Recenzja filmu

Jurassic World: Upadłe królestwo (2018)
J.A. Bayona
Elżbieta Kopocińska
Chris Pratt
Bryce Dallas Howard

Po jednej nutce

Klimat Kina Nowej Przygody jest momentami wyczuwalny, lecz jak go podtrzymać, skoro już w prologu po ekranie szaleją największe gwiazdy paleolitu i kredy. Widać, że Bayonę ciągnie w stronę nieco
Nie mogło być inaczej. Hiszpan Juan Antonio Bayona, człowiek, którego wielokrotnie podejrzewaliśmy o artystyczne pokrewieństwo ze Stevenem Spielbergiem, otwiera własny Park Jurajski. Niestety, "Upadłe Królestwo" – choć pełne szalonej akcji oraz ukłonów w stronę kina grozy – jest raczej pokazem czołobitnej wierności założeniom planu marketingowego niż manifestacją autorskiej wrażliwości.   

 

Pretekstem do spotkania z T-Rexem i spółką jest tym razem erupcja wulkanu, który zagraża pozostałym przy życiu dinozaurom z wyspy Nublar. Rząd, po płomiennej mowie doktora Malcolma (Jeff Goldblum, popkulturowe sumienie Ameryki, nie przestaje ostrzegać nas przed niebezpieczeństwami), umywa wprawdzie ręce, lecz od czego jest Claire (Bryce Dallas Howard) – dziewczyna, która zamieniła zgrzebne garsonki i szpilki na t-shirty i trapery, a z korporacyjnej harpii ewoluowała w twardą aktywistkę. Z głową pełną ideałów, kontem zasilonym przez zatroskanego bogacza oraz zaklinaczem rapto… sorry, "zwierzęcym behawiorystą", Owenem (Chris Pratt) u boku wyrusza na życiową misję. Jednak kiedy na scenę wkracza wojskowy z twarzą jak zaciśnięta pięść i barytonem kruszącym mury (Ted Levine), domyślamy się, że nikt tu nie przyjechał bawić się w Doktora Dolittle'a.

Jeśli schemat fabularny, w którym misja ratunkowa okazuje się tak naprawdę wielkim safari, kojarzy Wam się z "Zaginionym światem", wiedzcie, że to dopiero początek zabawy w "Jaka to melodia". Bayona korzysta z dorobku poprzednich scenarzystów i reżyserów tak, jakby ktoś przystawił mu pistolet do skroni: są tu spielbergowskie z ducha sceny niemego zachwytu nad majestatem dinozaurów oraz komediowe nuty, które doskonale wygrał Colin Trevorrow. Jest scena pościgu będąca kalką z pierwszego filmu oraz rozbudowana sekwencja na statku kojarząca się z drugą częścią. Superdinozaura zastępuje ultradinozaur, nieodżałowanego Johna Hammonda  – jego partner biznesowy, zaś parę wścibskich dzieciaków – rezolutna dziewczynka. Pozszywany ze zbyt wielu znajomych elementów film rusza się jak triceratops – reżyser ma problemy z tempem, z kolei scenarzysta – z konstrukcją tekstu. Ekspozycja jest szkicowa, finał wypełnia prawie jedną trzecią filmu, trudno też o większy narracyjny anachronizm niż podsumowanie przeszłych wydarzeń w formie serwisu informacyjnego. 


Wydaje się, że w montażowni nie było również zgody co do tonu produkcji: horrorowe interludia wypadają świetnie od strony reżyserskiej, tyle że zupełnie nie kleją się z pobrzmiewającym w tle traktatem ekologicznym. Klimat Kina Nowej Przygody jest momentami wyczuwalny, lecz jak go podtrzymać, skoro już w prologu po ekranie szaleją największe gwiazdy paleolitu i kredy. Widać, że Bayonę ciągnie w stronę nieco subtelniejszych form niż przeładowane wybuchami kino akcji, lecz ostatecznie kończy na blockbusterowych mieliznach. Gubią się w tym wszystkim bohaterowie – jednowymiarowi, bezbarwni, kiepsko umocowani w scenariuszu. Najbardziej zaś szkoda niewygranej relacji Owena i Blue – empatycznego welociraptora, który ponownie zagarnia ekran dla siebie. 

To, że oglądamy kilka filmów sklejonych na dobre słowo w całość, nie zmienia oczywiście faktu, iż wiele scen wybija się ponad średnią krajową. Bayona konsekwentnie trzyma się mrocznej tonacji kolorystycznej, swoich bohaterów pakuje w świetnie zainscenizowane sytuacje z pogranicza życia i śmierci, z kolei fachowcy od efektów specjalnych zacierają granice pomiędzy cudami z komputera a animatroniką. Kiedy odwieczny spór o miejsce w łańcuchu pokarmowym przenosi się do gotyckiej posiadłości, a reżyserskim priorytetem staje się zabawa światłem i przestrzenią, "Upadłe Królestwo" wreszcie łapie oddech. Pytanie, czy będzie on na tyle głęboki, by producenci nie skazali filmowych dinozaurów na wyginięcie. 
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Witajcie w Jurassic Park" – doskonale pamiętam to niezwykłe uczucie, kiedy John Hammond otworzył przed... czytaj więcej
Wiem wiem, to ma być recenzja nowego "Dziurawego świata" (a raczej "Dziurawego scenariusza", hyhyhy) –... czytaj więcej
KiedySteven Spielbergw 1993 r. przedstawił swój "Jurassic Park", świat oszalał na punkcie dinozaurów, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones