Recenzja filmu

Gleason (2016)
Clay Tweel
Steve Gleason
Mike Gleason

Mądrość optymizmu

Tweel kręci uczciwy, a jednocześnie lojalny wobec swoich bohaterów dokument. Pokazuje autentyczne problemy, jakimi choroba obarcza Steve'a, Michel i ich bliskich. Widzimy klęski w
Steve Gleason miał udaną karierę jako zawodnik futbolu amerykańskiego. Gdy już wycofał się ze sportu, zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne (ALS) – to choroba, na którą cierpi m.in. brytyjski fizyk Stephen Hawking. Chory traci możliwość ruchu, mowy, pojawiają się problemy z oddychaniem. Większość osób umiera po kilku latach.


Dokument Claya Tweela przedstawia historię kilku lat życia Gleasona z chorobą. Większość materiału pochodzi z kręconych przez samego Gleasona wideodzienników. Zaczął je nagrywać po fatalnej diagnozie, jako swój "testament" dla syna – by ten miał szansę poznać ojca, zanim choroba ostatecznie przykuje go do wózka. 

Mógł z tego tematu powstać film tyleż słuszny co słaby, oparty na moralnym szantażu widza. Już pierwszy kwadrans "Gleasona" pokazuje jednak, że nie będzie to ten przypadek. Tweel z filmowych zapisków swojego bohatera, archiwów i rozmów z bliskimi piłkarza układa bardzo sprawną, wciągającą filmową narrację. 

Sprawia ona, że zanim dowiemy się o chorobie Steve'a, od razu jesteśmy w stanie autentycznie polubić jego samego i dzielnie towarzyszącą mu w zmaganiach żonę, Michel. Trudno zresztą nie darzyć ich sympatią – są inteligentni, ciekawi świata, pełni energii, skromni. Katastrofalna diagnoza wywraca ich życie do góry nogami, ale go nie łamie.

Gleason się nie poddaje, walczy z chorobą, próbuje nowych sposobów terapii, korzysta ze swojej sławy sportowego celebryty i zakłada fundację zwracającą uwagę na problemy osób z ALS. Zmienia się ona stopniowo w ruch społeczny, zdolny do wymuszenia na amerykańskim Kongresie przyjęcia ustawy gwarantującej refundacje syntezatorów mowy osobom dotkniętym chorobą. Ruch ten stał także za wiralową akcją Ice Buckett Challange, znaną także w Polsce.


Tweel kręci uczciwy, a jednocześnie lojalny wobec swoich bohaterów dokument. Pokazuje autentyczne problemy, jakimi choroba obarcza Steve'a, Michel i ich bliskich. Widzimy klęski w terapii Steve'a, momenty bezradności i autentycznego cierpienia, napięcia, jakie generuje choroba, poczucie bezsensu i rezygnacji. A jednocześnie mamy wrażenie, że Tweel bardzo szanuje granice intymności swoich bohaterów, nie stara się ich forsować na siłę, jego kamera nie usiłuje w żadnym momencie ukazać ich naprawdę nagimi i bezbronnymi. 

Jeśli czegoś brakuje w tym portrecie, to ekonomicznej strony zmagania się z chorobą. Nie wiemy, z czego Steve i Michel żyją – żadne z nich nie raczej nie pracuje. Być może pieniądze, jakie Steve zarobił w NFL, pozwalają mu przejść przez chorobę bez większych ekonomicznych trudności, ale dla większości chorych na przewlekłe, nieuleczalne choroby to właśnie pieniądze są jednym z największych problemów. Ich temat bezwzględnie należało poruszyć w filmie. Chętnie oddałbym też więcej czasu ekranowego Michel, zobaczył tę całą sytuację także z jej strony.


Mimo tego "Gleason" to kawał poruszającego kina. Choć mówi o śmierci i chorobie, to przepełniony jest optymizmem i wiarą w sens pokonywania życiowych przeszkód. Ten bardzo charakterystyczny dla amerykańskiej kultury optymizm często wywołuje ironiczne uwagi bardziej pesymistycznie nastawionych Europejczyków, dostrzegających w nim wyraz dziecięcej naiwności amerykańskiej kultury. Dokumentowi Tweela udaje się jednak nadać temu optymizmowi bardzo dojrzałą, mądrą formę. 

Optymizm "Gleasona" nie obiecuje cudów i happy endu. W jednej z ostatnich scen Steve rozmawia ze swoim ojcem, pyta go, co jest dla niego najtrudniejsze w chorobie syna. "Świadomość, że będę się kiedyś musiał pogodzić z twoją śmiercią" – odpowiada ojciec. Uświadamiamy sobie wtedy o nieodwracalnym losie Steve'a, o tym, że wszystkie jego wysiłki nie uratują go przed śmiercią, prawdopodobnie nawet jej nie opóźnią. Mądry optymizm tego filmu polega na tym, że nie ukrywając tej prawdy, napawa przekonaniem, że warto jest walczyć. 
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones