Recenzja filmu

Festen (1998)
Thomas Vinterberg
Ulrich Thomsen
Henning Moritzen

Perły przed...

Czy każde marzenie o bogactwie z konieczności prowadzi do chlewu? Jest w tym filmie wiele pięknych ujęć. Przykład: na pierwszym planie w dużym zbliżeniu dwa kieliszki wina, w głębi ludzkie
Czy każde marzenie o bogactwie z konieczności prowadzi do chlewu? Jest w tym filmie wiele pięknych ujęć. Przykład: na pierwszym planie w dużym zbliżeniu dwa kieliszki wina, w głębi ludzkie postacie. W kadr wsuwają się dłonie, kieliszki znikają, odsłaniają dalsze postacie, którymi są eleganccy panowie i panie, wszystko na tle zielonego parku. Perfekcyjna głębia ostrości, nieskażona soczystość barw. Jest to efekt uboczny Dogmy. Film był zrealizowany zgodnie z dziesięcioma przykazaniami superrealizmu, jakie ułożyli trzej duńscy reżyserzy. Właściwie nie wymyślili niczego rewelacyjnego, bo mowa tam o autentycznej scenerii i rekwizytach, o zdjęciach stuprocentowych itp. Ale jest jeden postulat nowy, ten który zakazuje sztucznego oświetlenia, nawet w pomieszczeniach. Więc aby filmowanie w pomieszczeniach było w ogóle możliwe, reżyser musi dysponować taśmą bardzo wrażliwą i bardzo selektywną. Stąd ta intensywność zieleni, którą rzadko widujemy w rzeczywistym plenerze. A jak to jest we wnętrzach? Zdjęcia były kręcone w pałacu-pensjonacie. Ciemny beż parkietów współgra z brązem boazerii, to wszystko kładzie się cieniem na ludzkich twarzach, które przez to jakby nabierają patyny. Plenery jak z Maneta czy Milleta, wnętrza jak z Rembrandta. Superrealizm posłużył do ukazania urody życia. Ale uroda życia zostaje pokazana po to, by mogła zostać zniszczona. Film opowiada o spotkaniu rodzinnym, właściciel pałacu-pensjonatu obchodzi swe 60. urodziny. Podczas bankietu wychodzi na jaw, że przed wielu laty jubilat wykorzystywał seksualnie swoje dzieci. Rzecz zostaje ujawniona przez syna Christiana, który był ofiarą wraz z siostrą bliźniaczką. Zebrani nie wierzą, więc Christian ujawnia dalsze szczegóły, m.in. ten, że siostra-bliźniaczka zmarła z winy ojca. Za te rewelacje Christian jest potem poniewierany, bity, wyrzucany z pałacu. Ciąg upokorzeń z czasów dzieciństwa trwa. Kontrast piękna i brudu powoduje, że sprawa nabiera rangi uogólnienia: jaki ojciec, taki świat! Ale właśnie: jaki? Wydaje się, że reżyser Vinterberg zdecydował się na interpretację społeczno-polityczną. Ojciec jest człowiekiem zamożnym, uchodzi za tzw. podporę społeczeństwa, nikt nigdy nie zakwestionowałby jego prawości. Żeby wszystko było czytelne, Vinterberg wprowadza do swego filmu świat alternatywny. Obok świata deprawacji jest świat czysty. Ten pierwszy – to świat posiadaczy; ten drugi – to świat ludzi pracy. Christian może liczyć na pomoc pokojówki, kelnera, a zwłaszcza szefa kuchni, który ma na imię Kim i jest przyjacielem z czasów dzieciństwa. Więc praca uszlachetnia, posiadanie uwieprzowia. Taka, mocno marksistowska, jest konkluzja filmu. Czy jest optymistyczna? Byłaby, gdyby nie jeden niepokojący fakt: ludzie pracy wcale nie marzą o tym, by pozostać w biedzie. Rodzina ojca deprawatora przybyła do pałacu-pensjonatu przed kilkudziesięciu laty. Ojciec nie był jeszcze potentatem, ciężko pracował jako hotelarz, mimo to właśnie wtedy rozpoczynał karierę rodzica-gwałciciela. Czy to znaczy, że każde marzenie o bogactwie z konieczności prowadzi do chlewu? Że wieprzem stanie się także czystoświetlisty Kim? Byłaby to konkluzja przygnębiająca. Na szczęście, w filmie pojawia się jeszcze jeden trop, trochę jakby przypadkiem; trop sprzeczny z koncepcją dzieła, a nawet w ogóle z Dogmą. System Dogmy służy temu, by reżyser mógł lepiej uchwycić autentyzm opowiadanej historii; by mógł lepiej sfilmować to, co – z racji swej fizykalnej istoty – nadaje się do sfilmowania. I oto w filmie "Festen" system Dogmy służy najlepiej temu, by ujawnić to, co nierzeczywiste. Ściślej: by rzeczywiste stało się to, co uchodzi za nierzeczywiste. Wiąże się to z postacią Christiana: miał kiedyś bardzo serdeczny kontakt z siostrą bliźniaczką. Autorzy kilkakrotnie filmują pomieszczenia, w których Linda kiedyś mieszkała i w których zginęła. I właśnie tu, poprzez przedziwne oświetlenie trudne do zdefiniowania (zdaje się, że chodzi o światło naturalne spoza pomieszczenia, rozproszone przez białe zasłony), reżyser uzyskuje niezwykły efekt: widz ma wrażenie, że w pomieszczeniach ktoś jest, mimo że nikogo nie widać. Co prowadzi do finału. Christian, po kilku bójkach z rodziną, traci przytomność, pada na ziemię, ma ciemność przed oczyma. I wtedy nagle, w tej totalnej ciemności, słyszy swe imię powtarzane szeptem. I przez chwilę widzi twarz zmarłej siostry. Dlaczego w tym filmie – tak bardzo dotychczas realistycznym – nagle taki błysk? Są chyba dwa powody. Pierwszy: zdaje się, że reżyser Thomas Vinterberg rzeczywiście wierzy w ścisłe powiązanie realizmu i transcendencji. Drugi: kontakt ze zmarłą siostrą wprowadza do filmu – nareszcie! – prawdziwy świat alternatywny, gwarantujący zaporę przeciw inwazji wieprzów. Christian był najwyraźniej kimś bardzo drogim dla swej siostry bliźniaczki, tak że przyszła do niego specjalnie po to, by się do niego uśmiechnąć. A jeżeli tak mocne uczucie jest możliwe, to cóż: żadna wieprzowatość świata nigdy nas nie zmoże.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Duńsko-szwedzki film "Festen"to pierwsza produkcja, która została zrealizowana zgodnie z manifestem... czytaj więcej
Przyjęcie to świetny motyw literacki i filmowy. Pod przykrywką wspólnego posiłku i tańców artysta może... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones