Recenzja wyd. DVD filmu

Milczenie owiec (1991)
Jonathan Demme
Anthony Hopkins
Jodie Foster

I ate his liver with some fava beans and a nice chianti

"Milczenie owiec" Thomasa Harrisa powszechnie uznano za jeden z najwybitniejszych thrillerów psychologicznych końca XX wieku. Można sobie wyobrazić, że przeniesienie tak uznanej powieści na ekran
"Milczenie owiec" Thomasa Harrisa powszechnie uznano za jeden z najwybitniejszych thrillerów psychologicznych końca XX wieku. Można sobie wyobrazić, że przeniesienie tak uznanej powieści na ekran stanowiło dla filmowców nie lada wyzwanie. Dlaczego? Choćby z obawy przed kompromitacją z powodu nieudanej ekranizacji doskonałej książki. Na szczęście twórcy udowodnili, że można stworzyć wspaniałe kino, jeśli tylko scenarzyści, reżyserzy, aktorzy i realizatorzy zechcą wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Tak więc film Jonathana Demme'a stanowi doskonały przykład filmu Wielkiego.

Na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych grasuje psychopata znany jako "Buffalo Bill", który porywa i morduje młode kobiety. FBI, w obliczu rosnącej bezradności i kolejnej uprowadzonej ofiary, wysyła młodą, utalentowaną agentkę, Clarice Starling, na wywiad z osadzonym w więzieniu dla obłąkanych byłym psychiatrą, doktorem Hannibalem Lecterem. Doktor Lecter obdarzony jest genialnym umysłem, ale to również morderca i kanibal. Decyduje się pomóc młodej agentce, jeśli tylko ona zechce podzielić się z nim sekretami jej własnej przeszłości. Starling zaczyna grać w niebezpieczną grę z czasem, Lecterem i samą sobą.

"Milczenie owiec" zdobyło w 1992 roku pięć najważniejszych Oscarów, ustawiając się na równi z tak wspaniałymi filmami jak "Ich noce" Franka Capry oraz "Lot nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana. Dzięki nagrodom za najlepszy film, reżyserię, scenariusz oraz dla odtwórców głównych ról obraz Jonathana Demme'a wszedł do grona najlepszych filmów w historii kina. Ale jak to się stało, że mało oryginalny, konwencjonalnie nakręcony obraz zyskał takie uznanie? Odpowiedź wydaje się oczywista dla każdego, kto oglądał i kogo zauroczył ten film: dzięki swojej niezwykłości i dopracowaniu. Ktoś powie, że taka replika trąci banałem, ja mu odpowiem - "Milczenie owiec" jest ponadprzeciętne i jedyne w swoim rodzaju.

Świadczyć o tym może jedna z nagród Akademii Filmowej - dla najlepszego aktora. Anthony Hopkins, który wcielił się w postać doktora Hannibala Lectera, spędza na ekranie mniej niż dwadzieścia minut. Kreacja, jaką tworzy, jest jednakże brawurowa. Za każdym razem, gdy demoniczna twarz genialnego psychiatry pojawia się w kadrze, przeszywający wzrok zniewala i obezwładnia, a stalowy głos przenika do podświadomości widza. Hopkins autentycznie kradnie film, skupia na sobie uwagę w sposób absolutny. Jego umiejętność zakpienia sobie z bólu matki, której porwano córkę, zadrwienia z traumy, jaką przeżyła w młodości młoda agentka FBI, czy nawet subtelna ironia z łajdakowatego opiekuna Chiltona (Anthony Heald) fascynuje widza do tego stopnia, że z przerażeniem może sobie uświadomić, jak bardzo urzekające jest zło w Lecterze. Odnosi się wrażenie, że bez brytyjskiego aktora film byłby jedynie dobry - z nim jest natomiast genialny niczym umysł doktora Lectera.

Dwadzieścia minut to jednak niewiele, a film wciąż ogląda się z zachwytem. Ogromna w tym zasługa Jodie Foster, która jako Clarice Starling dzielnie dotrzymuje kroku Hopkinsowi. Foster dała się poznać jako wspaniała aktorka w "Taksówkarzu" i "Oskarżonych", ale w "Milczeniu owiec" zagrała bez wątpienia rolę swojego życia. Jest kobietą silną, nie brakuje jej odwagi, mogłaby z łatwością obezwładnić o wiele potężniejszego od siebie mężczyznę, a jednak sprawia wrażenie bezbronnej. Pracuje w męskim świecie i wszędzie tam, dokąd się uda, zawsze staje się zdominowana. Niemal ciągle szepce, uśmiecha się jedynie nerwowo. Sprawia wrażenie, jakby żyła w matni strachu. Genialność aktorki sprawia, że widzowie zaczynają się z postacią Foster identyfikować, utożsamiać ze zwyczajnością dziewczyny z prowincji. Przez to jej strach spływa na publiczność. Ten prosty, ale jakże wspaniały zabieg umożliwił reżyserowi stworzenie niezwykle emocjonującego filmu, którego suspens z powodzeniem dorównuje hitchcockowskiemu.

To, co również potwierdza wielkość Foster w kreacji Clarice Starling, to to, że potrafiła ona udźwignąć brzemię roli swego rodzaju "wybranki". Jack Crawford (Scott Glenn), szef Clarice z FBI, właśnie ją wybrał do złożenia wizyty doktorowi Lecterowi. Sam Lecter zaś szybko i bezbłędnie rozszyfrował jej przeszłość i prawdziwe motywy pracy jako agentki, w efekcie pomagając jej w trudnym śledztwie. Ich skomplikowana relacja, doskonale przedstawiona w scenach dialogowych, jest siłą napędową filmu Demme'a. Psychologiczna gra, w którą Lecter bawi się z Clarice i jednocześnie z widzem, przeraża dużo bardziej niż na przykład potwory Wesa Cravena czy George'a Romero.

Jedyną słabością "Milczenia owiec" wydaje się postać tego, który w domyśle miał wzbudzać trwogę, czyli "Buffalo Billa" (Ted Levine). Jest to chory, przyprawiający o dreszcz z obrzydzenia osobnik, ale jednocześnie tchórz, leczący swoją nienormalność przez zabójstwa młodych dziewcząt. Nie przeraża on jednak w taki sposób, jak czyni to doktor Lecter. Hannibal posiada bowiem niesamowitą charyzmę - nie potrzebuje czynów, wystarczają mu słowa, by wzbudzić trwogę. Gdy dochodzi z jego strony do czynów, bojaźń opanowuje nie tylko umysł widza, ale powoduje ciarki na całym ciele. Broń w postaci kanibalizmu czyni z niego mordercę kompletnego i doskonałego. Tego brakuje postaci Billa.

Ted Tally wykonał doskonałą pracę, upychając trudną, wielowarstwową powieść Thomasa Harrisa w ramy dwugodzinnego filmu. Akcja poprowadzona jest logicznie, wątki łączą się ze sobą bez najmniejszych zgrzytów, a soczyste dialogi stanowią ucztę dla ucha. Niepokojąca, charakterystyczna muzyka Howarda Shore'a oraz precyzyjne zdjęcia Taka Fujimoto połączone z świetnym montażem dopełniają obrazu niezwykle udanej produkcji. Oczywiście można się doszukiwać niuansów, które mogłyby zostać jeszcze lepiej dopracowane (na przykład postać Jacka Crawforda, który przeżywa na kartach książki Harrisa prawdziwy dramat rodzinny, jednocześnie walcząc z doktorem Lecterem; w filmie ten bohater traci wiele na głębi i wielowarstwowości pierwowzoru), ale szczególarstwo wydaje się zbędne przy i tak znamienitym arcydziele.

Moja recenzja "Milczenia owiec" stała się niemal peanem na cześć twórców filmu. Jest to jednak fenomen, który na stałe wpisał się do historii kinematografii, i który zasługuje na wszelkie słowa pochwały. Film Demme'a jest klasycznym, wzorcowym przykładem thrillera psychologicznego, który mrozi krew w żyłach i trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Doskonałe kreacje aktorskie, świetna reżyseria i scenariusz oraz ponura, przejmująca atmosfera tworzą z niego dzieło ponadczasowe. "Polecam" to za mało do rekomendacji tak wybitnego filmu - to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdyby ktoś zapytał mnie, o czym jest "Milczenie owiec", odpowiedziałabym, że u podstaw problematyki tego... czytaj więcej
"Milczenie owiec", film J. Demme'a z roku 1991, jest jednym z najlepszych thrillerów psychologicznych... czytaj więcej
Jeszcze nigdy nie oglądałem thrillera, w którym morderca jest tak groźny i zarazem inteligentny jak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones