Recenzja filmu

Dom nad morzem (2017)
Robert Guédiguian

Nie ma jak w domu

Guédiguian rozpoczyna swoją fabułę od mocnego uderzenia. Oto nestor bogatego francuskiego rodu, podczas pobytu w swej letniej rezydencji, niespodziewanie dostaje wylewu. Na tę wieść rzadko
Z pozoru nie ma nic prostszego niż realizacja filmu obyczajowego o rodzinnym spotkaniu po latach. Pojawiające się przy tej okazji tematy zawiedzionych nadziei, straconych złudzeń i niespełnionych oczekiwań to przecież dramaturgiczny i emocjonalny samograj. Klęski poniesione ostatnio przez reżyserów formatu Michaela Hanekego i Xaviera Dolana przypominają jednak, że sprawa bywa w rzeczywistości znacznie bardziej skomplikowana. Na szczęście Robert Guédiguian doskonale wie, co zrobić, by uniknąć błędów popełnionych przez sławniejszych kolegów po fachu. Świetnie wyreżyserowana "La Villa" pozostaje bardziej wyważona niż histeryczny "To tylko koniec świata" i zabawniejsza od humorystycznego na siłę "Happy endu".

Guédiguian rozpoczyna swoją fabułę od mocnego uderzenia. Oto nestor bogatego francuskiego rodu, podczas pobytu w swej letniej rezydencji, niespodziewanie dostaje wylewu. Na tę wieść rzadko widujący się krewni przybywają do posiadłości, by obserwować ostatnie chwile papy, a zapewne i przypilnować ustaleń dotyczących jego pokaźnego testamentu. Wbrew pozorom, "La villa" nie staje się jednak kolejną, ostrą satyrą na antyburżuazyjną hipokryzję. W miejsce Buñuelowskiej z ducha zajadłości, reżyser prezentuje subtelność bliską Ericowi Rohmerowi.

Tak jak często robił to twórca "Mojej nocy u Maud", Guédiguian przygląda się bohaterom oddalonym od miejsca swego zamieszkania i codziennych obowiązków. W takich warunkach reżyser zyskuje możliwość, by lepiej poznać swoje postacie i bardziej zagłębić się w ich psychikę. Trzeba przyznać, że "La villa" dostarcza sporo materiału do podobnych analiz. Wśród rezydentów tytułowej posiadłości znajdują się postacie tak barwne jak starzejąca się aktorka, obsesyjnie zafascynowany nią krewniak oraz atrakcyjna dwudziestoparolatka przeżywająca kryzys związku ze znacznie starszym profesorem. Rzeczony belfer (wyśmienita, warta wszelkich nagród rola Jean-Pierre'a Darroussina) okazuje się zresztą zdecydowanie najciekawszym okazem tej ludzkiej menażerii i kradnie show, gdy tylko pojawia się na ekranie. Joseph ujmuje pogrążonym w depresji, boleśnie samoświadomym obserwatorem rzeczywistości, którego ironiczne komentarze spokojnie mogłyby wyjść spod pióra Woody'ego Allena.

Choć "La villa" obfituje w elokwentne dialogi, nie ma w niej nic z efekciarskiego popisu. Bijąca z ekranu naturalność stanowi zapewne pokłosie twórczej metody Guédiguiana, od ponad 30 lat obracającego się w kręgu podobnych tematów i pracującego z tym samym gronem aktorów. W "La villa" reżyser pozwala sobie wręcz na autocytat. Nostalgiczna scena, w której bohaterowie spędzają beztroskie chwile przy dźwiękach "I Want You" Boba Dylana, stanowi w rzeczywistości fragment "Ki lo sa?" – filmu Guédiguiana z 1985 roku.

Jednocześnie jednak Francuz udowadnia, że – będąc zanurzonym w świecie własnych obsesji – bynajmniej nie stracił kontaktu z otoczeniem. Być może najważniejsze okazują się w "La villa" właśnie sceny, w których do świata jednostkowych problemów bohaterów coraz śmielej zaczyna pukać targana napięciami rzeczywistość. Zderzenie dwóch porządków – zewnętrznego i wewnętrznego – pozwala spojrzeć na skłóconą rodzinę jako metaforę całego europejskiego społeczeństwa. Ryzykowny zabieg okazuje się strzałem w dziesiątkę, choćby dlatego że Guédiguian wykorzystuje go, by przeciwstawić się modnemu wśród publicystów defetyzmowi. Lubiący swoich bohaterów reżyser pozostaje przekonany, że – choć na co dzień pozostają oni małostkowi i sfrustrowani – w godzinie próby staną na wysokości zadania. Trzeźwa ocena sytuacji czy utopijna mrzonka? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones