Jajko pełne niespodzianek

Rozpiętość tematów, które podejmuje krytyk – oraz przeskoki, jakie robi między kolejnymi wątkami – mogą przyprawić niektórych o zawrót głowy. Ale retoryka Žižka jest prosta, czytelna. Poza tym
Czyżby nieustannie patrzący krytycznym okiem na kapitalistyczny spektakl konsumpcjonistycznego społeczeństwa Slavoj Žižek sam uległ prawidłom wielkiego biznesu? Powraca on w końcu w produkcji, którą można nazwać sequelem pamiętnej "Z-Boczonej historii kina". Wszystkie reguły drugiej części obowiązują: forma jest ta sama, ale stawka większa. Reżyserka Sophie Fiennes znowu z humorystycznym zacięciem umieszcza filozofa w scenach z filmów, które ten z pasją komentuje. Ale tym razem Žižek ma ambitniejszy cel: wyjaśnić, czym jest ideologia, i skutecznie przeprowadzić jej krytykę.



Žižek definiuje ideologię nie jako polityczną doktrynę jakiegoś "-izmu", a spoczywające u fundamentów każdego społeczeństwa fantazje i wierzenia. Dlatego doskonałym punktem wyjścia do wywodu filozofa staje się klasyk Johna Carpentera "Oni żyją". Para niezwykłych okularów przeciwsłonecznych pozwala bohaterowi filmu zobaczyć właściwą podszewkę rzeczywistości: opresyjny pęd ku spełnianiu konsumpcyjnych imperatywów. Tragedia tego położenia – mówi Žižek – polega na tym, że ideologia to nie okulary blokujące dostęp do prawdy. Problem tkwi już w naszych oczach i to właśnie specjalnych okularów potrzebujemy, by się uwolnić. A słoweński myśliciel z chęcią nam je zakłada.

Sam Žižek – w przeciwieństwie do przedmiotu swojej tyrady –  jaki jest, każdy widzi. Filozof przeprowadza argumentację w charakterystyczny dla siebie, manieryczny sposób: gestykuluje,  pociąga nosem, terroryzuje język angielski swoim akcentem. Naturalna vis comica Žižka potęgowana jest tu jeszcze przez scenografię zapożyczoną z kolejnych filmowych przykładów: filozof raz jest pasażerem samolotu Hitlera z "Triumfu woli", by za chwilę zwalić się na zdezelowane łóżko Travisa Bickle'a, filmowego "Taksówkarza". Rozpiętość tematów, które podejmuje krytyk – oraz przeskoki, jakie robi między kolejnymi wątkami – mogą przyprawić niektórych o zawrót głowy. Ale retoryka Žižka jest prosta, czytelna. Poza tym dba on o to, by zabawiać swojego widza/słuchacza odwołaniami do tego, co dobrze znane. Stąd między innymi analiza źródeł magnetyzmu Coca-Coli, kawy ze Starbucksa czy Kinder-niespodzianki. Kluczem do popularności filozofa jest właśnie lekkostrawna forma, w jaką ubiera swoje wywody. 



Można oczywiście zarzucać Žižkowi, że jest egzegetą-prestidigitatorem, który wydaje się konstruować swoje wywody od końca: byle w puencie postawić jakąś efektowną tezę. Fakt, nie wszystkie filmy poddają się odczytaniom myśliciela tak gładko. Žižek sam podejmuje jednak wątek interpretacyjnej dezynwoltury, mnożąc przykłady na to, jak różnie rozumiano "Odę do radości" Beethovena czy rekina ze "Szczęk". I na każdy moment, gdy wydaje się, że wywody filozofa same są jak jajko-niespodzianka – gdzie obietnica głębi jest tylko pretekstem do cieszenia się atrakcyjną powłoką – trafia się chwila, w której jego wnioski są trafne i intrygują. Tak jest, gdy odnajduje on w "Titanicu" opowieść o wampirycznych praktykach wyższych sfer, gdy mówi o przemocy rodzącej się w sytuacji braku języka albo gdy rozgrzesza grupę Rammstein z posiłkowania się nazistowską ikonografią. Prowokacje Žižka są zatem udane. Nawet jeśli się z nim nie zgadzamy, prowokuje on przecież do myślenia.
1 10
Moja ocena:
9
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones