Recenzja filmu

Ex Machina (2014)
Alex Garland
Domhnall Gleeson
Oscar Isaac

Ona, robot

Czego tu nie ma? Test Turinga i relacja między stwórcą a stworzeniem,  mechanizmy popadania w obłęd i konflikt płci – Garland z powodzeniem wplata kolejne pomysły w formułę kameralnego
"Ex Machina" najpewniej przemknie niezauważona przez ekrany, choć dla miłośników fantastyki – a tych podobno u nas nie brakuje – powinna być jednym z bardziej wyczekiwanych tytułów. Film Aleksa Garlanda to przecież science fiction w klasycznym wydaniu – z naciskiem na "science", a nie rozróbę w futurystycznym sosie. Reżyser stawia kluczowe dla gatunku pytania o istotę człowieczeństwa, rozwój sztucznej inteligencji oraz zagrożenia związane z postępem technologicznym. Traktuje widza z szacunkiem, ale bez taryfy ulgowej – zmusza do gimnastyki umysłu, a także cierpliwości w odkrywaniu trybików precyzyjnej fabularnej układanki. Efekty specjalne, choć olśniewające, są tu ledwie środkiem do celu, a nie gwoździem programu. Lem, Asimov i Kubrick byliby dumni. Michael Bay – niekoniecznie.



Garland wybiera się z kamerą do domostwa na odludziu. Przypomina ono połączenie ultranowoczesnego schronu atomowego, laboratorium i hotelu butikowego. W ścianach zaszyte są tysiące kilometrów światłowodów, a za szczelnie zamkniętymi oknami rozciągają się nieskończone połacie dzikiej przyrody (skojarzenia z rajskim ogrodem jak najbardziej słuszne). Klaustrofobiczna przestrzeń to sceneria psychologicznych zapasów między genialnym miliarderem, pracującym dla niego programistą oraz androidem. W tej grze tajemnic nikt nie jest tym, kim się na początku wydaje.   

Czego tu nie ma? Test Turinga i relacja między stwórcą a stworzeniem,  mechanizmy popadania w obłęd i konflikt płci – Garland z powodzeniem wplata kolejne pomysły w formułę kameralnego dreszczowca. Choć pozornie niewiele się tu dzieje, atmosfera jest gęsta jak smoła, a napięcie można kroić nożem. Zarówno w formie, jak i treści reżyser stawia na minimalizm. Do zawiązania akcji wystarczy mu statyczne ujęcie z Domhnallem Gleesonem przed ekranem komputera. Gdy zaś chce podsycić ciekawość widowni w kwestii tożsamości i intencji bohatera, wystarczy mu... statyczne ujęcie z Domhnallem Gleesonem przed lustrem w łazience. Garland zrzuca maskę subtelnego obserwatora w nielicznych, ale dosadnych i znakomicie zainscenizowanych scenach przemocy. Od razu widać, że nakręcił je człowiek odpowiedzialny za scenariusze takich krwawych surwiwali jak "28 dni później" i "Dredd 3D".



Resztę sukcesu należy przypisać twórcom sterylnej, ascetycznej scenografii, autorom  elektronicznego soundtracku z "podłogowym", wwiercającym się w głowę basem, wreszcie znakomitej obsadzie. Oscar Isaac kolejny raz potwierdza, że jest kameleonem płynnie poruszającym się między rolami amantów, nieudaczników i psychopatów. Wspomniany już Gleeson bez problemu wzbudza sympatię, ale jednocześnie ma w sobie coś niepokojącego. Wreszcie Alicia Vikander – tyleż uwodzicielska co niebezpieczna żelazna dama. Nie wiem, czy androidy śnią o elektrycznych owcach, ale po seansie "Ex Machiny" wielu widzów będzie śniło właśnie o androidzie z twarzą skandynawskiej piękności.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sztuczna inteligencja stanowi może nie tyle trudny, co raczej niewdzięczny temat na film science fiction.... czytaj więcej
"Ex Machina" to dość nietypowa produkcja, która przemknęła przez kinowe ekrany praktycznie niezauważona.... czytaj więcej
Dawno, dawno temu była sobie fantastyka naukowa. Wybiegając myślą w przyszłość, stanowiła odskocznię i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones