Recenzja filmu

Magiczna zima Muminków (2017)
Ira Carpelan
Jakub Wroński
Piotr Fronczewski
Maciej Musiał

Inna bajka

Piękna animacja, łącząca metodę poklatkową z kukiełkowymi czarami oraz minimalistycznym tłem, prędko się nie zestarzeje. Zaś dzieciaki wychowane w światach z zer i jedynek przekonają się, że
Nihil novi: są bajki dla dzieci i są "Muminki". Lata mijają, technologia jest zawsze o krok przed nami, zaś dwunożne hipopotamy z domieszką cielaka pozostają impregnowane na zmieniające się mody – nie wodzą tęsknym wzrokiem za zdobyczami komputerowej animacji, nie kokietują dorosłego widza, jakby od tego zależała ich przyszłość. Opowieści o nich wciąż pozostają wspaniałym połączeniem humoru, przygody i grozy – nawet jeśli z okazji Bożego Narodzenia grozę zastępuje melancholia.  



Same Muminki mają w tym roku nie lada zmartwienie. Oto bowiem do ich krainy zakrada się sroga zima, a wraz z nią – obietnica nadejścia prawdziwej Gwiazdki. Zamiast starym zwyczajem przespać mroźną porę i otworzyć oczy dopiero na wiosnę, rezolutny Muminek łamie odwieczny cykl i w rezultacie wpycha swoją rodzinę w wir świątecznych przygotowań. Tak rozpoczyna się stara pieśń o cudzie Bożego Narodzenia, zwieńczona nieśmiertelnym przesłaniem: tradycja tradycją, lecz wszelkie ceremoniały nabierają sensu dopiero wtedy, gdy kryje się za nimi miłość. Na szczęście o nią w chatce Muminków nietrudno. 



Podobne, okolicznościowe wersje znanych serii mają to do siebie, że karuzela akcji rozkręca się powoli, albo w ogóle działa na jałowym biegu. Liczy się raczej zręczne ogrywanie świątecznej ikonografii oraz przypominanie, że prezenty upakowane w skarpety to tylko element wielkiej komunii serc. Twórcy odhaczają więc obowiązkowe punkty programu – czas wypełniają Muminkom czynności w rodzaju ubierania choinki, pichcenia potraw świątecznych, z kolei za interludia służą tu wykwity szalonej wyobraźni autorki Tove Jansson. Raz będzie to spotkanie z krwistookimi wilkami, kiedy indziej – leśny obrządek przywodzący na myśl pogańskie rytuały. Jest melancholijnie i tajemniczo, nawet przerażająca dotąd Buka, pramatka Dementorów z "Harry'ego Pottera", wydaje się postacią tragiczną, uosabia nie tylko rozkład i przemijanie, ale również bezbrzeżną samotność.  



"Magiczna zima Muminków" to luźna adaptacja literackiej "Zimy Muminków" z 1957 roku oraz nieformalny remake polskiej animacji z 1986 roku. Opowieść przykrojono nieco do potrzeb młodszych widzów, więc próżno szukać w filmie mroczniejszych akcentów. Istnieje jednak spora szansa, że dzięki technicznej maestrii twórców nie będziecie płakać po baśniowej wieloznaczności. Otulona ciepłym głosem Piotra Fronczewskiego (obstawiam, że Franek Kimono bije na głowę połączone siły Alicii Vikander i Billa Skarsgårda z fińskiego oryginału), całość pozostaje audiowizualną landrynką. Piękna animacja, łącząca metodę poklatkową z kukiełkowymi czarami oraz minimalistycznym tłem, prędko się nie zestarzeje. Zaś dzieciaki wychowane w światach z zer i jedynek przekonają się, że magia Świąt –zwłaszcza na wielkim ekranie – niejedno ma imię.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones