Recenzja filmu

Badlands (1973)
Terrence Malick
Martin Sheen
Sissy Spacek

Kryminalne "love story"

Jeden z ulubieńców festiwalu w Cannes - w swojej karierze odbierał dwie Złote Palmy ("Niebiańskie dni", "Drzewo życia"); wielokrotnie nominowany do Oscarów, Złotych Globów czy berlińskich
Jeden z ulubieńców festiwalu w Cannes - w swojej karierze odbierał dwie Złote Palmy ("Niebiańskie dni", "Drzewo życia"); wielokrotnie nominowany do Oscarów, Złotych Globów czy berlińskich Niedźwiedzi. Terrence Malick - reżyser indywidualista. Wrogów jego twórczości jest jeszcze więcej niż zwolenników. Obrazy tego twórcy cechuje oryginalność i pomysłowość. Nikt po seansie nie ma wątpliwości, że obcował właśnie z tworem spod znaku Malicka. A jak to się wszystko zaczęło? Był rok 1973, wtedy też 30-letni postanowił pokazać się światu i zaproponował widzom dramat "Badlands".


Historia została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Jej bohaterami są Kit (Martin Sheen) i jego nastoletnia kochanka Holly (Sissy Spacek). Zakochani razem wyruszają na podbój świata, po drodze eliminując kolejne osoby zagrażające im szczęściu. Pierwszą ofiarą duetu jest... ojciec Holly (Warren Oates), który nie chciał, by jego córka spotykała się z chłopakiem ze społecznych nizin. Kryminalne "love story" nabiera rumieńców, jednak stróże prawa i łowcy nagród są tuż tuż - zakochani czują oddech pogoni na swoich plecach, w takiej sytuacji nie trudno o błąd.

Pierwowzorem bohaterów "Badlands" byli Charles Starkweather i Caril Fugate. Wspomniana para zasłynęła w Stanach Zjednoczonych niecnymi uczynkami pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia. Dokonywała brutalnych morderstw,  o których mówiło się w całym kraju. Poczynania zabójczego duetu zostały dostrzeżone nie tylko przez Malicka - o losach brutalnie działającej pary opowiadał m.in. Oliver Stone w swoim obrazie "Urodzeni mordercy". Twórca "Cienkiej czerwonej linii" w odróżnieniu od starszego kolegi po fachu nie skupia się jednak na brutalności towarzyszącej popełnianym przestępstwom. Dla niego (choć w filmie nie brakuje scen drastycznych) najważniejsze są przede wszystkim emocje zakochanej po uszy w starszym od siebie chłopaku Holly. To właśnie ona "pamiętnikowo" opowiada nam swoją historię. Dziewczyna, która trzymana jest przez ojca "pod kloszem" poznaje przystojniaka wystylizowanego na Jamesa Deana. Ich początkowe spotkania szybko przeradzają się w coś więcej, za wszelką cenę chcą żyć tylko dla siebie. Dlatego też, gdy do ich hermetycznego, przepełnionego miłością świata wkracza jej ojciec, musi ponieść karę (śmierć). Scena pierwszego zabójstwa  jest idealnie wykadrowana, każda prezentowana sekwencja jest niczym płonąca pocztówka, która zamyka pewien rozdział w życiu bohaterów. Te zdjęcia w towarzystwie charakterystycznej muzyki, pozostają z widzami jeszcze na długo po zakończonym seansie.

Zresztą, każdy, kto zna późniejsze dokonania Malicka, wie, że reżyser ten stawia przede wszystkim na artyzm, który objawia się u niego m.in. w dopieszczonych kadrach. W "Badlands" możemy obserwować przepiękne krajobrazy autorstwa Taka Fujimoto. Każdorazowo są one tłem dla wydarzeń, w których udział bierze filmowy duet. Reżyser wielokrotnie również za sprawą zdjęć przesyła widzom niepokojące sygnały, że w tej hipnotyzującej i urokliwej scenerii dojdzie do przykrych sytuacji istotnych dla dalszej części fabuły. Kolejne zabójstwa są kwestią czasu, widzowie mogą się tylko zastanawiać, jak długo będzie trwała ta szaleńcza seria. Obraz Malicka nastawiony na indywidualizm nie wznosiłby się na wyżyny, gdyby nie fantastyczny duet aktorski: Martin Sheen i Sissy Spacek. Na twarzy Kita raz po raz maluje się szaleństwo pomieszane ze strachem. Niepokój, że ktoś może zakłócić jego szczęście, jest na tyle silne, że chłopak nie zważa na swoje zachowanie i związane z nim konsekwencje. Z kolei zafascynowana swoim mężczyzną Holly widzi w nim superbohatera, dla którego priorytetem jest łączące ich uczucie. Zaskakujące, jak dziecięca naiwność i bezgraniczne zaufanie mogą namieszać w głowie. Oglądając "Badlands", trudno jest jednak zaprzyjaźnić się z ekranowymi bohaterami. Emocjonalne związki wiążą się przede wszystkim z zaufaniem, o tym w zaistniałej sytuacji mowy być nie może.

Debiutanckie dzieło Terrence'a Malicka z pewnością nie należy do najłatwiejszych. To obraz, w który należy się wtopić bez reszty. Powolna narracja, gorące krajobrazy, hipnotyzująca muzyka - mogą one różnie zadziałać na widza - zaciekawić, ale i uśpić jego czujność. Właśnie dlatego "Badlands" jest filmem nie dla każdego. Podobnie zresztą jak cała późniejsza twórczość hollywoodzkiego outsidera.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kto z nas w najskrytszych marzeniach nie chciał nigdy prowadzić takiego życia jak Bonnie i Clyde? Wziąć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones