Jeszcze jedna tura...

Firaxis najwyraźniej zainspirowało się modem "The Long War", gdyż ich najnowszy, nie tak tani dodatek do „XCOM 2” przypomina niemalże pełnoprawną grę. To DLC w stylu dodatków z dawnych lat, kiedy
"XCOM 2: War of the Chosen" - recenzja
Firaxis najwyraźniej zainspirowało się modem "The Long War", gdyż ich najnowszy, nie tak tani dodatek do "XCOM 2" przypomina niemalże pełnoprawną grę. To DLC w stylu dodatków z dawnych lat, kiedy faktycznie dostawaliśmy masę nowych treści.



Wojna z obcymi nie ma końca. XCOM, choć zszedł do podziemia, nie przestał walczyć. Na opanowanej przez Advent Ziemi przyjdzie nam stoczyć niejedną partyzancką potyczkę z siłami porządkowymi kosmitów, którzy w "pokojowy" sposób najechali naszą planetę, a potem przystroili się w szatki wybawicieli. W tym momencie wkraczamy do akcji my, czyli ruch oporu, który wciąż ma nadzieję odzyskać planetę. Tym razem, wraz z dodatkiem "War of the Chosen" okaże się jednak, że wcale nie jesteśmy sami w tej walce. Ruch oporu to bowiem prężna organizacja, która ma kilka własnych frakcji. Pospołu z nimi przyjdzie nam zetrzeć się w walce z obcymi najeźdźcami.



Kontakty z różnymi komórkami ruchu oporu otwierają przed nami niezliczone możliwości walki. Przede wszystkim mamy nowy budynek, aulę ruchu oporu, w której planujemy kolejne tajne operacje i misje sabotażowe. Tylko dzięki wypełnianiu tych zadań zdołamy się w ogóle zbliżyć do trójki Wybrańców czy odnaleźć ich siedziby. Oprócz tego wysyłamy żołnierzy na różnorakie misje, np. wstrzymujące prace nad projektem Awatar, sabotaże placówek wroga czy inne zadania, które rozwiązywane są częściowo automatycznie. Dlaczego częściowo? Z prostego powodu – raz na jakiś czas zdarzy się zasadzka i będziemy np. musieli uciekać dwójką agentów z miasta wypełnionego zombiakami i patrolami Adventu.



Co jednak ważne, nowe frakcje z ruchu oporu to także nowe, unikalne jednostki. Frakcje są trzy: żniwiarze, renegaci oraz templariusze. Z dwoma pierwszymi zapoznajemy się zaraz na początku gry i niemal od razu dostajemy po jednym żołnierzu frakcyjnym. Aby odkryć templariuszy, trzeba wykazać odrobinę inicjatywy i samemu poszukać ich na mapie. Te nowe jednostki to tak naprawdę zupełnie nowe klasy postaci. Renegat to wojownik, który przyciąga wrogów i walczy na krótki dystans, żniwiarze są z kolei mistrzami ukrywania się i precyzyjnego eliminowania obcych, zaś templariusze korzystają z mocy PSI, atakują wręcz, a następnie znikają gdzieś w cieniu. Każda z tych jednostek ma oczywiście swoje drzewko umiejętności, co ciekawe – rozbudowane nieco bardziej niż cztery tradycyjne klasy postaci.



Podczas walki pojawią się oczywiście nowe jednostki wroga. Przede wszystkim są to oczywiście Wybrańcy, którzy nierzadko losowo pojawią się podczas misji wykonywanych na terenie grasowania danego niemilucha. To swego rodzaju bossowie. Mają masę punktów życia, niszczycielskie zdolności i niesamowitą siłę ognia. Gdy tylko pojawią się na polu walki, lepiej szybko skoncentrować na nich ogień. Oprócz tego pojawią się jednak także i "zwykli" wrogowie, których nie widzieliśmy w podstawowej wersji "XCOM 2". Przede wszystkim są to zombiaki, które tu nazwano "Zagubionymi". Atakują hordami i każda eksplozja na mapie zwiększa szanse na to, że przyciągnie kolejny rój Zagubionych. Walka z nimi jest o tyle ciekawa, że strzelamy im w głowę, a każde zabicie premiowane jest darmowym punktem akcji. W ten sposób można żąć całe dziesiątki tych stworów jak świeże zboże. Do rozprawiania się z zombiakami Advent miał swoje jednostki – to Czyściciele, żołnierze wroga wyposażeni w ogromne miotacze ognia. Oprócz tego pojawią się także Kapłani, którzy wydatnie korzystają z mocy PSI, oraz tajemnicze Upiory, które nieraz namieszają sporo na polu walki. Oprócz tego będziemy się ścierać z klasyką – od Sektoidów przez Mutony i Berserków po przerażające Andromedony i Sektopody.



Kolejną nowością na poziomie mikro są więzi żołnierskie. Po każdej misji nasi podopieczni mają szanse – różne z różnymi osobami – na stworzenie więzi tak, że lepiej działają we dwójkę. Każda więź ma kilka swoich poziomów. Za każdym razem odblokowujemy też dodatkowe zdolności przydatne na polu walki, np. oddanie swojego punktu akcji kumplowi. Innym dodatkiem są raporty sytuacyjne, które przeglądamy przed każdą misją. To swego rodzaju modyfikacje danych potyczek. Może się np. zdarzyć, że na misję będziemy mogli zabrać żołnierzy o stopniu co najmniej sierżanta albo np. dowiemy się, że na tym terenie widziano roje Zagubionych. Warto zerkać na te raporty, by lepiej przygotować się do każdej następnej misji. Ostatnią z małych, ale niezwykle ważnych nowości jest kwestia zmęczenia i szoku. Otóż teraz nasi żołdacy będą wracać z misji nieco styrani i jeśli znów poślemy ich w bój, może się to źle skończyć. Wymusza to na nas konstruowanie znacznie większego żywego inwentarza i ciągłą rotację składów wyruszających na misje. A do tego, pamiętajmy, dochodzi przecież kwestia więzi żołnierskich oraz np. nabywania negatywnych cech podczas wyjątkowo stresujących misji. Słowem, jest co robić i jak planować nasze następne posunięcia.



Wreszcie jest w "XCOM 2" nieco więcej gadaniny i to takiej, która fenomenalnie dokłada kolejne porcje klimatu. Za każdym razem, gdy skończymy misję, słyszymy wiadomości (prawie jak TVP 1), w których twierdzi się, że to były tylko ćwiczenia albo że XCOM zaraz zostanie pokonany. Gadają do nas Wybrańcy, więcej dowiadujemy się także od ruchu oporu. Sam miód.

Nie sposób wymienić w jednym tekście wszystkich mniejszych i większych nowości, które dostarczone są wraz z instalacją dodatku "War of the Chosen". To prawdziwa uczta dla fanów XCOM i przy okazji świetny dowód na to, że nie każda firma tworzy dodatek na zasadzie dodania jednej czy dwóch funkcji. "War of the Chosen" zapewni nam wiele wieczorów pasjonującej rozrywki. W sam raz na nadchodzącą jesień.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones