Recenzja filmu

Historia pewnego życia (2016)
Stéphane Brizé
Judith Chemla
Jean-Pierre Darroussin

Ostatnia rodzina w kostiumie

Brizé tworzy bardzo subtelny portret zmierzającego do klęski i rozczarowania życia kobiety. Pomaga mu w tym świetny casting, złożony z dalekich od warunków gwiazd filmowych, dyskretnie
Reżyser Stéphan Brizé nie kojarzył się jak dotąd z kinem kostiumowym. Pozycję na kolejnych, prestiżowych festiwalach budował sobie współczesnymi dramatami społecznymi. Decyzja o sięgnięciu po prozę Guy de Maupassanta mogła wydawać się więc zaskakująca widzom, śledzącym twórczość reżysera. W "Historii pewnego życia" Brizé za pisarzem przedstawia biografię Jeanne – francuskiej arystokratki z prowincji, której życie niszczy najpierw nieszczęśliwe małżeństwo, następnie popadający w długi syn, a na końcu finansowa ruina. Wszystko to dzieje się we Francji pierwszej połowy XIX wieku, w okresie między końcem wojen napoleońskich a opleceniem Europy przez sieć kolei żelaznych.   


Od początku oczywiste jest jednak, że nie oglądamy kostiumowego melodramatu. Kostium i historyczny sztafaż są tylko punktem wyjścia dla zarysowania subtelnego, psychologicznego portretu bohaterki. Tworzą go bardzo nowoczesne i niezwykle świadomie używane filmowe środki wyrazu.

Brizé nakręcił film w klasycznym - a nie w dominującym dziś panoramicznym - formacie: kadr ma proporcje 3:4. Taki format obrazu tworzy klaustrofobiczne wrażenie, widzom udziela się poczucie osaczenia i osamotnienia bohaterki. Skonstruowane w ten sposób kadry zwracają także uwagę na przestrzeń poza nimi, zmuszają do uruchomienia wyobraźni, dopowiedzenia sobie tego, co nie zostało wprost pokazane.

Brizé nie lubi pokazywać wprost. Elipsa wydaje się jego ulubionym narracyjnym rozwiązaniem. Kluczowe wydarzenia z życia Jeanne zostały usunięte z narracji, obserwujemy tylko ich skutki. Prawie nie widzimy szczęśliwego okresu narzeczeństwa między Jeanne a jej mężem, wraca on dopiero później, w retrospekcjach. Scena, gdy Jeanne przyłapuje męża na pierwszej zdradzie, zostaje urwana, zanim naprawdę się zacznie - po montażowym cięciu widzimy gwałtowną kłótnie małżonków w okalającym ich posiadłość parku.


Kłótnia jest punktem zwrotnym w życiu Jeanne, od tego momentu jej małżeństwo zaczyna zmieniać się w koszmar. Jeanne wychodzi przy tym za mąż z miłości – być może jako pierwsza od stuleci w swojej klasie społecznej. Jedna z najlepszych scen w filmie pokazuje rozmarzoną, zapewne zakochaną Jeanne spoglądającą przez okno – spoza kadru dochodzą odgłosy rozmowy jej rodziców rozważających perspektywy przyszłego mariażu: pozycję społeczną pana młodego, majątek, rodzinne koligacje.

Dla rodziców Jeanne – wychowanków ery przedromantycznej – małżeństwo jest przede wszystkim kontraktem, aliansem rodów. Jak odkrywa Jeanne, ich małżeństwo zostało zaaranżowane, być może nigdy się tak naprawdę nie kochali. Mimo tego ich związek wydaje się koniec końców bardziej funkcjonalny niż ten córki i jej wybranka. Romantyczna edukacja sentymentalna, jaką odebrała Jeanne, rozbudziła w niej oczekiwania, jakich nie było w stanie spełnić ponapoleońskie społeczeństwo.

Kolejni mężczyźni, w jakich Jeanne lokuje swoje uczucia, oczekiwania, marzenia – ojciec, mąż, syn – zawodzą ją. Kobieta nie potrafi przy tym usamodzielnić się emocjonalnie w ten sposób, by nie musiała żyć dla żadnego mężczyzny. Pozostaje ofiarą silnie patriarchalnych stosunków społecznych, ale w jej horyzoncie nie mieści się nawet wyobrażenie, by jej życie mogło wyglądać inaczej.


Brizé tworzy bardzo subtelny portret zmierzającego do klęski i rozczarowania życia kobiety. Pomaga mu w tym świetny casting, złożony z dalekich od warunków gwiazd filmowych, dyskretnie charyzmatycznych aktorów, na czele z odtwarzającą Jeanne Judith Chemlą. Fragmentaryczna narracja, elipsy, przechodzenie między chwilami szczęścia i rozpaczy, gorzka egzystencjalna konkluzja upodabniają "Historię pewnego życia" do "Ostatniej rodziny". Choć film Brizé nie ma siły debiutu Jana P. Matuszyńskiego, choć pozostaje uboższy o cały szereg wątków (popkultura, klęska projektu artystycznego przetworzenia życia), to jest to kawałek naprawdę dobrego kina.
1 10
Moja ocena:
7
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones