Recenzja filmu

Harry Potter i Czara Ognia (2005)
Mike Newell
Agnieszka Matysiak
Daniel Radcliffe
Rupert Grint

Niespokojne dwie i pół godziny

Nie ma dzisiaj chyba nikogo, kto nie słyszałby o słynnym czarodzieju Harrym Potterze. Już w styczniu ukaże się szósty tom przygód młodego Anglika, a na ekrany, łopocząc peleryną strachu i
Nie ma dzisiaj chyba nikogo, kto nie słyszałby o słynnym czarodzieju Harrym Potterze. Już w styczniu ukaże się szósty tom przygód młodego Anglika, a na ekrany, łopocząc peleryną strachu i niepewności, wchodzi ekranizacja czwartej części cyklu, "Czara Ognia". Pierwsze dwa filmy wyreżyserowane przez Chrisa Columbusa ociekały lukrem i były przeznaczone raczej dla młodszej widowni. Poziom ekranizacji niewątpliwie podniósł Alfonso Cuaron i jego "Więzień Azkabanu" - przygody młodego czarodzieja nabrały ponurych odcieni i głębi, film zaczynał już straszyć widza. Podobnie jest również z "Czarą Ognia" Mike'a Newella. Harry pierwszy raz pojawia się na mistrzostwach świata w quidditchu, jednak miłą sportową atmosferę niszczy atak tajemniczych śmierciożerców i pojawienie się na niebie Mrocznego Znaku. Również pierwszy dzień Hogwarcie przynosi kolejne niespodzianki - oto po długiej przerwie organizowany jest Turniej Trójmagiczny, na który przyjeżdżają reprezentanci szkół z Bułgarii i Francji. Czara Ognia wybrała trójkę zawodników - Cedric Diggory reprezentuje Hogwart, Wiktor Krum Durmstrang, a Fleur Delacour - francuski Beauxbatons. Jednak tym razem zostaje wybrany również czwarty uczestnik Turnieju - Harry Potter. Jako, że film jest dostępny już dla innej grupy wiekowej, w kinach pojawiły się kopie oryginalne z napisami oraz wersja dubbingowana. Mimo szczerych chęci, trafiłam jednak na dubbing. Nie jest jednak aż tak źle - macie moje słowo, że w koszmarach nie będą was prześladowały piskliwe głosiki głównych bohaterów Mimo wszystko, polecam wersję z napisami. Przeniesienie ponad siedmiuset stronicowej powieści na ekran było nie lada wyzwaniem. Reżyser ograniczył się do najważniejszych scen, pominął wiele wątków i postaci - m.in. rodzinę Dursley'ów. Widz może zatem być nieco zdezorientowanym początkiem, który pędzi na łeb na szyję ku części filmu, której akcja dzieje się w szkole. Całość zrealizowana została, podobnie jak "Więzień Azkabanu", chłodnych barwach i zachowała mroczny klimat. Widz ma okazję, aby się wystraszyć, poczuć niepokój lub siedzieć niepewnie w fotelu. Niestety, takich scen jest stosunkowo mało, co niewątpliwie szkodzi "Czarze Ognia". Kolejnym minusem jest zmiana kompozytora - nie usłyszymy już wspaniałej muzyki Johna Williamsa. Został on zastąpiony przez Patricka Doyle'a. Nie udało mu się stworzyć takiego klimatu, jak robił to za pomocą dźwięków Williams. Na ekranie dostrzegamy dorastanie głównych bohaterów - nie tylko muszę zmierzyć się ze zwolennikami Sami-Wiecie-Kogo, ale również doświadczają pierwszego zauroczenia, denerwują się przed Balem Bożonarodzeniowym. Przyjaźń głównych bohaterów przechodzi również ciężką próbę. Film wymagał od młodych aktorów niemałych zdolności aktorskich. Jak zwykle bardzo dobrze poradził sobie Rupert Grint jako sympatyczny Ron. Zawiodłam się jednak na Emmie Watson - często jej gra była bardzo nieprzekonywująca, wydawała się sztuczna. Ze względu na czas trwania, w filmie nie mógł się popisać genialny Alan Rickman. Było to spore niedociągnięcie - jak wiadomo, w "Czarze Ognia" Severus Snape spełnia bardzo ważną rolę, a ograniczenie jego postaci do minimum niewątpliwie zaszkodziło czwartej części filmowego Pottera. Grzechem byłoby nie wspomnieć o Mirandzie Richardson w roli wśbiskiej reporterki Rity Skeeter. Aktorska spisała się świetnie - na sam widok jej bohaterki w widzach budzi się żądza zabijania i ochota uduszenia dziennikarki gołymi rękoma. Jednak mimo wszystko, wszyscy niecierpliwie wyczekiwali pojawienia się Ralpha Fiennesa, filmowego Lorda Voldemorta. Wprawdzie pojawia się tylko na kilka minut, ale proszę mi wierzyć - naprawdę zostaje na długo w pamięci i jeszcze długo po seansie samo wspomnienie Fiennesa sprawia, że przechodzą nas dreszcze. "Czara Ognia" trochę mnie zawiodła - spodziewałam się czegoś dużo lepszego, choć nie jest tak źle, jak w przypadku dwóch pierwszych części. Film zachował jednak klimat towarzyszący powieści, jest pełen uroku i trzymających w napięciu scen. Pomimo kilku wpadek, zapraszam do kin. I tak pewnie się wybierzecie, a ja nawet nie myślę was powstrzymywać.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeszcze na długo przed premierą najnowszej części przygód "Harrego Pottera" uważałem, że wytwórnia... czytaj więcej
Sześć płyt na sekundę - z taką prędkością sprzedawały się najnowsze wydania DVD czwartej części przygód... czytaj więcej
Kiedy wyszłam z kina, na usta cisnęły mi się negatywne komentarze i uwagi. Byłam i wciąż jestem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones