Recenzja filmu

Kick-Ass (2010)
Matthew Vaughn
Aaron Taylor-Johnson
Nicolas Cage

Mamo, mamo, biją!

Trudno jest pisać recenzję z tak skopanym tyłkiem jak mój. Jednak takie filmy jak "Kick-Ass" zasługują na słowa pochwały. Nowy film Matthew Vaughna (swoją drogą bardzo zdolnego faceta) po prostu
Trudno jest pisać recenzję z tak skopanym tyłkiem jak mój. Jednak takie filmy jak "Kick-Ass" zasługują na słowa pochwały. Nowy film Matthew Vaughna (swoją drogą bardzo zdolnego faceta) po prostu rządzi. Po kapitalnych zwiastunach miałem wielkie oczekiwania i z sali kinowej wyszedłem w pełni usatysfakcjonowany. "Kick- Ass" to kawał inteligentnego i zabójczo śmiesznego filmu.

Przyznam się, że jako komiksomaniak, miałem w życiu ochotę przywdziać kalesony, iść w miasto i budzić respekt wśród okolicznych bandziorów. Dlatego też doskonale rozumiem Dave'a Lizewskiego (świetny Aaron Johnson), głównego bohatera filmu Vaughna, który postanawia zostać tytułowym Kick-Assem i bronić mieszkańców miasta. Ale bycie bohaterem dla każdego znaczy coś innego. Ja, jak już pisałem, chciałem budzić szacunek na "dzielni" i być ogólnie "cool", i przy okazji, od czasu do czasu uratować jakiegoś kotka. Dave natomiast chciał przestać być taką ofiarą losu i szkolnym popychadłem. Jednak najważniejszą motywacją była dla niego zwykła chęć pomocy innym ludziom. Podczas swojej superbohaterskiej działalności Dave spotyka Hit Girl (absolutnie najbardziej zabójcza postać w filmie, w każdym tego słowa znaczeniu), Big Daddy’ego (UWAGA: Cage zagrał kapitalną rolę. Powtarzam, kapitalną), których motywacją jest zemsta, oraz tajemniczego Red Mist, który odgrywa w fabule bardzo ważną rolę.

Oklaski należą się przede wszystkim Vaughnowi, który wykonał kawał cudownej, reżyserskiej roboty. Jego film to 117 minut jazdy bez trzymanki i kapitalnych nawiązań filmowych ( m.in. kultowe "Say hello to my little friend!"). Przed premierą miałem pewne obawy, że dostanę kalkę "Kill Billa", ale twórca "Przekładańca" ma swój własny styl, którym nie próbuje nikogo podrabiać. Nie kopiuje ani Tarantino, ani swojego dobrego kumpla Ritchiego. I to zasługuje na brawa. Warto też wspomnieć o soundtracku, który kapitalnie pasuje do charakteru filmu.

"Kick- Ass" nie zawodzi. Zręcznie łączy błyskotliwe dialogi i świetnie sfilmowane sceny akcji. Dawno się tak dobrze nie bawiłem w sali kinowej. Teraz wypada mi tylko czekać na ewentualny sequel, za którego powstanie bardzo mocno trzymam kciuki. Natomiast wszystkich sceptyków, których nie przekonuje moja recenzja, zapraszam do kina i zapewniam, że wyjdą z sali, z pokorą bijąc się w pierś i trzymając się za swój obolały tyłek.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Kick-Ass" podejmuje temat niecodzienny, a - wydawałoby się - oczywisty, szczególnie dla Amerykanów.... czytaj więcej
Każdy z nas niegdyś marzył o tym, aby choć na chwilę przemienić się w superherosa rodem z amerykańskiego... czytaj więcej
Ekranizacje komiksów są ostatnio bardzo modne. Producenci liczą na łatwy zysk. Widzowie mają nadzieję, że... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones