Kolorowych snów

Animacja Rylteniusa ma angażować widza, ale nie wzbudzać nadmiernej ekscytacji, nad którą dzieci nie będą w stanie zapanować. Udało się to osiągnąć poprzez ładną kreskę, która nadaje łagodności,
Większość z wprowadzanych ostatnio do kin animacji wydaje się skierowana do młodych widzów na diecie cukrowej lub cierpiących na ADHD. Są bowiem rozedrgane tak, że tylko "nakręcają" dzieciaki scenami, od których nawet dorośli mogą dostać oczopląsu. Na tym tle "Miś Bamse i Miasto Złodziei" jest produkcją wyjątkową. Animacja Christiana Rylteniusa to ukłon w stronę baśni, które wnuczętom na dobranoc opowiadają babcie i dziadkowie.


Nie oznacza to wcale, że z filmu wieje nudą. "Miś Bamse i Miasto Złodziei" to wciąż historia, w której dużo się dzieje. Są rabusie napadający na pociąg, porywacze babci, pełne niebezpieczeństw przeprawy ponad rzekami, w których pływają wygłodniałe bestie, i szalone ucieczki przed zgrają trolli. Jednak dla twórców istotne jest to, jak wszystkie te elementy są przedstawione. Animacja Rylteniusa ma angażować widza, ale nie wzbudzać nadmiernej ekscytacji, nad którą dzieci nie będą w stanie zapanować. Udało się to osiągnąć poprzez ładną kreskę, która nadaje łagodności, a jednocześnie skupia uwagę. Bardzo dobrze twórcy poradzili sobie z poruszaniem tematów trudnych i niepokojących; gdy dzieje się coś ważnego, tempo narracji się nie zmienia – pozostaje spokojne i miarowe. Postaci narysowane są tak, że malutkie dzieci mogą się czuć bezpiecznie nawet, jeśli widzą, jak przebiegły lis manipuluje naiwną zgrają zwierzaków.

"Miś Bamse i Miasto złodziei"
nie jest jedną z tych animacji, które nastawione są na impulsową stymulację widzów. Całość jest wyraźnie podporządkowana możliwościom najmłodszych odbiorców. Stąd konstrukcja bohaterów pozostaje prosta i wyrazista. Zaś sama historia powiązana jest z łatwą do przyswojenia lekcją. Szwedzka animacja to przypowieść o znaczeniu przyjaźni i wspólnoty przekazana w sposób naturalny i nienachalny, poprzez postaci, które ładnie wyglądają i automatycznie budzą sympatię. Wszystko to zaś udało się osiągnąć w zaledwie godzinę.


Film skierowany jest więc do konkretnego widza. Twórcy postarali się, by odpowiadał rzeczywistym potrzebom i możliwościom dzieci, a nie wyobrażeniom dorosłych o tym, co maluchom może się spodobać. To oczywiście groziło tym, że dorośli będą się na animacji nudzić. O dziwo tak jednak nie jest. Film świetnie wygrywa sentymentalną nutę i u wielu osób wzbudzi przyjemne wspomnienia z czasów, kiedy sami byli dziećmi i zasypiali przy bajkach opowiadanych na dobranoc. Animacja Rylteniusa działa niczym kojący balsam. Po całodziennej nerwówce pozwala zrelaksować się i wyciszyć. Po obejrzeniu "Misia Bamse i Miasta Złodziei" można spokojnie wszystkim życzyć kolorowych snów.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones