Recenzja filmu

Dusza i ciało (2017)
Ildikó Enyedi
Alexandra Borbély
Géza Morcsányi

Niepoprawna baśń

Widać, że reżyserka Enyedi jest z innego pokolenia – tego, które myśli, że jest otwarte i chce dobrze, ale wszystko robi na swój intuicyjny, już przestarzały sposób. 
Dłonie uderzyły o siebie z głośnym plaśnięciem. Z uszminkowanych, wąskich ust wystrzelił śmiech, głowa odskoczyła do tyłu. Pani w średnim wieku z fryzurą w stylu Natalii Przybysz i w kolorowej sukience zaśmiała się głośno, gdy dowiedzieliśmy się, że główny bohater ma problemy z erekcją. Łysawy, schludny pan w marynarce zawtórował jej gwizdem, gdy na ekranie pojawił się dekolt. Pierwszy dylemat pojawił się podczas sceny wyciskającej łzy. Pani w średnim wieku z fryzurą w stylu Natalii Przybysz i w kolorowej sukience, aby dać do zrozumienia sali, że scena ją wzruszyła, zamaszystymi ruchami otarła łzy i spojrzała na swojego kolegę.


Powyżej opisana scena, której byłem świadkiem w sali kinowej, nic tak właściwie nie znaczy. Miałem jednak wrażenie, że "Dusza i ciało" skierowana jest do innego odbiorcy. Nie chcę wyjść na jakiegoś wielkiego snoba, ale według mnie trzeba dać się nabrać co najmniej kilkukrotnie na węgierskim filmie, żeby ten się spodobał. Historia dziwacznego romansu jest po prostu do bólu naiwna i próbuje uderzać w artystyczne tony, stwarzając wrażenie wielkiej, poetyckiej sztuki. Obecnie chyba nie wypada mówić, że film jest zły, jeśli jest nudny, bo zdaje się, że nuda dodaje mu jakieś aury duchowej podróży albo inteligentnego rozważania. Uważam jednak, że jeśli film nastawia się na powolną historię i delikatnie prowadzoną treść, koniecznie musi nadrabiać warstwą formalną lub dawać powody do zastanowienia się, aby widza po prostu nie zamęczyć. Jednakże ta prosta historia jest po prostu brzydka (niezrozumiała Złota Żaba) – ujęcia są przeciętne, niezwracające uwagi i leniwe, podział kolorystyczny różnych światów jest mało estetyczny i nieciekawy, a gra aktorska w ogóle mnie nie kupiła. Film nie daje też powodów do spokojnych przemyśleń, treść jest bowiem prosta jak strzała i podana na tacy.


Boli także ukazanie osoby ze spektrum autyzmu jako uporządkowanej, bo uporządkowanej, spokojnej, bo spokojnej, ale jednak zdesperowanej ofermy, godnego pożałowania obiektu drwin. Wiem, że postać chora nie musi wszakże być kimś umęczonym, zwłaszcza w filmie baśniowym. Jednak Netflix w "Atypowym" pokazał nam, że da się rzetelnie i sensownie podejść do tematu, zamiast ukazywać spektrum autyzmu jako pewne zjawisko, niepewnie trącane kijem. Widać, że reżyserka Enyedi jest z innego pokolenia – tego, które myśli, że jest otwarte i chce dobrze, ale wszystko robi na swój intuicyjny, już przestarzały sposób. Bohaterka jest oczywiście postacią pozytywną, protagonistką, ale nie potraktowaną z szacunkiem, raczej pokazaną jako ktoś usilnie dążący do życia „normalnie”, ktoś, kto musi się nauczyć tak żyć, zamiast zrozumieć siebie, wymagać szacunku od społeczeństwa i korzystać z profesjonalnej pomocy psychologa. Nasza bohaterka nie może jednak znać takiego konceptu, dowiadujemy się bowiem, że nigdy nie słuchała muzyki, nigdy nie miała z nikim relacji i w ogóle jakby urodziła się wczoraj, a nie była po prostu osobą z zaburzeniami osobowości. Leczy ją oczywiście miłość i stosunek z jakimś typkiem, który jest całkowicie nieprzekonujący jako jej obiekt westchnień. To zwykły facet, który sprawia wrażenie, jakby spędzał popołudnie w Media Markcie, wieczór z piwkiem przed telewizorem, a wszystko przetykał długimi Routami 66. Tylko desperacja tłumaczy uczucia protagonistki. Te postaci łączy jedyny silny punkt filmu – duchowe połączenie pokrewnych, osamotnionych dusz, złaknionych dotyku, uczucia i bliskości. Ich senne spotkania w ciałach jeleni tłumaczą poniekąd tę Żabę, jest tam kilka pięknych ujęć, choć według mnie niewystarczających do takiego wyróżnienia.


Osoba ze spektrum autyzmu jest ukazana jako pewne mniej lub bardziej humorystyczne zjawisko, wpasowujące się w schemat postaci z magicznej, współczesnej bajki o miłości. Sama historia jest nieprzekonująca, nudna i męcząca formalnie, a działania bohaterów niezrozumiałe. Mistyczne romanse jednak, zwłaszcza takie, które pozorują wielką sztukę, znajdą wielu fanów, nawet wśród Amerykańskiej Akademii.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Dusza i ciało" Ildikó Enyedi zaczyna się jak standardowy film przyrodniczy: na pierwszym planie –... czytaj więcej
Gdyby Marina… Przepraszam, "wydaje mi się, że ta forma jest niestosowna". Gdyby Maria wychowywała się w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones