Recenzja filmu

Zimowe przygody Jill i Joy (2015)
Ireneusz Machnicki
Saara Cantell
Aava Merikanto
Lilja Lehto

Małe wielkie święta

Nie ma w tej świątecznej konfekcji nic oryginalnego, może poza fińskim rodowodem i ledwie zauważalnym ukłonem w stronę komedii absurdu. Nie szkodzi. Dorośli zapewne przypomną sobie, że wytrwałość
"Przyszłość świata zależy od jego najmniejszych mieszkańców" – słyszymy z ust jednej z bohaterek "Zimowych przygód Jill i Joy". Trudno z tym polemizować. To nie tylko całkiem mądre przesłanie dla dzieciaków, które mogą uczyć się na błędach dorosłych, ale też dosłowna eksplikacja fabuły: chociaż dziewczynki bez stresu przygotowują się do zwyczajnych świąt Bożego Narodzenia, na skutek zaskakującego zbiegu okoliczności spędzą je w towarzystwie rodziny liliputów. 


Malutcy goście taszczą na plecach malutkie walizki, chodzą w miniaturowych kurteczkach, a żeby pokonać odległość z kuchni do salonu, muszą zabrać ze sobą śpiwór i prowiant. Stracili dom, ale pozostali rodziną, toteż mają dziewczynkom do powiedzenia kilka mądrych rzeczy. Oczywiście, brzmi to wszystko lepiej niż wygląda, gdyż film nie jest rewią wspaniałych efektów specjalnych, a jeszcze trudniej nazwać go popisem inscenizacyjnej i reżyserskiej maestrii. Lecz przecież nie o to w podobnych produkcjach chodzi. Z chwilą, gdy niespodziewanych gości weźmie na celownik wredna sąsiadka Adela, staną się oni zgrabną metaforą ludzi słabszych, wykluczonych i nieuprzywilejowanych. Istnieje spora szansa, że najmłodsi zrozumieją, dlaczego warto stawać w ich obronie.  

Świat, w którym Jill i Joy przeprowadzą swoją edukacyjną misję, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, to raczej celuloidowy ekstrakt ze świątecznych baśni do lat pięciu. Biel śniegu oślepia, futerka zwierząt są odpowiednio puszyste, a główne bohaterki – rozczulające i rezolutne jak należy. Cały twist polega na tym, że mieszkają w domku zaprojektowanym specjalnie dla nich, mogą polegać tylko na sobie, a większość prac domowych spoczywa na ich wątłych barkach.  Płynie z tego kolejna cenna nauka – tym razem samodzielności i empatii. 

Nie ma w tej świątecznej konfekcji nic oryginalnego, może poza fińskim rodowodem i ledwie zauważalnym ukłonem w stronę komedii absurdu. Nie szkodzi. Dorośli zapewne przypomną sobie, że wytrwałość – zwłaszcza w kinie – bywa najwyższą cnotą. Z kolei szkraby będą miały wystarczająco dużo powodów, by wypatrywać kolejnych świąt w towarzystwie Jill i Joy.  
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones