Recenzja filmu

Chinatown (1974)
Roman Polański
Jack Nicholson
Faye Dunaway

Losy pewnego detektywa

Na początku lat 70. kariera Romana Polańskiego stała pod znakiem zapytania. Jego filmy z tego okresu, "Tragedia Makbeta" oraz "Co?", nie były sukcesami kasowymi. Jeśli widzowie i recenzenci w
Na początku lat 70. kariera Romana Polańskiego stała pod znakiem zapytania. Jego filmy z tego okresu, "Tragedia Makbeta" oraz "Co?", nie były sukcesami kasowymi. Jeśli widzowie i recenzenci w ogóle o nim myśleli, to tylko w kontekście sprawy Mansona. Nietrudno sobie wyobrazić, w jakiej żył niepewności, gdy w 1973 roku zadzwonił do niego Jack Nicholson. Zaproponował scenariusz, w który wytwórnia Paramount zainwestowała 6 milionów dolarów. Po nim odezwał się producent Bob Evans, który potwierdził pracę Polańskiego nad filmem "Chinatown".
 
Przenosimy się do piekącego żarem Los Angeles. Widzimy przed sobą wręcz pustynny widok. Kamera lekko odwodzi nas od niego, wprowadzając detektywa J.J. Gittesa. Wynajęty przez panią Mulwray, ma za zadanie śledzić jej męża podejrzewanego o zdradę. Wyciąga swoją lornetkę, by bacznie obserwować jego spotkanie. Nie podejrzewa, że ta błaha sprawa wciągnie go w sam środek wielkomiejskiej afery.

Nagrodzony Oscarem Robert Towne pracował nad scenariuszem bite 2 lata. Efektem jego starań jest zachowana w duchu chandlerowskim intryga, która brnie według zasady "im dalej w las, tym więcej drzew". W pewnym momencie wydaje się niemożliwa do rozwiązania, jednak na końcu rozstrzyga się w mistrzowski sposób. Co więcej, to nie tylko sama historia, ale szczegółowa budowa świata zachwyca. Po 10 minutach filmu nie myślimy o "Chinatown" w kategorii fikcji. Zaangażowani jesteśmy w realną sieć tajemniczych wydarzeń znaną z najlepszych powieści detektywistycznych.

Polański z wielkim wyczuciem adaptuje styl, w którym kręcono zarówno produkcje lat 30., jak i filmy noir. Sposób, w jaki wciąga widza i jego przemyślana wizja artystyczna są imponujące. Balans między humorem a powagą komentuje najlepiej postać grana przez samego reżysera. Swoją drobną budową dopasowaną do cwaniackiego zachowania wywołuje szybko śmiech, jednak zadając cięcie nożem przywraca należytą powagę sytuacji. Znany ze swojego perfekcjonizmu, Polański nie pozwala na żadne niedociągnięcia. Bez pardonu usunął wszystkie wątki poboczne ze scenariusza i chociaż sam Evans miał mu to za złe, to wiedział, że jego decyzje zapracują na sukces filmu.
 
Jedną z nich był wybór Jacka Nicholsona jako odtwórcę głównej roli. Kto by się spodziewał dzisiaj kogoś innego? Cyniczny Gittes staje się drugą skórą aktora. Jest przewodnikiem po Los Angeles i jego czujnym obserwatorem. Pod wpływem swojej klientki zostaje zaangażowany w tragiczny spektakl, przez co to my przejmujemy jego rolę. Przewrotność Nicholsona nie przypomina szaleńczej przemiany z "Lśnienia". Dzięki perfekcyjnemu stylowi, wewnętrzny konflikt połączony ze zmianą życiowych ról nabiera realnych kształtów. Towarzysząca mu Faye Dunaway to neurotyczna piękność, "femme fatale", dla której każdy straci głowę. Powierzony jej materiał na pewno był trudny do zagrania, jednak aktorka poradziła sobie z nim. Na dodatek, do wielkiego duetu dołącza pionier filmów noir, John Huston w niezwykle mrocznej roli. Zrządzeniem losu, tytułowe trio zostaje w naszych głowach na długo.
 
"Chinatown" nie tylko wygląda. Ono również brzmi nam w uszach za sprawą Jerry'ego Goldsmitha. Miał tylko 10 dni, zarówno na napisanie, jak i skomponowanie ścieżki dźwiękowej. W większości wykorzystuje utwory rodem z lat 30., tworząc własny temat tytułowy przewijający się cały czas w filmie. Stał się na tyle integralną częścią dzieła Polańskiego, że aż trudno dzisiaj wyobrazić sobie jego unikatowy nastrój bez wkładu Goldsmitha.
 
"Zawsze pragnę zostawić publiczność z chęcią zobaczenia więcej" wyraził się Roman Polański zapytany o czynnik, który spowodował sukces filmu. Niewątpliwie, fani "Chinatown" będą do niego wracać w nieskończoność. Jest to przykład doskonałego wkładu w jeden z najbardziej prężnie rozwijających się okresów amerykańskiej kinematografii. Na początku lat 70. walczyły ze sobą filmy, które znajdują się dzisiaj na szczytach prestiżowych rankingów. Dobrze wiedzieć, że pośród nich jest nasz Roman Polański i jego "Chinatown".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Chinatown" to jedno z niekwestionowanych arcydzieł w dorobku Romana Polańskiego. To obraz, który... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones