Recenzja filmu

Spider-Man: Homecoming (2017)
Jon Watts
Artur Tyszkiewicz
Tom Holland
Michael Keaton

Parker pełen uroku

Kiedy doszły mnie słuchy, że studio Marvel zatrudnia na stanowisko reżysera Jona Wattsa, miałem obawy, gdyż ma on na swoim koncie zaledwie kilka produkcji, spośród których żadna nie wyróżniła się
Trylogia o "Spider-Manie" w reżyserii Sama Raimiego okazała się przeciętnym, średnim i niewyróżniającym się dziełem. Reboot, który stworzył Marc Webb - "Niesamowity Spider-Man", to już dzieło godne polecenia, dobrze zrealizowane, interesujące i przepełnione emocjami. Reżyser w umiejętny sposób zaprezentował historię Petera Parkera, tworząc niejednowymiarowych bohaterów i niebanalny scenariusz. Zaangażował jakże utalentowanych aktorów - charyzmatycznego i ujmującego nieśmiałym uśmiechem Andrew Garfielda oraz fenomenalną w każdym calu Emmę Stone, którzy wykreowali postaci z krwi i kości. Fantastycznie zmontowany, z nastrojowym soundtrackiem oraz pięknymi zdjęciami film nie zarobił jednak tyle pieniędzy, aby studio wypuściło kolejne części. Po dwóch latach Spider-Man został wskrzeszony, występując w "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów" i od razu zyskał szczerą sympatię widzów i rzeszę oddanych fanów. Zachwycony genialną kreacją Toma Hollanda z wypiekami na twarzy czekałem na premierę "Homecoming" i muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że jakikolwiek aktor zdoła przebić Spidermana w wydaniu Garfielda, lecz Holland spisał się tak dobrze, że nie zdziwiłaby, gdyby za ten wystąp został uhonorowany Złotym Globem.



Akcja rozpoczyna się, kiedy Adrian Toomes wraz ze swoją ekipą robotniczą kradnie materię z kosmosu, którą przez wiele lat przerabiał w broń. Tymczasem Peter Parker próbuje nawiązać kontakt z Tonym Starkiem, aby ten powierzył mu kolejną misję. Znudzony brakiem odzewu postanawia samodzielnie broń mieszkańców swojego miasteczka z niezbyt dobrym skutkiem. Pewnego dnia trafia na ślady ludzi Toomesa i postanawia zakończyć ich działania.

Kiedy doszły mnie słuchy, że studio Marvel zatrudnia na stanowisko reżysera Jona Wattsa, miałem obawy, gdyż ma on na swoim koncie zaledwie kilka produkcji, spośród których żadna nie wyróżniła się niczym szczególnym. Moja sceptyczne nastawienie zostało jednak rozwiane już po kilku minutach seansu. W filmie wszystko znajduje się na wysokim poziomie, począwszy od charakterystycznych bohaterów, pomysłowego scenariuszu, nastrojowego soundtracku, przez fenomenalnych aktorów, świetną scenografię, po naturalną charakteryzacje, dopracowany montaż oraz piękne zdjęcia. Watts wykazał się kunsztem, zapinając każdy aspekt filmu na ostatni guzik. Po tak rzetelnie zrealizowanym dziele wróżę mu świetlaną przyszłość.



Do filmu zostało zaangażowanych aż piątka scenarzystów i zwerbowanie każdego z nich przysłużyło się produkcji, bowiem "Spider-Man: Homecoming" to dzieło, w którym nie ma miejsca na powielany schemat. Ekipa w świetny sposób rozwijała akcje, dostarczając wielu zawirowań fabularnych oraz zwrotów akcji. Nie tylko potrafili stworzyć niebanalną fabułę, ale starczyło im czasu, aby rzetelnie zarysować bohaterów. Peter Parker został równie dobrze przedstawiony jak w "Niesamowitym...", to pełna uroku, zabawna i przesympatyczna postać, która zyskuje szczerą sympatię już po kilku minutach goszczenia na ekranie. Nie będzie przesadą nazwanie Spider-Mana najbarwniejszą postacią z małego uniwersum Marvela. W poprzednich częściach z Człowiekiem-Pająkiem w roli głównej, twórcy nie spisali się tworząc antagonistów – byli jednowymiarowi, przeciętnie zarysowani i po prostu bezbarwni, natomiast w "Homecoming" główny przeciwnik Petera – Vulture to postać z krwi i kości. Poznajemy jego historię, dowiadujemy się jako przeszedł na "ciemną stronę mocy" oraz inne  jego przeżycia. Postać na tyle wyrazista, że mimo że jest wrogiem Spider-Mana, to da się ją naprawdę polubić. Odbiega on od sztampowych geniuszy zła czy zmutowanych kreatur - jest po prostu zwykłym mężczyzną, który próbuje zarobić na broni z kosmosu.

Film zachwyca także idealną grą aktorską. Odtwórca głównej roli – Tom Holland już zdążył pokazać swój kunszt, tworząc charakterystyczne kreacje w filmach: "Niemożliwe" czy "W samym sercu morza", lecz to co zaprezentował w "Homecoming" przeszło moje oczekiwania. Aktor przyćmił samego Andrew Garfielda (który jest moim ulubionym aktorem) perfekcyjną dykcją, mimiką oraz sposobem wywoływania i odgrywania uczuć. Odnalazł się w każdej sytuacji, wzbudzając fale emocji, w których przeważnie gościło rozbawienie, ale także w kilku momentach potrafił wywołać współczucie. Pełen młodzieńczego uroku Holland nie tylko wykazał się fenomenalną grą aktorską, ale także umiejętnościami akrobatycznymi - co rusz na ekranie wykonuje salta czy przewroty. Jego rola to najlepsza kreacja aktorska, spośród wszystkich superbohaterów i wcale mnie nie zdziwi, jeśli ten dwudziestojednolatek otrzyma jakąś prestiżową nagrodę jak Złoty Glob. Bardzo wyrazistą postać zagrał Michael Keaton, który w roli antagonisty wykazał się spisał się fenomenalnie. Z błyskiem w oku wypowiada każdą kwestie, zachwycając modulacją głosu jak również gestykulacją. Robert Downey Jr. także świetnie wypełnił tło produkcji. Mimo że jego występ można zaliczyć do epizodycznych, to potrafił dostarczył sporą dawkę uśmiechu.



Warto także wspomnieć o imponujących efektach specjalnych, których na ekranie jest masa a mimo tego trudno byłoby dostrzec niedoszlifowania czy widoczną pracę komputera. Spider-Man lata na sieci między budynkami, wspina się na jeden z najwyższych wieżowców, walczy z Toomesem w lecącym samolocie, czy nawet próbuje scalić rozpadający się na pół statek - każda z tych scen (oraz wiele więcej) wygląda fantastycznie i realistycznie. Ponadto świetną pracę wykonał duet Berman i Lebental, którzy odpowiedzialni są za montaż. Ze starannością połączyli każdy kadr, co wpłynęło na nastrój i dynamikę filmu.

"Spider-Man: Homecoming" punktuje także idealnie skomponowaną ścieżką dźwiękową. Michael Giacchino - autor fantastycznych soundtracków do produkcji jak "Zagubieni", "Odlot" czy "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" tym razem także nie zawiódł. Dobrał piosenki, które okazały się świetną warstwą dopełniającą obraz, potęgując wydźwięk scen, podsycając dramaturgie, budując napięcie, a także zwyczajnie relaksując. Mimo że na liście utworów przeważają melodie bez tekstów, to każda miała wpływ na odbiór obrazu oraz wzbudzała emocje. Michael Giacchino po prostu spisał się na medal.



Podsumowując, "Spider-Man: Homecoming"to dzieło nakręcone z rozmachem i pomysłem. Interesujący scenariusz, charakterystyczni bohaterowie, fenomenalny Holland (który okazał się godnym następcą Garfielda), świetnie skomponowana ścieżka dźwiękowa oraz bardzo dobry montaż. Po tak ekscytującym początku nie mogę doczekać się dalszych losów Człowieka-Pająka.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia kina superbohaterskiego zna wiele przypadków, gdy na przestrzeni lat kolejni reżyserzy sięgali... czytaj więcej
Po wielu latach prób w końcu udało się Disneyowi i Sony dojść do porozumienia, dzięki któremu Spider-man... czytaj więcej
W ciągu 15 lat Fabryka Snów uraczyła nas 5 produkcjami o perypetiach Petera Parkera i za każdym razem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones