre, bo te informacje można znaleźć na Wikipedii. Ale mimo to "Teoria wszystkiego" jest nieco za spokojna, od pewnego momentu staje się trochę za bardzo nostalgiczna. Patrzymy po prostu na kolejne kadry z życia rodziny Hawkingów i tak jak oni liczymy czas do zakończenia seansu. Niemniej powstał film bardzo równy. To bardzo udana biografia i sądzę, że zapewniała Stephenowi Hawkingowi nieśmiertelne miejsce wśród gwiazd.


1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Naukowy dorobek Stephena Hawkinga nie stanowi tajemnicy. Prawdziwe fascynujące okazuje się odkrywanie... czytaj więcej
W pierwszym szeregu bezsprzecznych atutów filmu stoją w pełni zasłużenie nagradzane kompozycje Jóhanna... czytaj więcej
Idąc przez życie, godzimy się stopniowo ze świadomością rzeczy, których nigdy już nie zrobimy, ludzi,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones