Magia zleżałej mumii

Gry na licencji filmowej rzadko kiedy się udają. Chlubnym wyjątkiem jest leciwa już seria o Riddicku, która poniekąd rozszerzała uniwersum filmów "Pitch Black" oraz "Kroni Riddicka". 
"The Mummy Demastered" - recenzja
Gry na licencji filmowej rzadko kiedy się udają. Chlubnym wyjątkiem jest leciwa już seria o Riddicku, która poniekąd rozszerzała uniwersum filmów "Pitch Black" oraz "Kroniki Riddicka". Z reguły jednak wszelakie "Iron Many" i inne tego typu produkcje zdecydowanie nie dostarczały nawet minimalnej porcji rozrywki. "The Mummy Demastered" jest tworem o tyle dziwnym, że opartym na wyjątkowo złym filmie ostatnich miesięcy. Kazałoby to podejrzewać, że gra będzie równie słaba. Okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej i choć niepozbawiona wad, odnajdzie się w niej każdy fan rozbudowanych zręcznościówek.



"The Mummy Demastered" należy do mało dziś eksploatowanego gatunku tzw. metroidvanii. Nazwa ta pochodzi od dwóch tytułów – "Metroid" oraz "Castlevania" – i oznacza gry, w których poruszamy się po wielkich labiryntach korytarzy, eksplorujemy jakieś zapomniane zamczyska albo bazy kosmiczne, skaczemy z platformy na platformę i zdobywamy nowe umiejętności. Produkcje te charakterystyczne były dla tzw. 16-bitowej ery gier wideo i "The Mummy Demastered" odwołuje się do tego okresu nie tylko w zakresie mechaniki rozgrywki, lecz także w kwestii wizualnej. Gra wygląda, jakby żywcem przeniesiono ją z tamtych czasów, do tego stopnia, że jest nawet nieco rozpikselowana.



Na szczęście nie trzeba oglądać filmu z Tomem Cruise'em, by załapać o co chodzi w grze. Choć osadzona jest w tym samym uniwersum, to już na początku wiemy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Nasz bohater to członek organizacji Prodigium, która zajmuje się ściganiem różnych potworów. Zadaniem Prodigium jest oczywiście odnalezienie złowrogiej księżniczki Ahmanet. Zaczynamy więc grę uzbrojeni w karabin maszynowy z nieskończoną amunicją i ruszamy w podziemia, by walczyć z zombiakami i innymi paskudztwami. Z czasem oczywiście nauczymy się nowych zdolności, a także zdobędziemy nowy, potężny oręż. Docelowo możemy trzymać w rękach dwa typy broni oraz jeden typ granatów. Z czasem dostaniemy bowiem choćby wyrzutnię harpunów czy potężny miotacz ognia. Ulepszenia naszej postaci to zaś klasyka gatunku – lepsze skoki, łapanie się sufitu i tak dalej. 



Nasza postać może równocześnie biec i strzelać, choć często przydaje się przytrzymanie przycisku ZR, który osadzi bohatera w miejscu i pozwoli na stabilne celowanie w ośmiu kierunkach. Oprócz tego gra w takich klimatach nie mogłaby się obejść bez wielkiej mapy. Na szczęście "The Mummy Demastered" idzie zgodnie ze standardami gatunku i ma cały czas aktualizującą się mapkę podziemi. Ciekawym konceptem w grze jest śmierć. Otóż gdy zginiemy w wyniku ataku jakiegoś stwora, sami zamieniamy się w zombiaka. Następnie, pozbawieni całego sprzętu zaczynamy grę w ostatnio zapisanym punkcie. Możemy dotrzeć do naszego poprzedniego ciała, zabić je, a tym samym odzyskać wszystkie ulepszenia oraz broń, którą posiadaliśmy przed śmiercią. Problem tylko w tym, że trzeba jeszcze tam dotrzeć w jednym kawałku. 



Gra wygląda całkiem ładnie. Przede wszystkim przemówi do fanów "Axiom Verge" oraz "Cave Story+", gdyż opiera się na podobnej stylistyce. Niezależnie od tego, czy wędrujemy przez jakieś ponure cmentarzysko, brodzimy w londyńskich kanałach czy może akurat trafiamy do lasu, wszystkie tła i plenery ukazane są z prawdziwym wysmakowaniem. Animacje postaci są fantastyczne – czy robimy przewrót, czy akurat podskakujemy, nasz bohater prezentuje się wspaniale. Tak samo zresztą jest z wrogami. Dla przykładu – zombiaki wciąż chwieją się i powłóczą nogami, zaś przerośnięte owady groźnie trzepoczą skrzydłami. Do tego dochodzi także świetna ścieżka dźwiękowa, która znacząco podbudowuje mrocznawy klimat gry. 



"The Mummy Demastered" bywa też potwornie frustrująca, zwłaszcza że poziom trudności nie należy do najniższych. Odzyskiwanie sprzętu po niefortunnej śmierci jest niezwykle kłopotliwe i choć na papierze taki koncept jest ciekawy, to w praktyce częściej przeklinamy to, że znowu musimy iść w to samo miejsce, by spróbować odzyskać nasz ekwipunek. Do tego dochodzą dość trudni bossowie oraz to, że gra niebywale karze nas za najmniejszy błąd w skoku czy przejściu z jednej platformy na drugą. Nierzadko bowiem zdarzy się, że będziemy powtarzać jakiś fragment gry tylko dlatego, że przez nieuwagę zawaliliśmy ten ostatni, kluczowy skok. To wszystko składa się na zestaw podstawowych wad "The Mummy Demastered". Nie demontują one rozgrywki, ale bywają na tyle uporczywe, że pamiętamy je nawet po wyłączeniu konsoli.



"The Mummy Demastered" to całkiem niezła gierka, utrzymana w klimacie staroszkolnych platformówek z ogromnymi lochami do zwiedzenia. Na Switchu zapewni kilka godzin rozrywki przerywanej tylko okazjonalnymi przekleństwami, gdy znowu załatwi nas jakiś niespodziewany wróg. Za tę cenę jednak warto się z nią zapoznać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones