Recenzja filmu

Na linii wzroku (2016)
Joachim Dollhopf
Evi Goldbrunner
Luis Vorbach
Jordan Prentice

Miej serce i patrz w serce

"Na linii wzroku" to w dużym stopniu film edukacyjny. Poruszając drażliwe i niewygodne tematy – pomijane zazwyczaj w kinie familijnym – uczy między innymi wrażliwości, empatii i otwartości na
"Na linii wzroku" to w dużym stopniu film edukacyjny. Poruszając drażliwe i niewygodne tematy – pomijane zazwyczaj w kinie familijnym – uczy między innymi wrażliwości, empatii i otwartości na inność. Jego twórcy – Joachim Dollhopf i Evi Goldbrunner – nie boją się też pokazywać sytuacji trudnych emocjonalnie nawet dla dorosłych widzów. Na tej lekcji może więc skorzystać każdy.



Bohaterem filmu jest 10-letni Michi (Luis Vorbach), który od pięciu lat mieszka w domu dziecka. Trafił tam po śmierci matki, która nigdy nie ujawniła, kto jest jego ojcem. W pierwszych scenach codzienność w ośrodku wydaje się wręcz sielankowa – radośni rówieśnicy, serdeczna opiekunka i starszy kolega troszczący się o resztę niczym mądrzejszy brat. W tym pięknym obrazku pojawią się jednak wyraźne pęknięcia, gdy mały Michi odkryje list napisany przez swoją matkę, w którym ta zdradza tożsamość jego ojca. Chłopiec wierzy, że to dla niego szansa na lepsze życie. Pozostali – porzuceni w większości przez swoich biologicznych rodziców – nie wybaczą Michiemu takiego szczęścia i będą robili wszystko, by mu je zepsuć. A to wcale nie będzie takie trudne, gdy okaże się, że ojcem Michiego jest karzeł.

Dollhopf i Goldbrunner nie zwodzą nawet widzów, udając, że lepszy ojciec-karzeł niż żaden. Patrząc na osobę z achondroplazją przez pryzmat uprzedzeń i fałszywych wyobrażeń, wydobywają na wierzch na przykład kulturowe przeświadczenie, że mały człowiek = dziecko. Filmowy Tom grany przez Jordana Prentice'a mierzy się więc na co dzień z brakiem szacunku i przyzwoleniem na bezpardonowe drwiny – takie same jakimi obrzuca się zazwyczaj bezkarnie osoby z marginesu społecznego (!). Będąc świadkiem takich scen z udziałem własnego ojca, Michi sam czuje się ofiarą. Chłopcem targają więc wstyd, frustracja i upokorzenie. Nie zdradzę zbyt wiele, pisząc, że obaj bohaterowie przejdą długą drogę i zmierzą się z wieloma bolesnymi emocjami, zanim docenią to, co najpiękniejsze w ich sytuacji.



"Na linii wzroku" ma jednak więcej zalet niż tylko mądre, budujące przesłanie. Jest tu też dużo ciepłego humoru, a czarujący aktorzy – szczególnie małoletni Vorbach i grająca jego przyjaciółkę Ella Frey – sprawiają, że na takie usterki, jak np. zbyt łatwe rozwiązania fabularne i nierealistyczne wydarzenia, z łatwością przymyka się oko. Ostatecznie film Dollhopfa i Goldbrunner zostawia widza z pokrzepiającym przekonaniem, by nie oglądać się na innych, i że odpowiednie podejście jest w stanie wydobyć z ludzi to, co w nich najlepsze. I tego trzymać się trzeba.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones