Recenzja filmu

Potworna rodzinka (2017)
Holger Tappe
Paweł Ciołkosz
Emily Watson
Jason Isaacs

Jak uratować rodzinę

Sam pomysł, by w animacji dla dzieci opowiedzieć o rozpadzie rodziny, jest ciekawy. To w końcu najlepszy sposób, by przyciągnąć do kina wszystkich członków familii. Nie ma się jednak co oszukiwać
Wbrew oryginalnemu tytułowi ("Happy Family") bohaterowie "Potwornej rodzinki" wcale szczęśliwi nie są. Fay (starsza córka) ma kompleksy, wyżywa się na młodszym bracie i za wszystkie swoje niepowodzenia obwinia matkę; Max (młodszy syn) nie ma przyjaciół i jest prześladowany w szkole; Frank (mąż i ojciec) pracuje dużo za dużo, przez co wiecznie przysypia, a gdy nie śpi i tak nie kontaktuje, a Emma (żona i matka), pełniąca funkcję głowy rodziny, tego wszystkiego po prostu nie wytrzymuje. By zażegnać ciągnący się już od dawna kryzys, bohaterka planuje wspólne wyjście na bal przebierańców – w związku z czym rozpoczyna kompletowanie strojów. W poszukiwaniu wampirzych zębów dla siebie, dodzwania się przez przypadek do samego Draculi. Ten – samotny przez ostatnie tysiąc lat – z miejsca się w niej zakochuje i natychmiast postanawia się z nią ożenić. A do tego potrzebne będą wiedźma i czary. W dużym skrócie: plan Draculi nie wypala i cała rodzina Emmy zostaje zamieniona w potwory. Myk jest taki, że aby odzyskać swoje pierwotne kształty, będą musieli przepracować wzajemne animozje, a także prywatne problemy i stać się na powrót "happy family".

   

Rzecz w tym, że niemal cała praca w tym kierunku spoczywa na barkach Emmy. To ona jako jedyna bohaterka w tej opowieści podejmuje jakieś działania i stara się coś zmienić. To na niej skupia się złość nastoletniej córki, to ona musi stawić czoła Draculi, to ona bierze na siebie misję odczarowania męża i dzieci. "Potworna rodzinka" to bowiem w gruncie rzeczy opowieść o kryzysie rodziny z perspektywy dorosłej kobiety – żony i matki. Są tu poruszane tak poważne tematy, jak zmęczenie śmierdzącym (tak! dosłownie) mężem i wiecznie niezadowolonymi dziećmi. A także pokusa romansu i porzucenia rodziny na rzecz łatwiejszego, wygodniejszego życia. Nauki dla młodszych widzów pozostają na dalszym planie i zamykają się w zwięźle – i dosłownie – wyrażonych morałach, że: po pierwsze wygląd nie ma znaczenia – liczy się to, co jest w środku (nad tym duma Fay), a po drugie budzenie strachu w innych prowadzi do tego, że nie ma się przyjaciół (to musi zrozumieć mały Max). Jest jeszcze krótka lekcja dla zapracowanych mężów i ojców – nie bójcie się wziąć spraw w swoje ręce i twardo postawić się szefowi, który wiecznie zmusza Was do nadgodzin. Bardzo proszę – prosty przepis na "happy family" gotowy. 



Sam pomysł, by w animacji dla dzieci opowiedzieć o rozpadzie rodziny, jest ciekawy. To w końcu najlepszy sposób, by przyciągnąć do kina wszystkich członków familii. Nie ma się jednak co oszukiwać – bajki dla dzieci, oglądają przecież głównie… dzieci, a te – jako że twórcy zdecydowali się skupić głównie na problemach dorosłych – będą musiały zadowolić się bardziej prymitywnymi atrakcjami niż fabuła: głośnymi scenami akcji, kolorowymi obrazkami i żartami o bąkach, flegmie, bekach i zjadaniu wosku z uszu. Mając już  jednak jakieś doświadczenie w seansach z maluchami, wiem, że – czy rodzice tego chcą czy nie – dla wielu smyków tyle na udany seans w zupełności wystarczy. 
1 10
Moja ocena:
5
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones